31 maja 2016

Astrid Löfgren

#1 Bucky przypomina naburmuszoną księżniczkę. Ale dodaje mu to uroku. Nawet nie myślałam, że polubię momenty, w których bije rekordy marudzenia i straszenia wzrokiem.
Podobnie jak poprzedniczce, mi także najbardziej podoba się końcówka. A najbardziej to, że nie powiedział "Dasz radę", ale użył liczby mnogiej. To takie łączące, pocieszające.
I ciekawa jestem, o ilu jeszcze istotnych rzeczach Winnie "zapomniał".
#2 N, coś mi chyba umknęło. Ubił kogoś? Toż to cud.
W ogóle nie wiem jak ktoś mógł pomyśleć, że w Hydrze to sami terroryści działali. Taki Winnie przecież też nic złego w zasadzie nie zrobił. I działał charytatywnie. Pewnie ramię w ramię ze Steve’m, tylko zapomniał. Wnioski nasuwają się same. A ludzie się czepiają i z biednej Hydry robią drugą Al-Ka’idę.
Bo właśnie za dużo już pelerynek. Powinni dodać do tego outfitu jakiś inny, charakterystyczny element. 
/Obawiałam się właśnie tego, że przeszarżuję z tym narzekaniem i to jego naburmuszenie wyjdzie aż nazbyt przesadzone. Ale skoro nazwałaś go naburmuszoną księżniczką, wyszło w miarę tak, jak miało wyjść. Uff.
/Bucky powoli zaczyna dopuszczać do siebie myśli pt. nie "ja", ale "my". A to spory krok w przód, który pozwoli mu zrozumieć, że odpychanie od siebie ludzi nic mu nie da. 
/Lepiej spytać "o ilu jeszcze istotnych rzeczach Winnie nie zapomniał". Mniej rzeczy do wymieniania :P

/Stark wspominał coś o niewinnych osobach, które zabił, a z kontekstu wynikało (przynajmniej dla mnie), że chodziło właśnie o akcję w Berlinie.
/Winnie zapobiegał po prostu przeludnieniu, robił kuku brzydkim panom, więc nie wiem o co ludziom chodzi. Pierce to samo. Ten dobry facet miał znakomite plany na zaprowadzenie pokoju na świecie, a ten wstrętny Fury na spółkę z Natashą wszystko zepsuli. A Steve tak się starał przegrać!
/Za dużo? Stanowczo za mało. Chociaż nie, Odyn też ma pelerynkę, cała jego straż nosi pelerynki, więc jednak trochę by się tego uzbierało. 
Steve, byłbyś w stanie go nawet zabić?
Czy ty w tym momencie sugerujesz, że postąpiono by z nimi tak samo, jak z Bucky’m? Opowiedział ci, co mu robili, żeby go złamać?
Dr Swann zdobyła twoje zaufanie?
Myślę, że wszystko zmierza w tym kierunku. Spisywanie, odbieranie praw, tworzenie specjalnych placówek - wszystko kojarzy się z jednym. 
/Jeszcze niedawno nawet nie przypuszczałbym, że będę rozważał taką opcję, a teraz... Muszę przyznać, że trochę przeraża mnie myśl, że nie potrafię już odpowiedzieć twardo "nie" i być w stu procentach pewnym tej odpowiedzi. 
/Sugeruję tylko, że mogłoby się to skończyć w ten sposób. Nie mogę być tego pewny, ale przeczucie każe mi sądzić, że byliby do tego zdolni. I nie, Bucky nie rozmawiał ze mną na temat... metod, których mogliby użyć. Wyraźnie sugeruje, że nie chce poruszać takich tematów.
/Skoro T'Challa zdecydował się wpuścić ją do swojego laboratorium i powierzyć jej pracę nad programowaniem Bucky'ego, musi jej ufać. W takim razie ja także mogę. 
/Wiesz, że w niektórych krajach Nieludzie nie mogą założyć rodziny? Że można odmówić im wejścia na pokład samolotu, statku, do pociągu? Zameldowania w hotelu? Że w niektórych miejscach można odmówić im udzielenia pomocy lekarskiej? Ponieważ ludzie się boją. Taki stan rzeczy, takie restrykcje nie powinny mieć miejsca. 
Bucky, znając życie to nie, nie domyślam się dobrze, ale lepiej będę siedzieć cicho. Ubezpieczony zawsze przezorny, nie? Powiedz mu o tym, zamiast za każdym razem wywracać oczami. On też musi czuć się sfrustrowany.
No wiem, ale o taką ogólną zależność mi chodziło. Na jakiej podstawie porównujesz siebie do nich? Może znasz kogoś, kto może znać kogoś, kto zna kogoś, kto wie gdzie jest reszta i kody aktywacyjne.
Nie zawsze twoja skłonność do plątania jest przyczyną tego, że wyciągam pochopne wnioski.
Ta? Postaraj się bardziej, to może ktoś ci uwierzy.
/Nie dowiesz się tego, czy się mylisz, póki się nie upewnisz. Jak już kiedyś mówiłem, wszechwiedzący niestety nie jestem i nie odgadnę o co ci chodzi. Poza tym, to wcale nie prawda, że za każdym razem przewracam oczami. I nie zamierzam się do niczego przymuszać, bo Rogers może czuć się sfrustrowany. Będę chciał mówić, wtedy powiem.
/Ym, poważnie pytasz? Porównuję się do nich, bo jesteśmy podobni. Tworzono ich na podobieństwo Żołnierza, więc to chyba nic dziwnego. Przeprano im mózgi, zaprogramowano hasła, wsadzono do komór, użyto kilka razy, a potem odstawiono na półkę, bo przestali być potrzebni. Trudno nie zauważyć podobieństwa. 
/Najpierw sam musiałbym sobie uwierzyć, prawda?

O.

Haha skleroza Bucky'ego to już osobny byt do fanowania <3
I daje nadzieję.
Raczej wszyscy obchodzą się z nim jak z jajkiem. Ale w sumie jak można inaczej z kimś co tyle przeszedł. Jedyne co ja bym wymagała od takiej osoby to tylko bądź aż tyle - niech mówi to co myśli/czuje.
Czyli szykuje się nam wylew uczuć, których u Barnesa nie ma ;D/nie były wypowiedziane xD
/Cóż, nie jest to coś, czego powinno być się fanem, bo trochę jednak nie wypada (jeszcze Bucky usłyszy, że naśmiewamy się z jego pamięci, i się chłopak załamie), ale i tak zawsze mnie to rozbraja.
/Wiesz, zawsze Bucky mógł powiedzieć to na zasadzie "Zadowolony? Wspieram cię, jestem grzeczny, więc dajże mi wreszcie, facet, święty spokój" :P.
/Bucky może udawać takiego do przodu, ale nawet ślepiec zauważyłby, jak niewiele brakuje, żeby gość się posypał. Dlatego traktowany jest tak, nie inaczej. Ale raczej zmieniłabym te wymagania na "Tylko bądź i z łaski swojej poinformuj nas czasem o tym, że ktoś może próbować nas zabić".
/Wylewem uczuć bym tego nie nazwała, ale na pewno będzie to spojrzenie z innej, bardziej szczerej perspektywy. 
Nie da się tego wynagrodzić. Jak i cofnąć czasu. Więc może lepiej z tej strony na sprawę nie spoglądać? 
/Wiem, że niestety czasu nie da się cofnąć, wiem bardzo dobrze, może użyłem też nie do końca trafionego określenia, ale nie zmienia to tego, że nie potrafię ot tak zacząć patrzeć na to inaczej. 
Zapomniałbyś wyciągnąć bambino z kąpieli, albo przewinąć. Ale każdemu wpadki się zdarzają.
/Ależ zabawne. Może od razu ubezwłasnowolnijmy mnie i gdzieś zamknijmy, bo mogę zapomnieć o wyłączeniu pieprzonego żelazka czy o zakręceniu gazu. Ale co tam, wpadki przecież się zdarzają.

