N, no właśnie. Sam sobie nie poradzi, potrzebuje troski i odpowiedniej opieki.
Och, zepsułby wszystko. Chociaż nie, klimatyzacja sama by się zepsuła zaraz po przekroczeniu przez niego progu. Toć to chodzące fatum.
A więc trzeba tylko czekać do czwartego lipca, aż się Steve pochwali, że właśnie to dostał.
/Właśnie, a tak będzie łyżeczka za Steve'a, łyżeczka za Sama, łyżeczka za Kicikici, łyżeczka za Wandzię... Nie mógłby odmówić!
/Mów tak dalej. A potem wszyscy się dziwą, że biedak nie chce nawet wstać z łóżka! A on po prostu boi się, że coś zepsuje. Nic, tylko współczuć.
Steve, ale chyba mówi już trochę więcej, prawda? Przynajmniej ostatnio zebrało mu się na zwierzenia.
/Cóż, tak, są momenty, w których mówi znacznie więcej niż jeszcze nie tak dawno, ale bywają też dni, w których niemal się nie odzywa. Można więc powiedzieć, że wszystko się wyrównuje.
Bucky, powiedzmy, że dotrzymujesz słowa. Bardzo byłoby mi ciebie żal, dlatego pewnie pozwoliłabym ci wkurzać mnie ile wlezie, żebyś tylko poczuł się lepiej.
/I widzisz? Dzięki tym małym złośliwościom nie musisz się nade mnę litować, więc i tak wychodzi na twoje! Robię to dla ciebie, moja droga.
N, za Steve’a weźmie podwójną łyżeczkę. Jeszcze nauczą go samemu siadać, jeść, chodzić i mówić, i będzie idealnie.
OdpowiedzUsuńTo po prostu z troski. Lepiej zauważać, że wszystko psuje i robi sobie przy okazji krzywdę, niż ignorować i pozwalać cierpieć, czyż nie? Trzeba go chronić za wszelką cenę!
Steve, a te rzeczy, o których mówi, co w tobie wzbudzają? Złość, żal, bolą cię w jakiś sposób, a może jest coś, co cię ucieszyło, cokolwiek innego?
Bucky, bo się wzruszę. Jeszcze nikt tak wiele dla mnie nie zrobił. Dziękuję ci, słodziutki, ale i tak nie wierzę.