23 października 2016

Astrid Löfgren

N, nie no, miejmy nadzieję, że jego potomkowie nie odziedziczyliby talentu do wpadania w tak wielkie tarapaty.
Szczerze mówiąc to obydwa odebrały mi mowę i zaczęłam się zastanawiać, jakim cudem takie coś istnieje. Przy pierwszym opku dotarłam do momentu mianowania jedenastolatki na "Panią Pod Porucznik i Agentkę" a później już nie dałam rady. Za to te drugie dociągnęłam do końca i przyznam, że spłynęła mi samotna łza, gdy nasz sierota spadał i umierał, i gdy później jeszcze okazało się, że Winter Shadow ma większe problemy, zaczęłam wątpić czy dotrwam - to dla mnie zbyt wiele - ale... Nie, to było tak złe, że jakikolwiek komentarz mógłby być równie żałosny co opko. Modlę się, żeby to była prowokacja. 
/Wątpię, by dało się tego uniknąć. Zwłaszcza z genami Gail, która poczęła Red Skulla. Ale dla niej jest jeszcze nadzieja, w końcu te geny mogły być Steve'a. Och, i córką Bucky'ego i Gail była Sharon. Więc gdyby ona i Steve w przyszłości zaczęli się spotykać, Steve jednocześnie byłby jej chłopakiem, najlepszym przyjacielem jej ojca, byłym narzeczonym jej matki i ojcem jej brata. Przy tym bycie siostrzenicą Peggy mogłoby się schować.
/Pierwsze opko jest po prostu naiwnie głupkowate, stąd jedenastoletnia pani podporucznik i to piękne wdzianko niemieckiej nastolatki. Drugie jest po prostu złe. Ale przyznaję, sceny śmierci to ona pisać potrafi, aż odbierało mi mowę z wrażenia. Ten Bakuś w scenie śmierci brata, to spadnie, to rozbijanie samolotu! I to użalanie się nad tym, że Wintera pewnie właśnie torturują, ale nie zareagowanie w kompletnie żaden sposób... 
Steve, więc teoretycznie generała Rossa można porównać do Hitlera w tym jego szaleństwie pod łatką bezpieczeństwa.
 Z Hitlerem sprawa była na tyle prosta, że od początku wiadomo było czego chce. Ze Schmidtem tak samo. A Ross? Nie wiadomo o co dokładnie mu chodzi. Chciał dopaść Bruce'a, ale żeby od razu zechciał doprowadzić do zgładzenia nadludzi? Coś musiało go do tego popchnąć, ale nie wiemy czym to jest.
Bucky, właśnie dotarło do mnie, że nie mam pojęcia, o czym rozmawiamy. Ale proszę.
 Och, dzięki Bogu, ja zgubiłem się już jakiś czas temu, ale wolałem się nie przyznawać.

1 komentarz:

  1. N, istna „Moda na sukces”, gdzie każdy z każdym orze jak może. Hm. Steve’a najbardziej w tym żal.
    No właśnie. Chciałam przeczytać to jeszcze raz, ale już opowieść została usunięta. Ubolewam. Ale poważnie, to fajnie, że młodzi ludzie mają jakieś pasje, ale litości…

    Steve, w konsekwencji sami nie wiecie, z czym macie walczyć i przeciwko jakiej sprawie. A to chyba jeszcze gorsze.

    Bucky, nie gryzę, więc trzeba było się przyznawać. Może zapobiegłoby to mojemu pogubieniu się. Ale nieważne. Jak tam proteza się sprawuje? W ogóle zapomniałam zapytać. Ma taką funkcję „przywołania”? Wiesz o co chodzi. Zapominasz, gdzie jest, jedno słowo i jest obok.

    OdpowiedzUsuń