30 maja 2016

O.

#1 Końcówka najlepsza.. Jakby na wspomnienie tego, jak może kiedyś zachowywali się w okopach.
Sama na miejscu Bucky'ego wykorzystywałabym na swoją korzyść szwankowanie pamięci, ale informacje o innych żołnierzach mógłby prędzej przekazać. Nawet jeśli dalej nikogo nie traktuje jako przyjaciół.
[link] w mojej wyobraźni oni tak ciągle na siebie spoglądają ;o
#2 Ale nie dajesz mu Wakadnowskich śliwek! :(
Już słyszę krzyk fangirlowy na ten przytulas, może ludzie z Marvela woleli zadbać o swoje bębenki? ;D
Grumpy! Ale do postaci tej pasuje tylko kot, z psem go nie widzę.. Cap jest jak piesio. 
/Tak przeglądałam instagrama, do którego podrzuciłaś link, i znalazłam to. Uwielbiam :P Ale przechodząc do rzeczy - ta końcówka miała być właśnie takim małym przebłyskiem tego, że pod tą skorupą ciągle jest cząstka tamtego gościa. Mały przebłysk, ale mówi dużo.
/Bucky przecierpiał tyle, że chyba nikt nie ma mu jakoś szczególnie za złe tego, że czasem wykorzystuje problemy z pamięcią na swoją korzyść. Jednak czasem przesadza i nie mówi nikomu niczego, czasem zachowując dla siebie informacje, które powinien przekazać reszcie. Jak w tym przypadku.
/A wiesz, że w mojej jest podobnie :P? Bucky nie traci czasu na takie opisy, ale Steve za to będzie zwracał na to większą uwagę. A muszę wreszcie zabrać się za jakąś notkę z jego perspektywy. 

/Winnie dostanie banana. Może być? Takiego prawdziwego, bez grama chemii. 
/Ale gdyby nie to, byłby to pewnie najbardziej rozpowszechniany gif z wszystkich marvelowskich filmów :P
/Bo Bucky jest jak kot - śpi w dziwnych miejscach, jest humorzasty, chodzi własnymi drogami, mruczy, gdy drapie się go... A nie, czekaj, to ostatnie nie. 
Wiesz, może udawaj że się przed nim chowasz, on się będzie zakradać. Takie ćwiczenie połączone z odbudową relacji. Facet ma mentalnie 90tkę, chyba wie jak zadbać o siebie? Ale dbaj i martw się. Tak robią przyjaciele.
/Bucky może i ma prawie sto lat według metryki, ale tak naprawdę to wciąż dwudziestoparolatek. Z bagażem doświadczeń, którym mógłby obdzielić sporą grupę osób, ale jednak. Kiedy... spadł, miał dwadzieścia trzy lata. To naprawdę niewiele. Oczywiście nie sugeruję teraz, że Buck nie potrafi o siebie zadbać, skądże. Jest tutaj, żyje, więc pokazał, że potrafi. Ale to mój przyjaciel i chcę mu pomóc, jakoś wynagrodzić to wszystko. 
Tak. Minutę ciszy robię.
/Okej... Ja mam to gdzieś, a ty robisz minutę ciszy. Coś tu chyba jest nie tak, nie sądzisz? Poza tym, za czym tu płakać? Dobra, dziecka nie zrobię. Może i dobrze? Byłbym beznadziejnym materiałem na ojca.

Astrid Löfgren

N, też odniosłam takie wrażenie. Bannera raczej by do takiej klateczki nie wsadzili. Chociaż kto wie, gdyby jednak, to może znów liczono by na zbawienne działanie prądu. Kto by tam myślał, że prąd zamiast trzymać w ryzach, rozjusza jeszcze bardziej. A i Hulk byłby zadowolony, w końcu nie ma to jak rozróba.
Jeszcze się okaże, że tak naprawdę Hydra to organizacja charytatywna. Aż nie wiem, czy bardziej przeraża mnie zabójcza sekwoja czy wyraz twarzy tego człowieka rodem z „Krzyku” Muncha.
Oj tam, Evans mógłby wyglądać zacnie w takim wdzianku. Trzeba by tylko zrezygnować z pelerynki i pięknych, kapitańskich butów. Mogłoby być cudnie.
/Fakt, raczej mieliby tyle rozumu, by Hulka tam nie wsadzać, ale takiego choćby Lasha czy innego Inhumana pewnie by już tam przymknęli. Winnie jest problemowy, ale bez broni nie wyrządzi jednak jakiś wielkich szkód. Choć jednak z tego, co mówił Tony, można wywnioskować, że kilka osób w Berlinie zdążył ubić. 
/No ba, żebyś wiedziała. Przecież to logiczne, wystarczy pomyśleć: Kapitan Ameryka jest w stanie podnieść Mjolnir - Kapitan jest podwójnym agentem Hydry - Hydra to najbardziej prawa organizacja na ziemi. Proste :P! I pozwól, że przemilczę temat sekwoi. 
/Dlaczego zrezygnować z pelerynki? Loki ma pelerynkę, Thor też, Vision także, więc dlaczego i Cap nie mógłby jakiejś mieć? Tak majestatycznie powiewałaby na wietrze! Tylko mogłaby wplątywać się w koła motoru, jeśli byłaby zbyt długa...
Steve, a jeśli zaprowadzi? Jeśli jego złość śięgnęła takiego poziomu, że zechce zrobić wszystko, żeby dać ci nauczkę?
Czyli jeśli się tych ludzi nie przekona, resztę życia mieliby spędzić w więzieniach?
Co? Pracowała nad urządzeniem, które mogłoby bez problemu zabijać takich ludzi jak ona sama? Nienawiść zawsze zostanie. Ludzkość przerabiała to już wiele razy. Nigdy nie wyciągnęliśmy właściwych wniosków i historia zatacza koło. Niestety. 
/Rozumiem, że Tony może być wściekły na mnie. Całkowicie to rozumiem i nie mogę mieć mu tego za złe. Jeśli jednak on lub ktokolwiek inny spróbowałby skrzywdzić moich przyjaciół w jakikolwiek sposób, tego już nie przyjąłbym z pokorą. Zrobiłbym wszystko, by pożałował tej decyzji.
/Zawsze jest jakiś sposób, by przekonać ludzi do tego, by wypełniali rozkazy. Wystarczy spytać Bucky'ego.
/Doktor Swann nie powiedziała mi o sobie wiele, więc nie jestem raczej odpowiednią osobą, która powinna tłumaczyć jej działania. Wiem tylko, że na początku pracowała z ojcem, po jego śmierci próbowała dokończyć ich wspólne dzieło, ale jak sama powiedziała - przejrzała na oczy i zorientowała się, że nie tworzy czegoś, co zapewni światu bezpieczeństwo, a coś, co może pogrążyć go w jeszcze większym chaosie. Nie wiem, czy miała już wtedy swoje moce, czy zyskała je nieco później. Takie wypytywanie o wszystko, byłoby nietaktem. 
Nie da się też nie zauważyć, że historia naprawdę zatacza koło. Dlatego tak boję się, by tym razem spisywanie ludzi na listę nie skończyło się tak samo.
Bucky, a o tym mówić nie potrafisz, nie chcesz, wszystko na raz? Chyba domyślam się, o co może chodzić. A jak by było, gdyby nie zadawał tego typu pytań, tylko był obok? Potrafisz to sobie wyobrazić? Myślisz, że byłoby wtedy lepiej?
Ludzie potrzebują mieć obok ludzi, którzy są do nich w jakiś sposób podobni. Ty też. Tym bardziej, kiedy czujesz się totalnie wyobcowany, niepasujący, niepotrzebny. Nic w tym popieprzonego. Ty nie wiesz, ale ktoś przecież może wiedzieć, jak tam trafili. Chyba.
Widocznie źle to odebrałam, mój błąd.
Nie, nie sądzę. Gdybyś chciał pójść i strzelić sobie w łeb to byś to po prostu zrobił. I to najpewniej wtedy, kiedy wszystkim wydawałoby się, że jest z tobą całkiem w porządku. Może nie pała wielką miłością, ale jest w stanie zrozumieć twoją sytuację i chce ci pomóc. To już świadczy o tym, że stosunek do ciebie zmienił bardzo. Już jesteś w kawałkach i cholernie mocno potrzebujesz kogoś, kto cię poskłada, zanim będzie w ogóle mowa o tym, żebyś chwytał za broń w imię „większego dobra i górnolotnych haseł Steve’a”.
/Skoro się domyślasz, miejmy nadzieję, że domyślasz się dobrze. I chyba tak, gdyby darował sobie całą tę... troskę, byłoby pewnie prościej. Zwyczajnie mnie tym... krępuje, że tak powiem. Nie wiem jak mam reagować. 
/Nie chcę ich mieć obok. Właściwie wolałbym ich mieć jak najdalej od siebie przez zdecydowaną większość czasu, ale... Potrzebuję po prostu świadomości, że ktoś, gdzieś jest podobny do mnie. To wystarcza. Ale kiedy wszędzie wokół słyszę, że to zagrożenie, które trzeba wyeliminować i nic więcej, nie potrafię myśleć o sobie inaczej niż tak. Jestem w końcu jak oni. I tak, ktoś pewnie może o tym wiedzieć. Tylko kto? Większość odpowiedzialnych za to ludzi wybito, żeby nie wyjawili miejsca pobytu uśpionych i ich... kodów aktywacyjnych, że tak to nazwę.
/To raczej mój błąd, nie twój. Wiesz, że mam skłonność to plątania, więc pewnie dlatego coś źle odebrałaś.
/Nie jestem w kawałkach. Trzymam się, jest dobrze,

