15 sierpnia 2015

Astrid Löfgren

Ach tak? Więc co takiego pociągającego jest wewnątrz?
Nie mogłam. Jak się tego uczepiłam, to długo się nie odczepię. Naczytałam się za dużo historyjek na ten temat ostatnio.
No bo naprawdę lubię. Doceń komplementy.
Sprawa problematyczna. Pewnie masz rację. Czysty zysk i wszechogarniająca manipulacja. To jak wiara w Świętego Mikołaja.
 Ym jest... cóż, coś na pewno jest. Gdzieś tam głęboko, bardzo głęboko wewnątrz, ale jest. Tak mi się przynajmniej wydaje, bo chyba coś powinno tam być.
 A mogę wiedzieć, co w tym takiego interesującego? Pytam zupełnie serio. Dobra, wiem, że ludzie fantazjują o wielu różnych, często dziwnych rzeczach, ale po co wypisywać i upubliczniać historyjki miłosne o bohaterze narodowym? Steve, choć trochę wygląda, to nie idol nastolatek. Ja tym bardziej, a do tego oficjalnie jestem martwy, choć nie wiem, czy ma to jakieś znaczenie. Ale wracając do sedna, co jest takiego interesującego w wypisywaniu lub czytaniu historyjek miłosnych o dwóch mężczyznach żyjących w czasie wojny? Wyjaśnisz mi, proszę?
 Teraz i ja powinienem powiedzieć coś miłego, prawda? Irytujesz mnie najmniej. 
 Mogę się mylić, nie mówię, że nie. Tak działało to, gdy Steve robił za ówczesnego celebrytę, a ja za maskotkę dla dzieci, więc nie wiem czy te mechanizmy nadal są aktualne. Wydaje mi się, że tak.

N: Tekst Bucky'ego z CA:WS "I know your mom's name is Sarah. You used to wear newspapers on your shoes,". I Rumlow drwiący z Capa i "jego Bucky'ego". Okej, znaczy, że będzie dużo paczenia. Dużo.

1 komentarz:

  1. Pomogę. Jesteś całkiem miły jak na siebie.
    W pisaniu... Nie mam pojęcia, bo nigdy czegoś takiego nie tworzyłam i nie widzę w tym nic fascynującego. W czytaniu... W moim przypadku jest to wynik czystej nudy i nie ukrywam, że poprawiają mi humor takie historyjki. Jest się czasem z czego pośmiać. Uwierz, chętniej poszłabym na spacer, ale że za bardzo nie mogę, to się zaczytuję w takich opowiastkach, bo literatura poważna na obecną chwilę mnie nudzi. Nawet nie masz pojęcia, jakie te teksty są pocieszne. A jak jeszcze niektórzy traktują to wszystko poważnie... no miodek. Ale nie, nie czytam tego dlatego, że mi się to podoba, bo czasem faktycznie jest to poniżej jakichkolwiek granic dobrego smaku. Ludzka wyobraźnia nie zna granic. Jeszcze lepiej jest wtedy, kiedy historie nie są osadzone w czasach wojny. Wtedy dopiero się dzieje!
    A co to, stosujesz coś na kształt reguły wzajemności? No proszę. Trochę się uspołeczniasz. Jeśli nie chcesz, nie musisz odwzajemniać dobrych słów. Ale jeśli szczerze to powiedziałeś, to mi bardzo miło, że cię aż tak nie irytuję, jak sądziłam. Wypada podziękować.
    Myślę, że masz rację.

    N, no coś właśnie czytałam na filmwebie o tym. Brzmi to dość, hm, śmiesznie i jednocześnie tak rozczulająco, że aż by się chciało, żeby padli sobie w ramiona. Jeszcze z innej strony wydaje się to być naprawdę świetne, jakby było to dowodem na istnienie prawdziwej przyjaźni ponad wszelkim podziałami. Wyczuwam kolejną falę Stucky po tym filmie.
    Dużo to za mało. Dużo więcej paczenia.

    OdpowiedzUsuń