N, tylko trochę to zbyt polskie. Chociaż... Może młodzież chętniej zaglądałaby do historii.
Ach, to dlatego Steve go tak szukał. Gdyby nie lód, pewnie nawet nie zawracałby sobie głowy pościgami i ewentualnym wsadzaniem Bucka w imadło - o ile miał coś z tym wspólnego.
No i na koniec życzę wam wszystkim szczęśliwego Nowego Roku!
/Ale przynajmniej ksywka miałaby jakiś głębszy sens, bo spora większość Polaków nie skojarzyła raczej "Winter Soldier" z akcją wykrywającą amerykańskie zbrodnie, ani z piosenką "Summer Soldier". I teraz tak na to patrzę i stwierdzam, że pseudonim Wyklęty Żołnierz nie jest wcale taki zły.
/No ba, że to oni go tam wpakowali. Bucky, egoista jeden, nie chciał im zdradzić sekretu swojej urody, więc musieli inaczej to z niego wyciągnąć. Tony i Ross też ścigają go z tego powodu, bo latka lecą, włosy się przerzedzają, zmarszczek coraz więcej...
/Odchodząc trochę od tematu. Kolejny dowód na istnienie Stucky:
Bucky: What... What happened...?
Natasha: You died, James.
B: Oh... that again... That trick never works... How long... have I been... Hey, where's Steve?
Bucky właśnie dowiaduje się, że znowu umarł, i że znowu niemal go wskrzeszono, ale go to nie obchodzi, bo ważniejsze jest to, gdzie jest Steve.
Yelena, wiem, wiem, ale chodzi mi głównie o sztywność, bo pewnie sporo go kosztuje, żeby w miarę normalnie funkcjonować.
Za bardzo się tym nie naje, ale to nowość, że "przepada" za jabłkami. Jeszcze bardziej jestem przekonana, że jest jak dziecko. Nic, tylko mu robić papki z ryżu, jabłek, cynamonu i z domieszką czekolady. Już się zmartwiłam, że to on padł ofiarą twojej kuchni. Cóż, kolejna kobieta, która poległa w walce z makaronem i serem.
/W miarę jest tutaj kluczowe. Potrafi podłapać zachowania, które pozwolą wtopić mu się w tłum, potrafi postępować według schematów, ale to tylko udawanie, granie roli, nic więcej.
/Och tak, dam mu blender na urodziny. Będzie przeszczęśliwy, mogąc robić papki i koktajle ze wszystkiego. Kto wie, może pizza w wersji zmiksowanej by go przekonała?
/Potrafię rozbroić bombę, nie potrafię poradzić sobie z zapiekaniem makaronu. To, co tu dużo mówić, dość żenujące.
Steve, z tego, co mówisz, to nawet nie ludzki arsenał, skoro traktują te osoby aż tak bardzo przedmiotowo, ale nie mam żadnego synonimu. To po prostu jest straszne. I przykre.
Nawet wbrew jego woli?
/Szczerze powiedziawszy, nie sądziłem, że wygląda to... w ten sposób, póki Maria nie udostępniła mi dostępu do rejestru. Przeglądałem go, czytałem o członkach drużyny i chyba wtedy to we mnie uderzyło. Są tam dane Clinta, szczegółowo opisane jego wyniki w łucznictwie, jego przeszkolenie, wzmianka o tym, kto go szkolił. Wspomniane jest, że jest żonaty, że ma dzieci, ale nie ma ani słowa o tym, jakim jest człowiekiem, jakim jest ojcem. Cała praca Sama, jego poświecenie, posumowane zostało w krótkim przypisie o pracy w Biurze Weterana. Widziałem nawet kartę Bucky'ego - "nieprzewidywalny", "zagrożenie".Tyle o nim napisano. I tak, to jest przykre.
/Jeśli nie będzie innego wyboru to tak.
James, a są takie krótkie, dość przyjemne nawet dla tych, co to nie mogą takiego czegoś wytrzymać bez zająknięcia. Nie przypomina to ani jogi, ani medytacji. Trzeba tylko wiedzieć, na czym skupiają się myśli. Zależy czy myślisz emocjami, czy myślami. Wiem, brzmi jak masło maślane. Do tego rodzaju bólu chyba nie da się przyzwyczaić, co?
Coś takiego, przez co aż tak bardzo nie cierpisz, choć jest w tym tęsknota i ból, ale mimo wszystko jest to szczęśliwsze wspomnienie, niż te, kiedy wszystko się posypało.
/Pytasz, czy myślę emocjami czy myślę myślami? Nie żebym coś, ale nie da się ująć tego jakoś tak, no wiesz, po ludzku? Nie bardzo wiem, jaka jest między tym różnica, ani jak myśli się inaczej niż z pomocą myśli. I czy w ogóle da się myśleć bez myśli. Cóż, jestem chyba głupszy, niż przypuszczałem.
Do każdego rodzaju bólu da się przyzwyczaić. Zawsze będzie się go czuć, ale jednak z upływem czasu można nauczyć się z nim żyć. Bo po prostu nie ma innego wyjścia.
/Czasem wraca do mnie coś z Brooklynu. Pamiętam, że kiedyś było naprawdę gorące lato, a noce były tak parne, że nie dało się wytrzymać w mieszkaniu. Wyciągaliśmy wtedy ze Steve'm materac na schody przeciwpożarowe i tam spaliśmy. Nie byliśmy jedyni, wiele osób tak wtedy robiło. Teraz to już by zwyczajnie nie przeszło.
/Czasem wraca do mnie coś z Brooklynu. Pamiętam, że kiedyś było naprawdę gorące lato, a noce były tak parne, że nie dało się wytrzymać w mieszkaniu. Wyciągaliśmy wtedy ze Steve'm materac na schody przeciwpożarowe i tam spaliśmy. Nie byliśmy jedyni, wiele osób tak wtedy robiło. Teraz to już by zwyczajnie nie przeszło.