19 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, co ty chcesz, bardzo podobne do parówki. Takiej większej. Wyrośniętej. Zmutowanej.
No już tak nie zwalaj na niego wszystkiego :P Połowa winy jest moja... dobra, 1/4 może, bo mimo, że rozumiem o co mu chodzi i że wcale nie chce robić mi na złość, to i tak zinterpretuję to inaczej :D Jakaś się wyczulona zrobiłam.
A on nie lubił tego "DżejDżej"? :D Ojej, czemu go tak nie nazwała wcześniej, kiedy jednak odczuwał coś więcej niż zobojętnienie :/ Bardzo ubolewam.
Ten cytat dobrze znam (o dziwo!) i często do niego wracam. Za często.
Te cholerne Stucky mnie dobija. Ale tak, nie dziwię się, że takie coś istnieje :P
O tak, włamanie się do czyjegoś domu i pokazywanie obcemu dziecku tytanowej parówki jest bardzo, ale to bardzo normalne :P
No i widzisz jak biedaczek ma z tobą źle :(?
Dobrze, specjalnie dla ciebie napisze alternatywne zakończenie tej sceny. Z użyciem tej ładnej, starannie wypolerowanej piąstki. 
Oni czasem rzucają do siebie takimi tekstami, że niejedna para mogłaby im ich pozazdrościć :P 
To jest jedyny ship, którego istnienie jakoś bardzo mnie dziwi. I jaką ma trwałość! Pierwsze ff, które z nim widziałam pochodziło z 2005/6 roku!
Steve, a co tam u Peggy i Beccy (szlag mnie trafi przez te odmienianie)? Jak Becca zareagowała na to, że żyjesz? 
Naprawdę lubię spotkania z nimi, ale są one jednocześnie trochę... bolesne. Słucham o tym, jak przeżyły życie, o tym, kim zostały ich dzieci, wnuki i prawnuki- często wielokrotnie, bo zapominają, że mi o tym mówiły- i czuję żal, że mnie to ominęło.
Chyba tak jak zareagowałby każdy, kto zobaczyłby swojego zmarłego przed siedemdziesięcioma laty przyjaciela. Który wygląda zupełnie tak samo. Na początku nie wierzyła w to, że to ja i wcale się temu nie dziwię. Z czasem zaczęła jednak mi wierzyć, bo wiedziałem rzeczy, których nie wiedziałby nikt podszywający się pode mnie. Jednak okazało się, że z czasem i ona zaczęła chorować.
James, z autopsji czyli co takiego się dowiadywałeś, grając głuptaska?
Chyba wykorzystam czasem ten patent. Kolor włosów mnie zobowiązuje.
A to nie zawsze. Osobiście nie mam wcale mniejszych oczekiwań, więc się trochę nie wpasowuję w twoją hipotezę. A to pech.
Ja niczego nie hipotetyzuje. Jest takie słowo, nie?
Dowiedziałem się kilku ułatwiających mi sprawę rzeczy. Kilka ogólników, kilka szczegółów i dobre połączenie faktów i viola!
Nikogo nie musiałem udawać. Wystarczyło tępo wpatrywać się w ścianę, a w tym miałem już dość sporą wprawę.

1 komentarz:

  1. N, a skąd. Nie ma w tym nic dziwnego. Do ciebie nigdy nie zajrzał facet z tytanową parówką? :P
    Na pewno bardzo przeze mnie cierpi biedaczek.
    Ojej, dziękuję ♡
    No ja zazdroszczę :( nie dane mi słyszeć tak wyniosłych słów, a zamiast tego mam "znowu za zimne te kotlety" :P
    Czekam aż stworzy ktoś coś w rodzaju Shulk czy coś w ten deseń...

    Steve, Alzeimer, zgadza się? Mam nadzieje, ze obie miały świetne życie. Trochę te spotkania musiały być... dziwne. I dla ciebie i dla nich.
    Dobrze, że zawału przez to nie dostała. Peggy tak samo.
    Becca wspomina czasami o Buckym?

    James, wstaję i zaczynam klaskać, bo jest.
    A jakich to rzeczy na przykład?
    No tak, nie musiałeś udawać. Zgadza się. Teraz też nie musisz udawać, jak chcesz się czegoś dowiedzieć dzięki tej, hm, alternatywnej metodzie?

    OdpowiedzUsuń