James, czyli się o niego troszczyłeś, co mogło wynikać z wrażliwości na jego krzywdę, a sam mówisz, że wolałeś brać wszystko na siebie (bo który przyjaciel biernie patrzy na mizernego towarzysza, kiedy coś mu zagraża? No raczej jeśli prawdziwy przyjaciel, to żaden), a jednocześnie również kierowała tobą troska i strach o własny tyłeczek. A więc reasumując tak bardzo się nie myliłam. Nie jesteś wrażliwy teraz (nie jesteś?), ale byłeś kiedyś. I mnie raczej nie przekonasz, że nie. Chociaż...Myślałem, że do księżnej, hyh... Skoro książęca mość odnosi się do księcia, jak mówi się do księżniczki? Zapominam języka, mogę popełniać błędy, nie przeczę.
Dowcipniś. Książęca mość? A to nie do księcia? Mniejsza, bo sama nie wiem. Książęca mość wybacza i dziękuje.
Chociaż, co?
Gdyby matka Rogersa nie była pielęgniarką, idiota nie dożyłby wieku dwucyfrowego. Ja próbowałem dopilnować tego, by zaliczył choćby pełnoletność.
Mój tyłek obrywał wiele razy, ale podrosłem, dojrzałem i nauczyłem się bić jak trzeba, więc było już znacznie łatwiej.
Wrażliwość to jednak nie jest moja najmocniejsza strona.
James, wasza wysokość? Tylko to mi przyszło do głowy. Nie wiem. Albo dodać "jej" do reszty i już jakoś ładniej brzmi.
OdpowiedzUsuńChociaż to, że jednak mógłbyś mnie przekonać, że wrażliwy nie byłeś.
No dlaczego o biednym Stevie'm tak brzydko mówisz. Co się nie wspomni, to kretyn, albo idiota.
Jak już jesteśmy przy Stevie, to aktualnie chciałbyś się z nim spotkać czy raczej dalej jesteś na nie, jak miesiąc, czy tam dwa, temu? BEZ SKOJARZEŃ.