14 listopada 2016

Astrid Löfgren

N, no,powiedzmy. Masz szczęście, że akurat mrużyłam oczy przy tych przekreśleniach. Jak mi tylko zacznie narzekać, to chyba też zacznę. Może się w końcu dogadamy. Wtedy dopiero będzie cudownie.
I proszę o wybaczenie, że nie wiem o co chodzi. Ale nadrobię!
/Bucky? Narzekać? No co ty, on jest grzeczny jak aniołek. Jak zawsze. Ale na wszelki wypadek skróci się mu smycz.
/No i wiem, że genialny plan Steve'a powala swoją genialnością, ale tyle dobrego, że on sam zdaje sobie z tego sprawę i ma czas, by to przemyśleć. Podczas komiksowego CW ze Steve'a zrobił się buc (co brzmi podejrzanie podobnie do Buck...) jakich mało, więc trochę muszę z tego zaczerpnąć, zrzucając winę na stres, poczucie winy i brak alternatyw. I żeby miał się z czego ocknąć, jak mu się zacznie palić grunt pod stopami.
Się chyba z Bucky’m na mózgi zamieniłeś, Stevie Rogersie. Chociaż nie, jednak nie. Nawet on by na to nie wpadł. Może wybierzecie się razem? Przepraszam, Steve, ale to naprawdę jeden z głupszych pomysłów, na jakie wpadłeś, nie mniej rozumiem, że nie masz właściwie wyboru.
 Wiem, że to naprawdę kiepsko brzmi, ale jeszcze to dopracujemy, a ja nie wystawię się na ostrzał, nie mając żadnego planu. I kilku planów awaryjnych w zanadrzu. Ale ja już naprawdę nie wiem, co mógłbym zrobić, co moglibyśmy zrobić, by choć trochę naprostować sytuację. A musimy coś zrobić, bo gdyby nie my, gdyby nie Sokovia, Johannesburg, Seoul czy Lagos, najpewniej nie doszłoby do rejestracji. A już na pewno nie tak szybko.
Sharon, będziesz wtedy z nim? 
 Związałam się z idiotą, więc chyba nie mam już wyboru.
No przecież mówię, że miło. Gorzej, jak zechcesz się mnie pozbyć. Bo wiesz, wrzody to się raczej likwiduje, nie? Po prostu spod twoich paluszków mi nie pasuje, wkurza, żeby nie powiedzieć wkurwia, i w ogole. No bywa. Więc proszę już jakiś, nie wiem, dziesiąty raz, żebyś przestał. Albo nie, nie proszę, bo zrobisz na odwrót. Mów mi zatem moja droga.
/Wiesz, mam zadatki na masochistę, więc może zachowanie nawet wyjątkowo upierdliwego wrzodu, by mnie uszczęśliwiło? Albo nie, jednak nie. Raczej powoli doprowadzałoby mnie to ciężkiej kurwicy. Zresztą, jak wszystko wokół, więc to norma.
/No i skoro nie mogę zwracać się do ciebie per "moja droga", "moja młoda damo" ani nawet "rebenko", to jak mam mówić? "Ej ty tam"? To chyba mało kulturalne?

1 komentarz:

  1. N, jak to nieujarzmione psiaki na krótkiej smyczy – prędzej zacznie szarpać, niż się podporządkuje. Taki to już typ.
    Ja tam głosuję, żeby szedł razem z Bucky’m. Co dwóch super-żołnierzy to nie jeden. Razem będą mieć większą siłę przebicia. Nie no, oczywiście, że Steve zaczyna poddawać się presji. Na tu i teraz sposób wydaje się całkiem logiczny, bo rzeczywiście mógłby coś tym zdziałać, co nie zmienia faktu, że głupi, bo jak ten debil by się wystawił i zaprosiłby tym samym snajperów do strzału.

    Steve, nie wystawisz się na ostrzał, co? Chyba musiałbyś mieć zbroję z vibranium, albo jakieś pole wokół siebie, które odrzucałoby pociski, żeby przeżyć. To oczywiste, że będą chcieli cię zdjąć. Ta banda oszołomów nie odpuści.

    Sharon, jakieś sugestie, co mógłby w tym swoim planie zmienić?

    Bucky, mam ambicję zostać twoim ulubionym wrzodem. Ale chyba za wysokie progi, więc gorąca prośba – nie likwiduj mnie, ja tak tylko z dobrego serduszka cię dręczę.
    A bo to musisz się jakoś zwracać? No nie wiem, coś mi się ubzdurało albo i nie, że zawsze zwracasz się w ten sposób złośliwie. I nie lubię tego. I już.

    OdpowiedzUsuń