O.

No właśnie zauważyłam jakieś "sado maso" podejście Twoje do niego ;D Wielbisz, ale dokopiesz :D No cóż, różne miłości mają różne oblicza :D
Może on już chciał mieć wprawę w przytulaski ze Steve'm? Pewnie on jak obejmuje to też "przydusza" xD
Już wiemy, kto był inspiracją Sebastiana Stana.. Jak chce mogę mu swojego aspołecznego kota wysłać xD
[link]
/Sado może tak, ale maso zdecydowanie nie :P I niech chłopak nie narzeka, ostatnio go oszczędzam. Ba, jestem nawet lepsza niż Marvel, bo ja go nie zamroziłam!
/Wiesz, jednak przytulasek z tyłem siedzenia Steve'a, a przytulasek ze Steve'm to nie to samo. I wciąż mam za złe Marvelowi, że nie dał im się objąć. Czekali na to siedemdziesiąt lat, należy im się. Chociaż może Marvel uznał, że nie, bo jeszcze ktoś uznałby to za zbyt mało hetero :P?
/Inspiracja jest tylko jedna i jest nią on.
Bo po prostu nie chce być zauważonym. Ale może i lepiej, że nie dajesz rady się zakradać do niego, byłbyś już zwykłym stalkerem, a tak Bucky może się przygotować na ciebie ;D
/Wiem, że Bucky nie chce być zauważony. Ale skoro lubi skradać, nie mogę mu tego zabronić. Choć Sam grozi mu, że jeśli jeszcze raz zajdzie go z zaskoczenia, kupi mu dzwoneczek i przywiąże do kostki. 
/Buck ma tak wyczulone zmysły i takie... przeszkolenie, że nikt nie da rady się do niego zakraść. I nie jestem stalkerem. Zwyczajnie się o niego martwię.
Sprawdzałeś, czy wszystko masz?
/Nie mam. Czy ta informacja zmieniła twoje życie?

#40 Bucky

***
30 maja 2016

/Nienawidzę czasu, który muszę spędzać w towarzystwie tych ludzi. Od kiedy tu jestem, nie żaliłem się żadnemu z nich. Ani razu. Wychodziłem po prostu z założenia, że skoro mnie nie obchodzą ich problemy, nie mam powodu, by spowiadać się im z własnych. Tylko, że to nie działa chyba w obie strony. Przynajmniej nie dla Rogersa, który zdaje się uważać, że jego przyjaciele powinni zostać moimi przyjaciółmi. Tylko kto powiedział, że ja tego chcę? Nie chcę, zdecydowanie nie. Mogę rozmawiać z Wilsonem, który wciąż wydaje mi się być najnormalniejszy z całej tej zgrai – wliczając w to  Rogersa – ale nie mam zamiaru nawiązywać jakiejkolwiek bliższej znajomości z całą resztą. Więc do czego potrzebne są mi informację o tym, że Barton tęskni za swoimi szczeniakami – po jakiego diabła więc wplątywał się w cały ten syf? – a Maximoff znów o coś się obwinia? Mam własne problemy, nie muszę zaprzątać sobie głowy jeszcze tymi ludzi, którzy nieszczególnie mnie obchodzą. Zwłaszcza, że wciąż mam wrażenie, jakby mózg miałby mi zaraz wybuchnąć, rozsadzając czaszkę. 

O.

Nazwa ładna i oddaje to, że właściwie to do wszystkich postaci, no prawie można tu w odpowiednim czasie zadać pytanie. Jestem już w domu i teraz widzę obrazek pod informacją z notkami! Jestem zachwycona! To prawie jak serduszko! <3
A może on po prostu lubi być ściśnięty? Wiesz, jakieś smutne przyzwyczajenie? Albo i chciał popodziwiać bary Steve xD
Twarz idealnie oddaje przerażenie, uniesiona dłoń sugeruje, że boi się tak iż chce się poddać. Albo wierzy, że trafi xD
Więc gorąco myślisz xD
/Nie wiem, jak blog musiałby się nazywać, by nazwa obejmowała wszystkie postaci, które się tutaj przewinęły. "Aks Team Cap and friends" :P? Poza tym, nie da się ukryć, że Bucky jest tutaj najbardziej uprzywilejowany. I najbardziej obrywa.
/A nie miałby czasem lepszego widoku na bary Steve'a, gdyby siedział za Samem, nie za swoim obiektem zainteresowania? Tak widziałby go z profilu. I przynajmniej mógłby oddychać.
/Spójrz na to, a potem na to. Przypadek :P?
Zakradanie się za Bucky'm? Pytanie Bucky'ego czy czegoś mu trzeba? 
/Nawet gdybym chciał podkraść się do Bucky'ego, nie dałbym rady tego zrobić. On zawsze wie, kiedy się zbliżam. Cóż, zawsze wie, kiedy ktokolwiek się do niego zbliża. Sam za to porusza się tak cicho, że zawsze potrafi mnie zaskoczyć.
  Skoro nie pamiętasz tego kim byłeś, to mogłeś się poczuć nastolatką. 
/Wbrew pozorom, nie jestem kretynem i potrafię zauważyć różnice pomiędzy dorosłym facetem a nastoletnią panienką. Mogłem nie do końca pamiętać kim jestem, ale oczy miałem. Pewnych różnic nie da się nie zauważyć.

