N, albo mogłoby to pójść w drugą stronę i okazać się wręcz zbawienne. Nie musiałby na nią patrzeć, co automatycznie sprawiłoby, że nie czułby się z nią tak źle, mimo, że ta świadomość tego, jaka jest naprawdę, wciąż by była. Czasami mam wrażenie, że on w dużym stopniu przez tą rękę tak... wariuje, jakby był w ciąży, albo miał pms - ta ręka to taki jego buzujący hormon, o tak powiem, choć to brzmi naprawdę głupio.N: Nawet nie wiesz jak głupio... Ale w sumie to raczej nic dziwnego, nikt nie chciałby by ktoś "przyspawał" mu do kości kawał żelastwa.
W sensie tylko i wyłącznie maskowania taktycznego (kocham wojsko :D) w jego przypadku chyba byłoby to wręcz pożądane, bo to w końcu zabezpieczenie i może uśpić czujność tych, którzy nie wiedzą, kim ten facet w ogóle jest, a ci, którzy wiedzą, byliby trochę zbici z tropu (zakładając, że nie wiedzieliby, o co chodzi). A jeśli chodzi o szersze konsekwencje dla samego Barnesa to trudno orzec, no ale jak mówiłam, mogłoby to pójść w dobrym kierunku i trochę ułatwić mu funkcjonowanie, z tym że też nie wiadomo, w jakim stopniu, bo to dość oporny przyjemniaczek. Z drugiej strony mógłby tak się w to wciągnąć, że już nigdy ta "prawdziwa" ręka nie ujrzałaby światła dziennego, a to już mijałoby się z celem ewentualnej terapii, bo to wszystko przeszłoby w coś na kształt mechanizmu obronnego - żyłby w kłamstwie (zakładając, że byłby tak uparty i nie chciał za żadne skarby pozbyć się "maski"). Gdyby jednak to stało się dla niego rozwiązaniem chwilowym, to nie widzę przeszkód w "kupieniu" mu tego cacka :)
Yelena, co to były za argumenty? Na jakim etapie teraz jesteście w "pościgu" - jak zwał tak zwał?
Bucky nie kupuje, on grzecznie prosi i dostaje wszystko za piękne oczy.
Yelena:
Na przykład takie, że bez problemu mógłby złamać mi kark, nim zdążyłabym choć mrugnąć. Resztę przemilczę, bo wolę nie podkładać sobie samej kłód po nogi.Wolę zrobić to, co chce Zima i dalej żyć, bo ostatnio udało mi się wszystko choć minimalnie unormować.
Wiemy, że Leo chce wyciągnąć z więzienia profesora Rodczenko, starego... programistę Departamentu X, odsiadującego sporawy wyrok. Po co, tego nie wiemy. Znając Leo, nie będzie to jednak nic miłego.
N, wiem jak głupio, wiem. Nikt by nie chciał, to jasne. Głupie śruby wkręcone w kość (ała...) na kilka miesięcy są strasznie uciążliwe, a co dopiero taka większa "śruba" i to na stałe, więc go trochę rozumiem.
OdpowiedzUsuńTy mu kup! Chociaż raz się nie będzie musiał kłopotać z wymyślaniem kolejnego odpowiedniego argumentu. :P
Yelena, i pewnie nie wstając z kanapy... Ach, te jego argumenty. Przybliżysz mi jakoś postać tego pana profesora?