7 kwietnia 2015

Astrid Löfgren

Z hałasem to o wygodę nie chodzi, bo dajmy na to: musisz się podkraść i ci tak zabrzęczy, no to koniec misji. Czyż nie? Jakbyś tak kiedyś znalazł całkiem przypadkiem kogoś, kto jeszcze żyje i pracował przy twojej ręce, to mógłbyś teoretycznie bardzo uprzejmie poprosić, żeby coś z tym fantem zrobili. Dla własnej wygody tym razem.

Ja nie o imieniu, a o pseudonimie, niemniej jednak rozumiem :)

To chyba trzecia rzecz, z którą się zgadzamy.
 Trzecia? Jakie niby były dwie poprzednie, bo coś nie pamiętam.
 To nie moja ręka, jest ich. Kiedy jeszcze byłem z Hydrą technicy przeglądali ramię przed i po każdej misji, więc nie było mocy by usterka przesądziła o powodzeniu zadania. Teraz ramię nie przechodziło konserwacji od niemal roku, więc nic dziwnego, że nie działa jak trzeba.
 Całkowicie przypadkiem natknąłem się na większość tych osób i z każdym uciąłem sobie krótką aczkolwiek uprzejmą i miłą rozmowę, więc niestety nie mogliby pomóc raz jeszcze. Choć przyznaję, mieliśmy przednią zabawę.
 

1 komentarz:

  1. Pierwsza jeszcze kiedyś w zamierzchłych czasach, druga o tym, że byłeś dupkiem.

    Mnie by na twoim miejscu wnerwiało, gdyby tak chrzęściła przez jeden skurcz mięśnia. Bo mi o ten hałas od płyt chodzi. Wcześniej tego nie było?

    No patrz, co za pech. Z pewnością docenili twoją uprzejmą postawę. Na pewno żaden się nie uchował tak całkiem przypadkiem? No pech jak nie wiem!

    OdpowiedzUsuń