28 maja 2016

Auguri

*przychodzi, trzymając zawiniątko za plecami* Cześć Bucky! Mam coś dla ciebie! *kładzie na stolik woreczek ze śliwkami, żeby się przypodobać* Teraz czas na bardzo trudne pytanie: Mogę być matką twoich dzieci? Oczywiście to żart. Takie niemowlę byłoby zbyt marudne. *To żart, to żart, tylko się nie złość* Przechodząc do pytania: Skoro nie lubisz zimna, zmienisz pseudonim? Winter Soldier nie pasuje. Może Summer Soldier? Mógłbyś nosić gogle i maskę do nurkowania by ukryć tozsamość. I jak nazwałbyś swoich fanów?
/Witam, moja droga. Po pierwsze - nie jestem przekupny... No dobra, jestem, ale musisz bardziej się postarać, nie jestem tani. Po drugie - choć trzy razy powiedziałaś, że to żart, wolę odpowiedzieć, że nie, nie możesz być matką moich dzieci. Nikt nie może, ciachnęli mi tam coś. Po trzecie - nie będę już ani Zimowym Żołnierzem, ani Letnim, Wiosennym czy Jesiennym. I tym bardziej nie będę paradował w masce do nurkowania. Po czwarte - ludzi, którzy są moimi "fanami", nazwałbym co najmniej stukniętymi.

Astrid Löfgren

N, och, Zemo by się co najwyżej wzruszył na sekundkę. To by Winnie powiedział, że jest gotowy na rozkaz. Nie no, raczej nie było szans, żeby w ogóle mógł podnieść ręce ani się do rączki schylić. Chyba, że postanowiłby się podrapać, rozwalając przy okazji piękne wnętrze swojej nowej kwatery.
Ciekawa jestem, czy bunt coś da, czy Marvel ślepo będzie szedł tą drogą, o ile nie będzie żadnego logicznego wyjaśnienia. Sekwoja? Że drzewo takie, czy to jakiś pseudonim?
Chyba prędzej do wdzianka Bucky’ego, bo jeśli to nawiązanie do Nomada, to brakuje dekoltu do pępka. Jeśli dobrze kojarzę ten strój.
Zacznę chyba myśleć, że te wszystkie razy, kiedy dostawał po tyłku, to w rzeczywistości takie zmodyfikowane strzały Amora były. 
/Patrząc na to, że Winnie dał radę zdemolować klateczkę - i nie zepsuł sobie przy tym nawet fryzury, zdolniacha! - nie była ona do końca dostosowana do zatrzymania kogoś o takiej sile. A przynajmniej nie na długo. Tym bardziej, że choć Bucky był wściekły, a WS przejmował stery, nie wyglądało na to, by wkładał w uderzenia jakoś szczególnie dużo siły. Przynajmniej nie jak na swoje możliwości. Czyli ktoś wykonał fuszerkę, bo pokładali całe nadzieje w elektryce, a gdy ta siadła, klatka okazała się bezużyteczna. Przy Winterze to pół biedy, bo gościa da się zatrzymać, ale gdyby był tam taki Hulk?
/Patrząc na to, że to nie jest ani klon, ani Skrull czy Kapitan z alternatywnej rzeczywistości, a ten prawdziwy, pierwszy Cap, to tego nie da się logicznie wytłumaczyć. Po prostu z tyłka wyciągnęli sobie twist o tym, że Cap od 75 lat działa jako Hydry, ignorując to, że wszystko co robił do tej pory, temu zaprzecza. I tak, sekwoja. Takie drzewo, które facet ściął, a ono chce się za to na nim zemścić. I ścigają go m.in wykonane z drewna meble, drabiny. Później następuje wielki zwrot akcji, bo gdy gość ucieka na morze, orientuje się, że pokład statku i stery zostały wykonane właśnie z sekwoi, którą ściął. Straszne, prawda?
/Tak, jako Nomad Steve chodził w tym. Kolor się zgadza, ale cała reszta na szczęście nie. Widać jednak wyraźnie nawiązanie do tego stroju, w którym Steve działał, kiedy Capem był Barnes.
/Ja już wolę nic nie myśleć. Lepiej nie psuć sobie humoru. 
Steve, czyli w zasadzie długo byś się nie wahał. Myślisz, że co by było bardziej prawdopodobne z tych dwóch opcji?
Jaka jest kara przewidziana za niesubordynację?
Ostatecznie nie skonstruował żadnego prototypu? To się nazywa ironia losu. 
/Tony często pozował na człowieka zadufanego w sobie, nie interesującego się niczym, co bezpośrednio go nie dotyczyło, ale to nie była prawda. Nie jest taki. Wierzę, że nie zaprowadzi nas wprost w pułapkę. Może to ślepa wiara, jak twierdzi Clint, ale pozostanę przy tym.
/Wtrącenie do więzienia, gdzie dalej będzie się... przekonywanym do rejestracji. Z tego, co dowiedział się T'Challa, powstać ma więcej placówek takich jak Raft.
/Zdążył skonstruować prototyp, ale na całe szczęście sprzęt nie zadziałał. Przez jakiś czas doktor Swann pracowała nad tym razem z ojcem, ale po jego śmierci porzuciła projekt. I cóż, nie da się ukryć, że życie bywa nieprzewidywalne i ironiczne. Ludzie nawołujący do nienawiści wobec innych nie mogą mieć pewności, co przyniesie los. Można mieć tylko nadzieję, że z czasem otworzą im się oczy. Nim będzie za późno.
Bucky, te pewne rzeczy są upokarzające, tak? I pewnie nie chcę o nie pytać, bo się poobrażamy nawzajem? Dlaczego nie chcesz, żeby o tych rzeczach wiedział? Boisz się, że w ciebie zwątpi, machnie ręką i zostawi?
W jaki sposób to pomaga, bo jeszcze nie do końca łapię? Cóż, jeśli reszta „wybryków” znalazła się w Departamencie nie z własnej woli, jak to było w twoim przypadku, to niesprawiedliwe by było ich zabijanie w świetle tego, co dostajesz ty, czyli wsparcie, ochronę, jakieś zrozumienie. Tylko, że oni pewnie nie mają swoich Steve’ów, którzy gotowi by byli wyciągnąć ich z piekieł. Ale jeśli zgłosili się na ochotnika, jak ta super-piątka z Syberii, która w życiu nie przejrzałaby na oczy, to sorry, niech ich wybijają. A twoja lista? Teraz wiesz, że to był zły pomysł, ale tak naprawdę co mogłeś innego zrobić, będąc nieźle rozchwianym zabójcą, który chciał się po prostu zemścić, bo już wiedział, że został cholernie mocno skrzywdzony, a oprócz niego cała masa innych ludzi? 
Nie ich mam na myśli. Mówię o kimś neutralnym. Co by dała twoja śmierć? Dalej musieliby się ukrywać, Steve obwiniałby się o wszystko jeszcze bardziej niż zwykł to robić dotychczas, straciliby jednego super-zawodnika, a to już zmniejsza siły, Sam nie miałby się z kim droczyć, Pantera też pewnie uznałby twoje samobójstwo za swoją porażkę, w ogóle chyba nikt nie byłby jakoś szczególnie zadowolony i nikt nie poczułby wielkiej ulgi. Może spróbuj zastanowić się, co mógłbyś swoim istnieniem wnieść?
/Ależ pytać możesz o wszystko. W teorii i z wielkim przymrużeniem oka to wciąż wolny świat. Co nie oznacza, że na każde pytanie odpowiem. Bo jeśli stwierdzę, że jest to coś, o czym mówić nie chcę albo nie potrafię, nie będę się przymuszać. A nie chcę, żeby Rogers wiedział, bo... bo po prostu nie chcę, dobra? Ale raczej nie jest to coś, po czym dałby mi spokój, machnąłby ręką i sobie poszedł. Raczej osaczyłby mnie jeszcze bardziej z tym swoim "Czy wszystko w porządku, Buck?", "Czy potrzebujesz czegoś?", "Czy jest dobrze?". Szału można dostać.
/Wiem, że tego nie rozumiesz. To nie jest proste do zrozumienia. Tym bardziej, że ci ludzie sami w sobie niewiele mnie obchodzą, ale... Nie potrafię tego wyjaśnić, bo to jest... Nie wiem. Nie wiem jak to wyjaśnić... Taki Novokov. Mam ochotę zmiażdżyć mu krtań, on ma ochotę strzelić mi w łeb, krążymy wokół siebie jak wściekłe psy, ale... Ale wystarczy, że powiem Iwanow, że powiem Karpov, a on odpowie "wiem" i nie muszę mówić nic więcej, nie muszę się tłumaczyć, spowiadać. Bo on wie. Nikt prócz niego, prócz nich nie powie "wiem", nie powie "rozumiem". I ja tego zwyczajnie potrzebuję. Usłyszenia tego pieprzonego "wiem", spojrzenia na kogoś i zobaczenia tego samego chaosu, którym jest ja sam. To dziwne, popieprzone, ale tak jest. I nie ma dla mnie znaczenia to, jak trafili do Departamentu, bo coraz częściej orientuję się, że zwyczajnie tego nie wiem, że nie mogę tego wiedzieć. Pamiętam i wiem tylko to, co mi powiedziano. Zwykłe kłamstwa. Oni byli dla mnie ochotnikami Departamentu, ja byłem dla nich... tym samym. Departament mnie ocalił, przygarnął, więc się odwdzięczałem, zdradzając dawny kraj. Skoro tyle wiedzą o mnie, skoro tyle trafiło do mediów, skąd wiadomo jak naprawdę było z resztą? Kto to zweryfikuje? Jak to zrobi?
A poza tym, kto powiedział, że uważam listę za zły pomysł? Nie uważam. Żałuję tego, że czasem cierpiały na tym niewinne osoby, ale w żaden sposób nie żałuję odkreślonych na liście pozycji. I zrobiłbym to ponownie. Tylko tym razem bez innych ofiar.
/I naprawdę sądzisz, że gdybym chciał pójść i strzelić sobie w łeb, powstrzymałaby mnie przed tym myśl, że "chyba nikt nie byłby zadowolony"? Nie wierzę w to, że Pantera jak za pstryknięciem palca zmienił swój stosunek do mnie o sto osiemdziesiąt stopni i pała teraz do mnie wielką miłością, która przysporzyłaby mu cierpień, gdybym kopnął w kalendarz. Mam gdzieś to, że ta drużyna pseudo-bohaterów straciłaby jednego, potencjalnego członka. Ja już zwyczajnie nie chcę się w to mieszać, nie chcę walczyć. Mam dość. Zwyczajnie, cholernie dość. Mam wrażenie, że jeśli jeszcze raz wezmę broń do ręki, że jeśli znowu będę miał kogoś zabić - tym razem w imię pieprzonego "większego dobra" i górnolotnych haseł głoszonych przez Rogersa - zwyczajnie oszaleję i w końcu pęknę, rozlecę się na kawałki. Tym razem już na stałe.

