No to też nie miałbyś o czym opowiadać. Szkoda. Cudze historie zawsze są ciekawsze niż własne, nawet jeśli traktują o kompletnych bzdetach.
Cieszę się, że masz miłe wspomnienia.
Ze mną byś zatem na temat wiary nie podyskutował, bo pewnie moje podejście do twojego obecnego jest podobne :)
Ale pamiętam, jak Becca miała dosyć tego, że nazywam ją dziewczynką i nie chcę ze sobą wszędzie zabierać, więc wzięła nożyczki i obcięła swoje długie niemal do pasa loki na krótko. Miała jakieś osiem, może dziewięć lat, więc można wyobrazić sobie jak wyglądała. I cóż, potem obraziła się na mnie jeszcze bardziej, bo nie mogłem się z niej nie śmiać.
W Nowym Jorku mieszka nordyckie bóstwo, więc ciężko być zatwardziałym ateistą. Podczas wojny Dugan próbował przekonać mnie do zmiany wyznania w papierach, bo paradowanie po nazistowskich Niemczech z żydowskim wyznaniem na nieśmiertelniku było jak prośba śmierci.
O mamo, jakie poświęcenie z jej strony... Musiała naprawdę cię kochać.
OdpowiedzUsuńMnie tam nordyckie bóstwa nie przekonują, chociaż gdyby to Odyn mieszkał gdzieś tutaj, albo Freja, to moooże, ale chyba bardziej brałabym ich za kosmitów. Loki działa mi na nerwy: zarówno ten "wasz", jak i ten z mitologii. Jak ja gościa nie cierpię...
Skoro próbował, to rozumiem, że nie dałeś się przekonać do zmiany?