6 lutego 2017

TYDZIEŃ TEMATYCZNY - STUCKY I NOTKA

N: Kolejna króciutka drobinka, która nieco wprowadzi nas w życie naszego ulubionego małżeństwa. Tym razem pytania kierować można także do Sama Wilsona i Mercedes Knight!
***

Steve zakrztusił się kawą i zakasłał, kiedy Bucky poklepał go po plecach. Zamrugał szybko, próbując przyswoić to, co właśnie usłyszał, i spojrzał na Sama niemal z niedowierzaniem.

Przepraszam, ale możesz powtórzyć?

Sam westchnął – zadziwiająco ciężko, jak zauważył Steve – pocierając skroń.

To, co słyszałeś. Będę mieć dziecko. A teraz proszę bardzo Barnes, bo za chwilę wybuchniesz. Wskazał na Bucky’ego dłonią. Bez większego entuzjazmu, niemal poddańczym gestem, bo naprawdę ostatnim czego teraz potrzebował, były mądrości Bucky’ego Barnesa.

Bucky, nie… zaczął Steve.

Proszę, tylko jeden punkt.

Jeden! Spojrzał na niego błagalnym wzrokiem, a potem odchrząknął i wstał, by rzucić w stronę Sama tryumfalne „HA!”. Pamiętasz jak ostatnio nabijałeś się z nas, kiedy ominęła nas kolejna impreza, bo dzieciaki złapała grypa? Jak chciałeś opijać śmierć naszego życia towarzyskiego? Karma wraca! dorzucił jeszcze, po czym usiadł ze spokojnym „Już”.

Steve pokręcił głową. Bucky był… cóż, był Bucky’m, więc nie było sensu zwracać mu uwagi.

Nie cieszysz się? spytał, obrzucając Sama nieco zdziwionym spojrzeniem.

Zawsze sądził, że Sam chcę założyć rodzinę, prędzej lub później. Lubił dzieci, a dzieci lubiły jego. Miał stałą partnerkę…

— Cieszę się, oczywiście, że się cieszę — zareagował momentalnie. — Tylko…

… jednak było pewne „ale”. I cóż, dość znaczące „ale”…

Znasz Misty. Jakby to powiedzieć… Spójrz na Barnesa, okej? Machnął ręką na Bucky’ego, wygodniej siadając w fotelu. To idiota. Ryzykant... A zresztą, po co ci to tłumaczę, skoro ty jesteś jeszcze gorszy? Opadł na siedzenie, przejeżdżając dłońmi po twarzy. Misty jest taka sama. Nie potrafi odpuścić, wiecznie ryzykuje. Śledzi niebezpiecznych typów, zapuszcza się w parszywe dzielnice i nie chce słyszeć o zmianie pracy. Nawet teraz!
Misty jest uparta, ale nie głupia. Steve starał się użyć swojego uspakajającego tonu, ale Sam zmierzył go takim wzrokiem, że jedynie odchrząknął, zmieniając podejście. W końcu odpuści, wiesz to.

Zasugerowałem jej, że to dobry moment, by zmienić pracę…

Bucky wykrzywił twarz w grymasie współczucia, z cichym „Facet…” na ustach, i poprawił się na podłokietniku fotela, opierając się plecami o bok Steve’a.

— Efekt jest taki, że siedzę tutaj. Łatwo domyślić się dlaczego.

— Wykopała cię? — Bucky oparł brodę na czubku głowy Steve’a, spoglądając na Sama. — Przejdzie jej. Wydaj pół wypłaty na czekoladki, kup największego pluszaka jakiego znajdziesz…

— To sposób na ciebie, Barnes — prychnął Sam.

— I zapewnij, że cokolwiek postanowi, będziesz w pełni popierał jej decyzję, bo wierzysz, że podejmie słuszną.

— Będzie wiedziała, że kłamię.

— Być może. — Rozłożył ramiona. — Ale może zacznie mieć też wątpliwości i wyjdzie na twoje.

—  To też sposób na Bucky’ego — skwitował Steve. — Dawaj Sam, wierzymy, że dasz radę. Kto, jak nie ty? — Splótł palce i oparł przedramiona dłoni o kolana, pochylając do przodu. Bucky wsparł łokieć na jego plecach. — To ty dawałeś nam kopniaki na starcie. Ciągle nam je dajesz, więc… — Przerwał na moment, szukając najlepszego określenia. — Przestań chrzanić, rusz dupę i zrób to, co do ciebie należy, próbując niczego nie skiepścić.