O.

Widzę zmienioną nazwę ;) skąd taka myśl by to zrobić?
Haha garbusek może za szybko jechał, by mogli patrzeć na widoki za oknem.- rozmazywały się nawet dla nich xD
Haha wczoraj na devianarcie (z pewnością źle napisałam) było pełno Stucky chomiczków <3 mimika Stana ma już fanów xD
Nikt nie przyzna się do błędu. Ale zobaczymy jak to się dalej potoczy i jak Marvel spróbuje pozamiatać i czym to "wynagrodzi"
Są tak gorący, że aż klawiatura parzy? :p
/Tamta zwyczajnie była zbyt długa i szukałam takiej, której długość nie przekraczałaby jednej linijki. Musiałam się też trochę nagimnastykować, by nazwa bloga nie kojarzyła się z nazwą pairingu. Stanęło na WinterShield, bo to już lepsze niż jakiś "StarBucks" czy coś w ten deseń.
/Osobiście jeśli chodzi o garbusika, najbardziej rozbawia mnie to, że Bucky przesunął się za siedzenie Steve'a, bo sądził, że będzie miał więcej miejsca. Toć jak nasz Cap o figurze szafy trzydrzwiowej się tam wcisnął, biednego Buckysia zgniotło :P
/Mimika pana Stana jest jedyna w swoim rodzaju. Takie poważne rzeczy dzieją się na ekranie, Pantera taki straszny, a Bucky:
To jedno z moich ulubionych ujęć z CW. Ta ekspresja!
/Cóż, kiedy piszę o Bucky'm czy Steve'ie, mam przed oczami własne wyobrażenia tej dwójki, które są miksem ich komiksowego i filmowego wyglądu. I zwyczajnie nie potrafiłabym pisać o Stucky, myśląc przy tym o Stanie i Evansie. Nie i już.
Temu mówiłam byś sobie znalazł jakieś zajęcia? 
/Ależ potrafię znaleźć sobie zajęcie, nie musisz się o to martwić. Zawsze mam coś do zrobienia.
Jesteś męskim mężczyzną.
/Och, dziękuję za informację. Sam nigdy bym się nie zorientował. Chociaż wiesz, teraz ludzie powymyślali sobie kilka płci, więc może okaże się, że nie jestem mężczyzną, a jetem płci mieszanej. nieokreślonej czy jak to się tam zwie. I cokolwiek to znaczy. 

27 maja 2016

O.

Wiesz, pewnie chcieli widoki podziwiać, toć przecież świat się zmienił, więc chcieli to zaobserwować w trakcie biegu.  
No faktycznie jest to jakby pokazanie środkowego palca do "tradycji". Ale i tak coś czuję, że odsyłanie i ogólnie bojkotowanie komiksu nic nie da - nie usunie tego z pamięci a i tak znajdzie się pewnie ktoś kto uzna to za prawdę najprawdziwszą.
Haha biednaś! Ale co Cię nie zabije to Cię wzmocni xD 
/Mogli się więc wybrać na przebieżkę po parku albo popodziwiać widoki przez okno garbusika :P
/Jakby? Tak właśnie jest i Marvel powoli orientuje się, że ich genialny pomysł wcale nie jest taki genialny i zyski okazać się mogą mniejsze niż oczekiwali. Nawet twórca tego, pożal się Boże, komiksu próbuje się tłumaczyć i bronić tego pomysłu. 
/I tak, śmiej się, ależ proszę. Ale wiesz, bez opuszka palca ciężko się pisze. Takie Stucky to już zwłaszcza... :P
Któremu Bucky'emu? Teraźniejszemu, czy Twojego przyjaciela z Brooklynu? 
/Każdemu Bucky'emu. Buck to nie zwierze, które trzeba oswajać. Potrzebuje po prostu czasu, żeby samemu przekonać się, że może nam ufać. A po tym wszystkim zaufanie może przychodzić mu z trudem. To całkowicie zrozumiałe.
 Za późno. Więc czekam na Twojego pięciominutowego focha
/Nie focham. Nie jestem nastoletnią panieneczką. 

