N, a pewnie, że przydałoby się takie coś. Na pewno ułatwiłoby mu to sprawę. Fajny pomysł.N: Przydałoby się na pewno, ale czy to nie byłoby dla niego, no wiesz, szkodliwe?
Yelena, podoba mi się twoje podejście, tak trzymać. Jak Zima w ogóle cię odnalazł? Przekonywał jakoś specjalnie, żebyś z nim współpracowała, np. "grzecznie poprosił"?
Wszyscy dobrze wiemy, że on tej ręki nienawidzi i uważa wręcz za obrzydliwą (w Ziemi 616 też zbytnio jej nie kochał, a technikę maskowania otrzymał już po dość długim stażu bycia Capem), więc czy takie "chowanie" jej tylko nie pogorszyłoby sprawy?
Serio pytam, bo waham się nad tym właśnie z tego powodu.
Yelena:
Wróciłam do mieszkania, a on już tam był i siedział na na kanapie jak gdyby nigdy nic. Ostatni raz widziałam go kilkanaście lat temu, a on nie postarzał się ani o dzień, więc samo to trochę mnie zdziwiło, bo wytłumaczył mi sprawę dopiero później. Wiedziałam, że aktyw był naprawdę ważną personą w organizacji, wiedziałam też, że nie jest zwyczajnym człowiekiem, ale w resztę zbytnio się nie zagłębiałam, bo uznano by, że węszę.
Przedstawił dość rzeczowe argumenty, z uśmiechem oznajmił, co mogłoby się wydarzyć, gdybym jednak nie garnęłabym się do pomocy i jakoś dałam się przekonać. I chyba dobrze, bo facet ma wręcz świetne wyczucie czasu, bo następnego dnia spłonęło mi mieszkanie i zginęła współlokatorka, więc Leo albo chciał po mnie przyjść albo stąpał mu po piętach. Tak czy inaczej, to chyba było mniejsze zło.
N, albo mogłoby to pójść w drugą stronę i okazać się wręcz zbawienne. Nie musiałby na nią patrzeć, co automatycznie sprawiłoby, że nie czułby się z nią tak źle, mimo, że ta świadomość tego, jaka jest naprawdę, wciąż by była. Czasami mam wrażenie, że on w dużym stopniu przez tą rękę tak... wariuje, jakby był w ciąży, albo miał pms - ta ręka to taki jego buzujący hormon, o tak powiem, choć to brzmi naprawdę głupio.
OdpowiedzUsuńW sensie tylko i wyłącznie maskowania taktycznego (kocham wojsko :D) w jego przypadku chyba byłoby to wręcz pożądane, bo to w końcu zabezpieczenie i może uśpić czujność tych, którzy nie wiedzą, kim ten facet w ogóle jest, a ci, którzy wiedzą, byliby trochę zbici z tropu (zakładając, że nie wiedzieliby, o co chodzi). A jeśli chodzi o szersze konsekwencje dla samego Barnesa to trudno orzec, no ale jak mówiłam, mogłoby to pójść w dobrym kierunku i trochę ułatwić mu funkcjonowanie, z tym że też nie wiadomo, w jakim stopniu, bo to dość oporny przyjemniaczek. Z drugiej strony mógłby tak się w to wciągnąć, że już nigdy ta "prawdziwa" ręka nie ujrzałaby światła dziennego, a to już mijałoby się z celem ewentualnej terapii, bo to wszystko przeszłoby w coś na kształt mechanizmu obronnego - żyłby w kłamstwie (zakładając, że byłby tak uparty i nie chciał za żadne skarby pozbyć się "maski"). Gdyby jednak to stało się dla niego rozwiązaniem chwilowym, to nie widzę przeszkód w "kupieniu" mu tego cacka :)
Yelena, co to były za argumenty? Na jakim etapie teraz jesteście w "pościgu" - jak zwał tak zwał?