Bucky uniósł brwi.

— Prawie. — Pociągnął kosmyk jego włosów. — Powinieneś powiedzieć "spieprzyć", ale i tak byłeś blisko.

Sam pokręcił głową. Nim jednak zdążył coś powiedzieć, rozległ się dźwięk ogłaszający przyjście esemesa. Wyjął telefon i odczytał wiadomość:

Wracaj do domu. Musimy porozmawiać.

Nie wiedział czy ma się cieszyć, czy jednak bać. Miał ogromną nadzieję, że chodziło o to pierwsze. Nie chciał się z nią kłócić. Nie kolejny raz tego samego dnia i to dnia, w którym powinni się cieszyć i wspierać, nie użerać ze sobą.

Będę za kwadrans. Kocham cię.

Odpisał i wsunął telefon do kieszeni. Musiał jeszcze wstąpić do sklepu po czekoladki i pluszaka. Bardzo dużego pluszaka.

— Muszę się zbierać. — Podniósł się z fotela, uśmiechając się lekko. — Jeśli nie dam znać wieczorem, wiedzcie, że źle skończyłem.

— Będziemy wspierać cię mentalnie. — Steve odpowiedział uśmiechem.

— Tak do godziny pierwszej po południu — dopowiedział Bucky. — Potem przez tak… z dwa albo trzy kwadranse będziemy skakać sobie do gardeł i kłócić się o to, kto pojedzie po dzieciaki i będzie obskakiwać wszystkie zajęcia pozaszkolne, klnąc na korki i brak miejsc parkingowych.

— Co prawda mamy ustalone grafiki, ale i tak się o to kłócimy.

— Każdego dnia. — Bucky uśmiechnął się szeroko, okręcając się tak, by móc oprzeć drugie przedramię na plecach Steve’a.

— Dzięki, potraficie nastawić człowieka optymistycznie — skwitował Sam, ściągając swoją kurtkę z oparcia. — Odezwę się później. Jak przeżyję — dodał jeszcze, robiąc krok nad rozciągniętą na dywanie Americą.

— I vice versa — rzucił za nim Bucky. ― Z odezwaniem, nie z przeżyciem.

Kiedy tylko usłyszał jak za Wilsonem zamykają się drzwi, bardziej przylgnął do Steve’a, niemal opierając cały swój ciężar na jego plecach i potarł brodą jego skroń.

— Jedziesz po dzieciaki — zamruczał, starając się przybrać swój najseksowniejszy ton.

Steve obrócił głowę tak, by ich nosy się stykały.

— Nigdy w życiu, to twój tydzień.

— Chcesz szlaban na…

Steve parsknął, wykręcając się z jego objęć.

— Zawsze pękasz pierwszy. A to twój tydzień, mamy to na papierze! ― rzucił za siebie, kierując się do kuchni.

Bucky prychnął, ześlizgując się z oparcia na fotel i skrzyżował ramiona na piersi.
Matko, kochał ich dzieciaki, cieszył się, że mają różne zainteresowania, że mają przyjaciół, ale… Jak on nienawidził ich na nie zawozić.

***

2 komentarze:

  1. Wow! Steve robi postępy! za chwilę będzie nie do poznania, że jest z innej epoki xD
    Uwielbiam ich <333 ta naturalna potrzeba dotyku i jej spełnianie <333
    Bucky ma tak rozwinięty pierwiastek kobiecy, że to co działa na niego działa i na kobiety xD
    Coś czuję ze Steve będzie często towarzyszyl Samowi przy piwie xD
    Który też jest swego rodzaju masochistą xD


    Sam: tyłek cały? bo ego przykopane, nie?
    Misty: jak uczucie na bycie mama?
    S,B: Będziecie wujkami.. Więc uważajcie na pdorzucanie wam dzieciaka. Jakie zajęcia mają wasze słodkie potworki?

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie poznaję Steve'a :o
    Powiększa się rodzinka, uwielbiam <3

    OdpowiedzUsuń