ASTRID LÖFGREN

N, że była pod prądem można wywnioskować ze słów Rossa, kiedy Zemo w niej siedział. Taak, zaskakujące, że nie chciał współpracować. Nie wiem jak ty, ale ja liczyłam na wybuch płaczu i niemal spowiedź na sam widok psychologa, czy kim on tam miał być, bo nie wiem, czy nie psychiatrą. To wygląda ciekawiej niż klatka, muszę przyznać. Łagodnie się z nim obeszli, nie ma co.
To jest po prostu durna ścieżka. Naprawdę durna, nielogiczna i burząca wszystkie podwaliny postaci, bo chyba nie zdrajcą narodu miał być Kapitan Ameryka. Powiedziałabym nawet, że to obraza i całkowicie nie dziwię się takiej reakcji fanów. I pana Evansa. Swoją drogą ciekawa jestem tego, jak byłoby to przedstawione w MCU. Może te koncepty jego czarnego stroju były zwiastunem nadchodzącej klęski Kapitana?
Cmok w czółko to za mało przecież! Zrobili ze Steve’a nazistę, na biseksualistę też przyjdzie czas, co by tam Bucky o nim nie myślał, bo i to przestanie mieć znaczenie – oby nie. 
/Toć gdyby nasz Winnie wybuchł tam płaczem, żadnej wojny by nie było, bo ugrałby co by tylko chciał. Kto by się nie ugiął pod naporem jego załzawionego spojrzenia? A gdyby zaczął jeszcze podciągać nosem, wszyscy by przepadli! Ale poważnie - wiedziałam, że klatka jest pod prądem, ale z kajdanami to już trochę przesadzili. Pliki Hydry wyciekły, więc jakieś informacje o tym, że na Winterze stosowano elektrowstrząsy też raczej tam byłby. A jakby postanowił podrapać się po nosie, prąd by go pierdyknął i bum! włącza mu się tryb WS? To jest Marvel. Tam wszystko jest możliwe. A gdyby wpakowali go w coś takiego jak na concepcie, Steve chyba by tego nie zdzierżył. 
/To jest obraza. Może nawet nie dla Capa samego w sobie, bo to w końcu fikcyjna postać, ale dla pracy panów Joe'go Simona i Jacka Kirby'ego. I jeśli nie okaże się, że Hydra!Steve jest owocem tego, że Kobik popełniła błąd przy odmładzaniu go (a na to się nie zapowiada), to zwyczajnie spierniczą niemal ikoniczną postać. A potem zdziwienie, że komiksy zbyt dobrze się nie sprzedają. W latach '50 Marvel wydawał komiksy o facecie, którego próbowała zabić sekwoja, i też było zdziwienie, że kryzys. 
I wydaje mi się, że te czarne mundury miały być raczej swego rodzaju nawiązaniem do stroju, który nosił jako Nomad. Albo do strojów, które nosił, gdy Capem był Bucky. Krój zupełnie inny, ale kolor się zgadza. Nie ma tarczy, nie jest już teoretycznie Capem, więc może działać będzie właśnie jako Nomand? 
/Imperatyw narratorski każe, więc przykro mi bardzo Bucky, ale jak mus to mus. Może wreszcie otworzą mu się oczy (i nie tylko...) i dostrzeże jak wielką miłością darzył Steve'a. I nie ma, że nie. 
Steve, a gdyby cię potrzebował, poprosił o pomoc? Wahałbyś się ze względu na ryzyko?
No właśnie przez to chyba się gubię, bo wydaje mi się, że jakkolwiek by ich nie nazywać, to zawsze będzie mieć to trochę uwłaczający wydźwięk. Uzdolnieni albo obdarzeni pasują najbardziej.
A to jest zawarte w obecnej wersji ustawy, że uzdolnieni musieliby pracować dla rządów bez prawa odmowy? Gdyby zadziałało co? Ten sprzęt doktora Joe? 
/Wahałbym się, bo gdyby Tony poprosił o pomoc, oznaczałoby to albo pułapkę, albo to, że jest już naprawdę źle. Dlatego mimo ryzyka nie odmówiłbym mu pomocy. To mój obowiązek.
/Ustawa zakłada już nie tylko samą rejestrację, ale również przejście pod rozkazy wyznaczonych przez ONZ urzędników. Każdy zarejestrowany uzdolniony skierowany zostanie na specjalny trening, po ukończeniu którego zyska licencję, która zezwalać mu będzie na używanie mocy. Zostanie też skierowany na służbę pod zwierzchnictwem ONZ. Część skierowana zostanie do działania u boku specjalnie utworzonej jednostki, której zdaniem będzie sprowadzenie przed oblicze sprawiedliwości niezarejestrowanych jeszcze Nadludzi. Każdy uzdolniony, który nie podda się rejestracji, automatycznie zostaje wyjęty spod prawa. Każde użycie mocy bez licencji będzie karalne. Czytałem to tyle razy, że potrafię niemal cytować każdy paragraf.
I tak, chodziło mi o wynalazek doktora Swanna. Sprzęt, który potrafiłby dostosować się do mocy uzdolnionego, którego miałby wyeliminować. Wiem, że nie powinienem tak mówić, ale to trochę ironiczne, że córka człowieka, który próbował skonstruować coś takiego, okazała się Nadczłowiekiem.
Bucky, myślę, że oni dobrze wiedzą, że kłamiesz. No, że co najmniej coś ukrywasz. Może Rogers nie do końca ci nie wierzy, bo on to by ci gwiazdkę z nieba ściągnął, ale taki Wilson raczej ma nosa. Pytanie tylko, czy milczeniem zyskasz więcej niż mówieniem i ile czasu nie będą na ciebie naciskać. Boisz się być ostatnim z grupy „od Ruskich”, bo już całkowicie straciłbyś wtedy poczucie jakiejkolwiek przynależności? Dla nich ta reszta to zagrożenie godne wybicia, a dla ciebie? No patrz, nie pomyślałam, że pleciesz od rzeczy, więc może ktoś, z kim byś o swoich wątpliwościach porozmawiał twarzą w twarz, też by tak o tobie nie pomyślał?
Masz na myśli ucieczkę?
/Może nie tyle kłamię, co raczej nie mówię wszystkiego. A raczej mówię tylko to, co jest mi na rękę. Czyli nie wiele i same ogólniki. Póki co, mogę wymigiwać się stwierdzeniami "Nie wiem" czy "Nie pamiętam", ale raczej nie będzie to trwało wiecznie. Więc potem będę zastanawiał się czy im mówić, czy łgać. Druga opcja wydaje się lepsza i o wiele mniej upokarzająca. A zwyczajnie nie chcę, by Rogers wiedział o... pewnych rzeczach, a ciężko będzie je pominąć.
/Boję się tego, że... Zwyczajnie czasem dobrze... Dobra, może nie tyle dobrze, bo to raczej kiepskie określenie, ale czasem świadomość, że nie jest się jedynym takim wybrykiem trochę pomaga. Nie są też gorszym zagrożeniem ode mnie. Zabiłem więcej osób, niż cały Projekt razem wzięty, a podczas wypełniania swojej listy zdążyłem nieźle nabroić, więc dlaczego mnie ma ktoś niańczyć, a ich posłać do piachu?
/Nie mam ochoty rozmawiać o tym z nikim twarzą w twarz. Zwaliłem im dość problemów na głowy. I nie, nie miałem na myśli ucieczki. Chodziło mi raczej o kopnięcie w kalendarz. Jeden problem z mniej. Tak byłoby lepiej. Dla wszystkich.

