15 sierpnia 2015

Astrid Löfgren

Trochę się zgrywam. Takie fantazjowanie to totalna strata czasu, jeśli chodzi o zupełnie obcych mi ludzi.
Dobrze to o tobie świadczy, bo naprawdę mogłoby się wydawać, że najchętniej obrzuciłbyś go błotem po tym wszystkim.
Może nie wiem, ale to sobie wyobrażam. Bycie niemal ideałem to także ogromna presja i niekończące się spełnianie oczekiwań innych, nie zawsze zgodne z własnymi przekonaniami czy chęcią. Mając skazy udowadnia się za to, że jest się tylko człowiekiem, a popełnianie błędów jest przecież rzeczą ludzką. W tym tkwi naturalność. Zgadzam się w stu procentach. Kłamstwo towarzyszące życiu to ładna, ale brudna otoczka.
 Jasne, zgrywasz się. Po prostu przyznaj, że nie możesz wyrzucić mnie z głowy. To zrozumiałe.
 Jestem dupkiem, to już ustaliliśmy dawno temu, ale jak już mówiłem- mam granicę i wiem, że nie chcę przekraczać niektórych z nich. Mogę narzekać, obarczać go winą, oczerniać, wyklinać i co tylko jeszcze dusza zapragnie, ale nie zmieni to tego, że część tych rzeczy zrobił także lub tylko dla mnie. Steve bywał czasem patriotyczny do przysłowiowego porzygania i naprawdę nie szło na niego patrzeć, ale jednak pod tą wyidealizowaną maską nadal był moim przyjacielem. O tym nie zapomniałem. A raczej powinienem powiedzieć, że przypomniałem to sobie i nie zapomnę tego ponownie.
 By zostać ideałem, zwyczajnie musisz nauczyć się bycia kimś, kim tak naprawdę nie jesteś. Robisz to, czego chcą inni- chodzisz, mówisz, gestykulujesz, uśmiechasz się. Robisz za kukłę, której skazy przykrywane są przez kolejne warstwy fałszu. Ale zawsze, prędzej lub później, przyjdzie taki dzień, w którym maska zacznie pękać i człowiek zada sobie pytanie Kim tak naprawdę, kurwa, jestem? Zawsze.

2 komentarze:

  1. James bez stresu. Niestety prawda jest taka ze nie ma na świecie ideałów bo nie ma ludzi idealnych jednakże... Musze przyznać ze sa ludzie dla ktorych jestes ideałem mimo wszystko jaki jestes.

    OdpowiedzUsuń
  2. Zrozumiałe, mówisz? W sumie racja, bo przecież najchętniej miałabym cię u swego boku i nie wypuszczała z objęć, a już w ogóle byłabym cała w skowronkach, gdybym mogła oglądać ciebie i Rogersa radośnie tulących się do siebie z wiankami na głowach.
    No już trochę mniejszym jesteś dupkiem niż byłeś i udowadniasz to coraz częściej. Świetnie, że masz granice. Naprawdę świetnie.
    Tu też się zgodzę. Dobrze powiedziane. Stokrotnie bardziej wolałabym bohaterów z wadami niż wyidealizowanych Kenów i Barbie, którzy mają wyraz twarzy tęskniący za rozumem, a postawa rodzi w głowach myśli "co to nie oni".

    OdpowiedzUsuń