N, no coś właśnie czytałam na filmwebie o tym. Brzmi to dość, hm, śmiesznie i jednocześnie tak rozczulająco, że aż by się chciało, żeby padli sobie w ramiona. Jeszcze z innej strony wydaje się to być naprawdę świetne, jakby było to dowodem na istnienie prawdziwej przyjaźni ponad wszelkim podziałami. Wyczuwam kolejną falę Stucky po tym filmie.
Dużo to za mało. Dużo więcej paczenia.
Tumblr już przeżywa kolejną falę Stucky, więc boję się tego, co będzie, gdy naprawdę padną sobie w ramiona.
Może wyrwane z kontekstu trochę śmiesznie to brzmi, ale pewnie jakoś dobrze to wpasują. Przynajmniej mam taką nadzieję. Ma to miejsce podczas sceny po napisach z Antka i Bucky odpowiada na pytanie "Znasz mnie?". Widocznie samo "tak, znam" byłoby za mało dramatyczne.
Obaj panowie całkiem ładnie paczom, więc w sumie nie będę narzekać :P
I ciekawe jak będzie z tym wypuszczeniem trailera. DC i Fox narobili szumu w internetach, więc Marvel/Disney nie mogą być gorsi.
Pomogę. Jesteś całkiem miły jak na siebie.
W pisaniu... Nie mam pojęcia, bo nigdy czegoś takiego nie tworzyłam i nie widzę w tym nic fascynującego. W czytaniu... W moim przypadku jest to wynik czystej nudy i nie ukrywam, że poprawiają mi humor takie historyjki. Jest się czasem z czego pośmiać. Uwierz, chętniej poszłabym na spacer, ale że za bardzo nie mogę, to się zaczytuję w takich opowiastkach, bo literatura poważna na obecną chwilę mnie nudzi. Nawet nie masz pojęcia, jakie te teksty są pocieszne. A jak jeszcze niektórzy traktują to wszystko poważnie... no miodek. Ale nie, nie czytam tego dlatego, że mi się to podoba, bo czasem faktycznie jest to poniżej jakichkolwiek granic dobrego smaku. Ludzka wyobraźnia nie zna granic. Jeszcze lepiej jest wtedy, kiedy historie nie są osadzone w czasach wojny. Wtedy dopiero się dzieje!
A co to, stosujesz coś na kształt reguły wzajemności? No proszę. Trochę się uspołeczniasz. Jeśli nie chcesz, nie musisz odwzajemniać dobrych słów. Ale jeśli szczerze to powiedziałeś, to mi bardzo miło, że cię aż tak nie irytuję, jak sądziłam. Wypada podziękować.
Myślę, że masz rację.
Jak na mnie. A jak nie na mnie?
Nawet nie wiesz jak dobrze mi ze świadomością, że nie mam pojęcia, jakie te teksty są pocieszne. Może i mam w sobie coś z masochisty, ale nie aż tak, by czytać coś takiego. Wystarczyło mi jedno... malowidło, bo nie wiem jak inaczej można by to nazwać, na którym Rogers trzymał dłonie tam, gdzie z cholerną pewnością trzymać ich nie powinien Więcej nie chcę, kolejna trauma mi nie potrzebna. Zwyczajnie zaciekawiło mnie to, co mogłoby siedzieć w głowach osób, które wymyślają to coś. Swoją drogą, ciekawe co na to Rogers. I chwila, jak nie w czasach wojny? Znaczy, że w jakich innych?
Od razu uspołeczniam, zwyczajnie wydawało mi się, że tak wypada, a przynajmniej kiedyś wypadało. I tak, nie irytujesz aż tak bardzo. Ty przynajmniej nie zarzucasz mi ciągłego przeinaczania. Znaczy, wiem, że to robię, ale przecież nie przez cały czas.
I cóż, nazwałaś mnie mniejszym dupkiem niż zwykle, więc raczej nie będę za to zbyt wylewnie dziękował. Choć wypada, tak?
Czasem naprawdę nie lubię mieć racji. Niektóre rzeczy powinny ulec jednak zmianie.
N, nie zdziwię się, jak polecą do Marvela petycje, żeby w następnym filmie połączyć ich węzłem miłości.
OdpowiedzUsuńDłużej się nad tym zastanawiając, to w sytuacji Bucky'ego nawet bardziej prawdopodobne byłoby "Mhm", albo tylko skinienie, a nie aż dwa fakty na potwierdzenie, że go zna. Jednak faktycznie, gdy włoży się to w pełny dialog, z pewnością nabierze to wszystko większego sensu.
Wypuszczą trailer, ktoś nagra go kaloryferem i internety oszaleją. Na pewno. A ja już sama nie będę wiedziała na co bardziej czekać, na CW czy Deadpoola.
James, jak nie na ciebie? Też całkiem w porządku.
Neh, nawet nie zaprzątaj sobie tymi bzdurami głowy. Sama wiedza, że coś takiego jest, może wywołać traumę, więc lepiej pilnuj się, żeby na coś takiego nie trafić i nie pogłębić obrzydzenia. Co może siedzieć w głowach? Też bym chciała wiedzieć. Nie do końca jestem przekonana, że to jedynie fantazja. To coś jak żerowanie na popularności, może chęć wzbudzenia kontrowersji albo próba tworzenia własnych wyobrażeń na wasz temat i wyimaginowane przekonanie, że tak faktycznie mogło być czy nawet jest. Rogers pewnie z radości nie skacze i także nie rozumie, skąd to się, u diabła, bierze. W teraźniejszych. Coś na kształt "spotkania po latach". W jednym było, że z podkulonym ogonkiem odwiedzasz go, bo chcesz o sobie poznać prawdę i w ciągu paru dni... Dobra, nieważne.
To też uspołecznianie, bo to czujesz. Czujesz, że tak powinno być. Tylko jeśli nie chcesz, to nie ma sensu robić czegoś, bo "tak wypada". Małe fałszerstwo, choć dość przyjemne. Albo nazwać to można jakąś szeroko rozumianą kulturą osobistą.
Przeinaczenia zawsze można wyjaśnić. Nie oczekuję, że będziesz wszystko od razu łapał. Tak samo ja czasami nie ogarniam o czym pieprzysz. Normalka. Za to wypominam pierdołowadość i radosne Stucky. Wydaje mi się, że to wystarczający powód do nadmiernej irytacji.
Nie mi oceniać, czy wypada czy nie. Nazwałam rzecz po imieniu i raczej ciężko się z tym nie zgodzić, że jednak się na lepsze zmieniłeś.
Och tak, mnóstwo rzeczy powinno ulec zmianie.