19 kwietnia 2015

Astrid Löfgren

N, albo mogłoby to pójść w drugą stronę i okazać się wręcz zbawienne. Nie musiałby na nią patrzeć, co automatycznie sprawiłoby, że nie czułby się z nią tak źle, mimo, że ta świadomość tego, jaka jest naprawdę, wciąż by była. Czasami mam wrażenie, że on w dużym stopniu przez tą rękę tak... wariuje, jakby był w ciąży, albo miał pms - ta ręka to taki jego buzujący hormon, o tak powiem, choć to brzmi naprawdę głupio.
W sensie tylko i wyłącznie maskowania taktycznego (kocham wojsko :D) w jego przypadku chyba byłoby to wręcz pożądane, bo to w końcu zabezpieczenie i może uśpić czujność tych, którzy nie wiedzą, kim ten facet w ogóle jest, a ci, którzy wiedzą, byliby trochę zbici z tropu (zakładając, że nie wiedzieliby, o co chodzi). A jeśli chodzi o szersze konsekwencje dla samego Barnesa to trudno orzec, no ale jak mówiłam, mogłoby to pójść w dobrym kierunku i trochę ułatwić mu funkcjonowanie, z tym że też nie wiadomo, w jakim stopniu, bo to dość oporny przyjemniaczek. Z drugiej strony mógłby tak się w to wciągnąć, że już nigdy ta "prawdziwa" ręka nie ujrzałaby światła dziennego, a to już mijałoby się z celem ewentualnej terapii, bo to wszystko przeszłoby w coś na kształt mechanizmu obronnego - żyłby w kłamstwie (zakładając, że byłby tak uparty i nie chciał za żadne skarby pozbyć się "maski"). Gdyby jednak to stało się dla niego rozwiązaniem chwilowym, to nie widzę przeszkód w "kupieniu" mu tego cacka :)

Yelena, co to były za argumenty? Na jakim etapie teraz jesteście w "pościgu" - jak zwał tak zwał?
N: Nawet nie wiesz jak głupio... Ale w sumie to raczej nic dziwnego, nikt nie chciałby by ktoś "przyspawał" mu do kości kawał żelastwa.
Bucky nie kupuje, on grzecznie prosi i dostaje wszystko za piękne oczy.

Yelena:
 Na przykład takie, że bez problemu mógłby złamać mi kark, nim zdążyłabym choć mrugnąć. Resztę przemilczę, bo wolę nie podkładać sobie samej kłód po nogi.Wolę zrobić to, co chce Zima i dalej żyć, bo ostatnio udało mi się wszystko choć minimalnie unormować. 
 Wiemy, że Leo chce wyciągnąć z więzienia profesora Rodczenko, starego... programistę Departamentu X, odsiadującego sporawy wyrok. Po co, tego nie wiemy. Znając Leo, nie będzie to  jednak nic miłego.

1 komentarz:

  1. N, wiem jak głupio, wiem. Nikt by nie chciał, to jasne. Głupie śruby wkręcone w kość (ała...) na kilka miesięcy są strasznie uciążliwe, a co dopiero taka większa "śruba" i to na stałe, więc go trochę rozumiem.
    Ty mu kup! Chociaż raz się nie będzie musiał kłopotać z wymyślaniem kolejnego odpowiedniego argumentu. :P

    Yelena, i pewnie nie wstając z kanapy... Ach, te jego argumenty. Przybliżysz mi jakoś postać tego pana profesora?

    OdpowiedzUsuń