O.

Na odpowiednich stronach internetowych xD
No wiesz, adrenalina, stres muszą mieć jakieś ujście xD a że połączy się to z przyjemnością i spalaniem kalorii to tylko przystanki zaliczać po drodze xD

I pewnie przed Marvelem lepszy czas. Tj życzę im i nam tego xD
A podobno wydali komiks gdzie Steve jest agentem Hydry? Jeśli tak to ja liczę na Stucky xD
To kiedy się spotykamy by poćwiczyć razem?;p
/Możemy się śmiać, ale to jednak ogromna dziura i bezsens fabularny. Tak jak ten powolny truchcik do Jeta na lotnisku. No bo serio? Goście potrafią biec prawie setkę na godzinę (scena w tunelu chociażby), a biegną sobie powolnym truchcikiem? Żeby sobie popatrzeć, jaki ich kumple się leją, czy żeby dać więcej czasu Panterze na to, by ich dogonił? 

/A ja im życzę, żeby dopadł ich kolejny kryzys. I to z całego serca, choć wiem, że nie wypada tak mówić. Marvel zniszczył właśnie symbol, jakim był Cap. Marvel wziął Wandę i Pietro - postaci wychowane wśród Romów, żydowskie dzieciaki, które przetrwały Holokaust, i zrobił z nich ochotników, którzy dobrowolnie zgłosili się na nazistowskie eksperymenty. Kapitan Ameryka to postać stworzona przez dwóch żydowskich rysowników (Joe'go Simona i Jacka Kirby'ego), która była symbolem antynazistowskiej propagandy. Część zysków z komiksów o Capie szła na finansowanie uzbrojenia amerykańskiej armii, nawoływała do walki z Osią. A teraz zrobili z niego nazistę, bo to przecież taki super plot twist i taka kontrowersja. Nie, to jest po prostu bezczeszczenie pracy genialnych twórców, którzy tworzyli Marvela od podstaw. I zajeżdża nawet antysemityzmem. I naprawdę nie dziwię się, że ludzi tak to oburzyło. Ale na całe szczęście teraz to nie tylko mówienie o tym, ale też działanie - zwroty komiksów, rezygnowanie z zamówień, anulowanie preorderów. I bardzo dobrze, bo zebrała się całkiem spora grupa. Cieszę się z tego i to bardzo, bo Marvel coraz bardziej mnie odpycha i swoich pieniędzy na niego już nie wydam. 
A jeśli chodzi o Stucky - smutne jest to, że Marvel nie zrobiłby z Capa biseksualisty, bo to przecież niszczenie kanonu, ale nie miał oporów przed zrobieniem z niego nazisty. I tak samo to, że choć Marvel ma masę postaci o różnych orientacjach, o różnych wyznaniach, o różnych narodowościach, to i tak dostajemy głównie filmy, w których głównym bohaterem jest biały, heteroseksualny Amerykanin. Pantera i "Captain Marvel" będą swego rodzaju przełomami.
/A noża lepiej nie tykam, nawet plastikowego, bo ostatnim razem, gdy próbowałam kroić mięso, obcięłam sobie kawałek opuszka. Dlatego lepiej dawać mi co najwyżej miecz z balonów.
Aż w końcu się oswoi i poradzicie sobie ze wszystkim. Jeśli T'Challa ma bibliotekę to zapytaj o Małego Księcia.
/Nie podoba mi się określenie "oswoić". Doskonale wiem, że ma wiele znaczeń i je rozumiem, ale pierwsze na myśl przychodzi mi zawsze oswajanie dzikiego zwierzęcia do życia wśród ludzi. A to do Bucky'ego zdecydowanie nie pasuje i wręcz mu ujmuje.
A może pretekst by Cię objąć? Haha
/Hahaha. Ha. Nie.

