27 czerwca 2016

ASTRID LÖFGREN

Steve, nawet przekierowanie myśli na inne, lepsze wspomnienia nie pomaga? Kto wie, może moment absolutnego załamania będzie tym, który spowoduje, że przyjmie pomoc.
/Pomaga, na dość krótką metę, ale jednak pomaga. Jednak co raz się zapamięta, długo się tego nie zapomni. Albo nawet wcale.
/I cóż, mam wielką nadzieję, że jednak ten moment absolutnego załamania nie nastąpi zbyt szybko. To raczej nic dobrego.
Bucky, ale powiedziałam w końcu coś, czego nie chciałam mówić, doceń moje starania. A) Może to i lepiej… B) Nie wiem czy ci to tłumaczyć C) Chyba nie.
E tam. Życie zaczyna się po setce! Sześciu lat nie wytrzymam, panie Barnes, a skoro ty możesz mówić mi „dziecino”, to ja mogę wymyślić coś równie miłego odnośnie ciebie.
Dobrze, deduszka, nie będę.
/Ta, super, bardzo się cieszę, doceniam, jestem dumny, i w ogóle gratulacje, ale co mi to niby da skoro i tak nie kojarzę nawet takiej rozmowy? Jeśliś łaskawa, przypomnij chociaż o co chodziło.
/A teraz się trochę poobrażam, czuj się winna.

1 komentarz:

  1. N, daję odpowiedź tutaj, żeby było mniej latania.
    Nawet bardzo zabawne. Widocznie Sharon będzie doceniania tylko i wyłącznie w pornosach. A szkoda. Marvel powinien się od nich uczyć!
    Teraz to już nikt tak nie ma prawa tak powiedzieć.
    Chciałam mu dać misję, ale i tak by jej pewnie nie wypełnił. Chociaż przez te hasła zrobiłby wszystko, nie? Łącznie z zakupami.

    Steve, to ja już nie wiem, jak możesz sobie z tym radzić. Trzeba mieć niesamowicie silną psychikę, żeby to znosić.
    Mi się wydaje, że im szybciej zadzieje się jakiś bodziec, który skłoni go przyjęcia pomocy, tym lepiej. W końcu cały czas coś nowego się w tej jego główce zagnieżdża, mimo że już nikt go nie torturuje, i tak dalej.

    Bucky, jak to co? Informację, której nie rozumiesz. W sumie już powiedziałam, o co chodziło. O emocje. Mówiłam ci, żebyś próbował nazywać to, co czujesz, a ty że nie, nie dasz rady, bo nie umiesz, nie wiesz, nie rozpoznajesz. No to wtedy przyszła mi do głowy ta nieszczęsna aleksytymia, więc dopytywałam i przyznałam, że coś mi zaświtało, a kiedy zapytałeś co, powiedziałam chyba, że nie chcę mówić, bo to takie gdybanie, coś się jednak nie zgadza, i zresztą miałam nie używać pojęć trudnych, to nie użyłam. I chyba też się mściłam za ruletkę, nie jestem pewna, ale to bardzo prawdopodobne.
    Ugh, zabolał mnie ten twój obrażony, kaczy dziobek. Czuję się winna jak cholera. Aż chyba wyślę ci bukiet róż w ramach przeprosin.

    OdpowiedzUsuń