N, też już wiem i zachwycam się tym pomysłem całą sobą, aż do porzygania. Celny strzał, panowie! (Celne strzały…?) Jeszcze pomysł z adopcją byłby znośny, ale to… Litości.
Duma mi nie pozwala być z niego dumną. Ani chwalić. Nie no, jak zasłuży to pochwalę.
Szkopuł w tym, że to bardzo obszerny argument i różnie go można rozumieć, ale jest cholernie prawdziwy. Przeżycia ukształtowały mu silny, ale też zniekształcony obraz siebie, w tym jest największa trudność. Czuje się niezrozumiany i ma do tego pełne prawo. Gniłby dalej, albo w końcu by wstał, żeby zwrócić na siebie uwagę. Celebryta jeden.
Śmieję się, bo gdybym poszła do takiego psychoanalityka, żadna terapia nie byłaby potrzebna. No chyba, że zmieniłby look na bardziej poważny, to wtedy mooooże.
Żeby móc skutecznie pomóc to jednak trzeba dobrze zdiagnozować. Krytyczne momenty są najlepsze na podjęcie działań.
/Cóż, to wciąż lepsze od omegaverse i któregoś z panów radośnie hasającego w stanie błogosławionym, prawda? Niewiele, ale jednak.
/Raczej nikt nie będzie tego podważał. Bucky ma tak pochrzaniony życiorys jak mało kto, a do tego ma nieco trudny charakter, co tylko utrudnia sprawę. Ale za to zawsze wie jak zwrócić na siebie uwagę.
/A wyobrażasz go sobie z okularami na nosie i w stylowym blezerku? To chyba niewiele by pomogło :P
/To oczywiste, ale Bucky jest na tyle trudnym przypadkiem, że tu zwyczajnie potrzeba kogoś więcej. Tylko, że Winnie za nic nie chce kogoś do siebie dopuścić. A nie chce ich do siebie dopuścić, bo ma problemy i diabelnie złe wspomnienia z nimi związane.
Steve, zrobiłeś mi smaka na ciasto. Jakieś konkretne szczególnie ci wychodzi? Cóż, straty brata współczuję. No ale tak, to zastanawiające, dlaczego się o tym nie pisze. Zazwyczaj wyciąga się przecież wszystko, co tylko się da, nawet spod tony kurzu.
Głębszym, to znaczy? Co na przykład mogłoby być czymś takim głębszym?
/Robię całkiem niezłą szarlotkę, nie chwaląc się. Jest to chyba jednak nieco zbyt mało heroiczne, by ktoś chciał o tym napisać. A z mojej biografii często wyrzuca się to, co choć trochę psuje obraz "bohatera", na jakiego mnie kreowano. Z tego samego powodu kiedyś dodawali tam kilka faktów, jak te o walkach, które wygrałem, a w których tak naprawdę nie brałem nawet udziału. Ot, propaganda. Dlatego niewiele pisali o moim życiu sprzed wojny. Moja rodzina była widocznie za mało amerykańska.
/Lubię szkicować portrety ludzi, którzy nie tylko nie pozują, ale też nawet nie zdają sobie sprawy z tego, że są moimi modelami. Nie wiem o czym myślą, co ich dręczy, a czasem nawet nie wiem kim są, więc odpowiednie przelanie tego na papier nie jest proste. Szczególnie jeśli chodzi o uchwycenie oczu. W nich tkwi wszystko. Jeden błąd, zła kreska, a czasem całkowicie zmienia to odbiór pracy. Wiem, nic odkrywczego.
Bucky, bo to ty wiesz wszystko, a nie ja. Chcę się czegoś dowiedzieć, to rozmawiam. Nie ja dzielę się z tobą historią swojego życia, ale ty ze mną. Chyba logiczne. Czy nie?
/Nie wiem wszystkiego, nie mówiłem, że tak jest, więc do czego niby pijesz? Nie powiedziałem niczego złego, nic nie zrobiłem, więc coś się tak uwzięła, kobieto? Nie wiem, mam za coś przepraszać? Jeśli mam, może chociaż oświeć mnie za co? No i jak powiem, że nie jest to logiczne, albo że jest niesprawiedliwe, to co to niby zmieni? Niech zgadnę - nic.
N, och, omegaverse. Czemu nie da się o tym zapomnieć?
OdpowiedzUsuńCoś tak czuję, że gdyby taki ktoś istniał w rzeczywistości, całkiem sporo ludzi ostrzyłoby na niego pazurki w imię nauki.
Zatem jedynym ratunkiem byłoby to, że po ataku śmiechu nastąpiłby moment, w którym kontakt wzrokowy zostałby zerwany. Patrzyłabym sobie radośnie w ścianę albo okno i już po chwili wnętrze wypełniłoby się należytą powagą. Nie, z Samem to awykonalne. Ten facet to chodzący uśmiech nawet wtedy, gdy się nie uśmiecha.
No i dlatego najpierw potrzeba by było kilku spotkań „zapoznawczych”, jeśli już znalazłby się ktoś odpowiedni. To tak jak z nieśmiałymi dziećmi – zanim cokolwiek zaczniesz robić, budujesz zaufanie przez jakiś czas, a potem przechodzisz do konkretów. Nie… przecież jest Wandzia! Zapomniałam o Wandzi. Ona wszystko załatwi.
Steve, ja tam bym uznała walkę z mąką, cukrem i klejącymi się jabłkami za heroiczny czyn. Te przekłamania, o ile można tak nazwać propagandowe twory, uważasz za coś, co nie powinno mieć nigdy miejsca?
I chyba kłopotem jest też to, że model szybko może zniknąć z pola widzenia. Próbowałeś naszkicować Bucka z ukrycia?
Bucky, hm, uwzięłam się, bo tak? Nie mam lepszego wytłumaczenia. I nie, nie masz za co przepraszać, nic złego nie zrobiłeś, nic złego nie powiedziałeś.
Dlaczego zgadujesz, że nic? Chyba nie chcesz mi powiedzieć, że nie biorę twojego zdania pod uwagę? I dlaczego taki układ miałby być niesprawiedliwy i pod jakim względem moje rozumowanie miałoby nie być logiczne?