Astrid Löfgren

N, najlepiej, gdyby cały obwiesił się dzwoneczkami. Tak, żeby wszyscy słyszeli i od razu wiedzieli, że tańczy.
Ktoś powinien po nie wrócić. One potrzebują Bucky’ego i odwrotnie. Że też nikt jeszcze o tym nie pomyślał.
I praktyczna strona będzie na pewno łatwiejsza do przetrawienia niż ewentualne naukowe nazewnictwo, które musiałoby być równie skomplikowane, jak skomplikowane jest samo programowanie.
Cóż, prawie pacnęłam się w czoło, kiedy zaczęłam się zagłębiać w to, o co chodzi z Capem i Hydrą. Cmok byłby wisienką na torcie całej ich historii. Pamiętasz rozmowę o demiseksualizmie? Nabrałoby to sensu. Zastanawiam się, ile odpowiedzi było dla jaj, a ile na poważnie. Chociaż ilość wyznawców Stucky rośnie, więc może większość była jednak tak na serio. 
/Cóż, to w końcu Loki. Im więcej złota, tym lepiej, prawda? Wystarczy spojrzeć na to, jak wygląda Asgard.
/Powinni wrócić i to nie tylko po śliwki. A jego czipsy? A jego batoniki? A jego stylowe zasłonki? Już nie wspomnę o tym, że ukradziono mu plecaczek. Brzydale, wszystko mu zabrali. A do tego przeczytałam (CW artbook), że cała ta szklana klatka, w której przetrzymywano Bucky'ego w Berlinie, była pod prądem. Kiedy tylko się ruszył, a zwłaszcza kiedy choć jego lewe ramię drgnęło, kopał go prąd. Cóż, ciekawe dlaczego jakoś nie miał ochoty na współpracę z psychologiem, nie? Bardzo ciekawe. Choć i tak okazali się łaskawi, bo najpierw mieli wpakować go w to.
/Cały ten pomysł z Capem w Hydrze spotkał się z falą (uzasadnionego) hejtu. I bardzo dobrze. Ludzie anulują zamówienia na #1, preordery na kolejne zeszyty, wystawiają najniższe noty. I to nie kilka osób, a naprawdę spora grupa. Ba, nawet pan Evans to skomentował i teraz zdjęcia, na kótrych wyglądał na zdegustowanego, gdy to czytał, mają sens. Może bał się, że każą mu tu zagrać :P?
A jeśli chodzi o cmok i całą resztę - w filmach by to przeszło i nawet dość trzymało się kupy. W komiksach Bucky porównywał Steve'a do swojego ojca, ba! Steve mu go w pewien sposób przez jakiś czas zastępował. Bucky może i nazywa swoje sumienie "inner Steve", ale to byłoby zwyczajnie nie na miejscu. I cóż, może część ludzi naprawdę odpowiedziała dla jaj, cześć chciała zobaczyć, czy Marvel naprawdę to zrobi (a okazało się, że prędzej zrobią ze Steve'a nazistę, niż biseksualistę), a część chce Stucky w kanonie. A i przecież nikt nie powiedział, że to nie może być cmok w czółko :P
Steve, chyba przekonasz się dopiero wtedy, kiedy zdecyduje się z tobą spotkać. To chyba byłoby możliwe, prawda?
Czyli najbezpieczniej mówić „Nadczłowiek”. Okej, mam nadzieję, że w końcu zapamiętam. A co ona sądzi o całym tym zamieszaniu, głównie o ustawie? Rozmawialiście o tym? 
/Byłoby możliwe, ale jednocześnie zbyt ryzykowne. Przynajmniej teraz, kiedy sytuacja zamiast się uspokajać, tylko się zaognia.
/Tak, wydaje mi się, że najlepiej stosować to określenie, ponieważ obejmuje ono największą grupę osób. I muszę też przyznać, że określenie "Nadczłowiek" zwyczajnie brzmi jakoś... przyjaźniej od "Nieczłowiek". Choć osobiście i tak preferuję używania nazwy "uzdolniony" i chyba przy tym pozostanę.
A jeśli chodzi o doktor Swann, jest przeciwna rejestracji osób uzdolnionych, ponieważ uważa, że w końcu doprowadziłoby to do nadużywania ich działań i umiejętności ze strony rządów. Poparła to swoim przykładem i swoimi umiejętnościami. Gdyby tylko ktoś dowiedział się, jak wiele potrafi, nie pozwolono by jej powrócić do dawnych zajęć, a narzucono projekty, którymi musiałaby się zająć. Jest w stanie zbudować wszystko, więc zapewne kazano by jej konstruować nowoczesne uzbrojenie. Do czego już doszło, kiedy jej dawni pracodawcy dowiedzieli się, że jej ojciec, doktor Joe Swann, pracował nad sprzętem, który byłby w stanie unieszkodliwić Nadludzi. Kto wie do czego by doszło, gdyby to zadziałało.
Wanda, myślę, że ludzie boją się was bardziej ze względu na całą tę nagonkę, aniżeli sam fakt, że żyjecie wśród nas. Gdyby nie medialna i polityczna szamotanina, i późniejsza walka o to, kto ma rację, moglibyśmy nawet nie uważać, że w jakiś szczególny sposób nam zagrażacie. Byłabyś gotowa poświęcić własną wolność na rzecz zgody? 
/Jestem jedną z głównych przyczyn tej nagonki. Johannesburg, Sokovia, Lagos - to moja wina. Gdyby nie to, nie byłoby medialnej czy politycznej nagonki na Avengers, która przerodziła się w próbę rejestracji wszystkich Nieludzi. To, co robiłam, nie było obroną wolności, choć taki był cel Steve'a. Było moją ucieczką od odpowiedzialności.
Bucky, irytują mnie byle bzdury, nic na to nie poradzę. Wiem, rozumiem to i nie mogę mieć ci tego za złe. Skoro niektóre cię dobijają to raczej nie są bzdurami. Na pewno nie? Przypuszczam, że raczej nie rozmawiasz za często o swoich rozważaniach, a czasem dobrze jest je przedyskutować.
Myślisz, że reszta też tak uważa? Że lepiej, gdyby cię nie było, gdybyś się zabił, albo zginął w starciu ze Starkiem?
/Po prostu coraz częściej czuję, że będąc tutaj, robię coś niewłaściwego. Wiem, że powinienem wreszcie zebrać się w sobie i powiedzieć Rogersowi, że nie ma racji, że Szwadron to nie jedyne, co udało się stworzyć Ruskim, że nałgałem mu jak pies i wciąż to robię. Powinien to wiedzieć. Tylko, że ja chyba nie chcę tego zrobić. Powybijają ich. Na mnie chuchają i dmuchają, bo część mnie jest czymś, co Steve chciałby odzyskać, ale z resztą jest inaczej. Reszta to przecież tylko zagrożenie. A ja nie chcę, by pewnego dnia okazało się, że jestem jedyny. Nie wiem dlaczego tak jest, wiem, że nie powinno tak być, że to niewłaściwe, ale myśl o tym, że zostanę ostatnią rzeczą, którą stworzył Departament... Zwyczajnie boję się tej myśli. Czasem niemal mnie to przeraża. I tak, uważam to za bzdurę, bo to przecież nic. Bucky plecie od rzeczy, bo to wina Hydry, i znormalnieje, kiedy wyciągną mu to z głowy. Przecież tak naprawdę tak nie myśli, prawda? Gówno prawda. Po prostu jestem popieprzony.
/Nie wiem, nie pytałem. O nic ich nie pytam, nie mam ochoty z nimi rozmawiać. Ostatnio nie mam ochoty rozmawiać z nikim. Chciałbym, żeby zwyczajnie dali mi święty spokój, zostawili mnie samego. Zwyczajnie uważam, że byłoby lepiej, gdyby już mnie tu nie było. Po prostu.

O.

Porno w strojach? :p

Temu mnie dziwi, że oni mieli problem.. Chyba ze zaciągnęli się na te filmy?
Oj tam, chciałam go wygooglować i mi nie wychodził xD
/To już co najwyżej poza ekranem. Chociaż patrząc na to, że w drodze na Syberię Zemo - który leciał zwykłym samolotem pasażerskim, a potem jakimś pługiem pokonał drogę, która zazwyczaj trwa od 12-16 h - wyprzedził ich o kilka godzin, kiedy oni mieli do dyspozycji Jeta... Cóż, musieli urządzić gdzieś sobie długi przystanek :P

/Marvel w swojej historii zaliczał wzloty i upadki. Podczas trwania wojny i kilka lat po jej zakończeniu działał całkiem dobrze, komiksy w większości miały charakter propagandowy, czego najlepszym przykładem jest nasz Kapitan - postać stworzona przez dwóch żydowskich twórców, aryjski ideał, który tłucze Hitlera po gębie. W latach pięćdziesiątych byli na granicy bankructwa, studio nie tyle działało, co raczej wegetowało. Najlepiej funkcjonował w latach '60, gdzie był wręcz liderem na rynku, a później działali już różnie. Spójrz też na to, że Marvel odsprzedał prawa do ekranizacji gdzieś w latach '90, a swoje uniwersum tworzyć zaczął dopiero w 2008. Hulk z 2003 się nie liczy, ponieważ prawa do solowych filmów o Hulku też są wyprzedane i dopiero w 2008 jakoś się dogadali, wplatając RDJ do filmu. Także nie musieli zaciągać się na te filmy, bo dzięki m.in. ekranizacji X-Menów, wzrósł popyt na komiksy, a Marvel zarabiał.
/A jeśli nie wiesz jak znaleźć pana Younga, wpisuj "winter soldier double", a wyskoczą ci zdjęcia obu Winterów. Tutaj pan Young (od 2:50) pokazuje jak nauczyć się wymachiwać nożem niczym Winnie :P 
Dalej jest z dystansem? 
/Buck przez cały czas zachowuje pewien dystans. Nawet kiedy wydaje się być rozluźniony, kiedy o czymś mówi, kiedy próbuje się uśmiechać czy śmiać, jest w tym coś... jakby wyuczonego, wydaje się, że nie do końca szczerego. Ale rozumiem to i nie mam prawa wymagać, by było jak dawniej. Zbyt wiele rzeczy się zmieniło, by tak się stało.
*tuli* xD
/Mówiłem. Obraza na pięć minut.

26 maja 2016

Astrid Löfgren

N, wiele nie trzeba by było do jego wdzianka dodać. Trochę złotka tu, trochę tam, plus obowiązkowo bransolety i mielibyśmy hinduskiego boga <3 FrostIron takie realne.
Och, jak wszyscy dbają o jego samopoczucie. Mogli dać mu lizaka z samych naturalnych produktów, nie to co te zmutowane śliwki, które nie wiadomo, czy w końcu zjadł.
Oczywiście, że łatwiej. Zresztą dobrze, że przyjęłaś taką wersję, bo to rzeczywiście jest zrozumiałe i nie trzeba spędzić nie wiadomo ile czasu rozmyślając, o co tak właściwie chodzi. Zawsze też możesz dodać w dopiskach słowniczek, żeby było bardziej jasne. Programowania to z kolei ja współczuję. Ciężki orzech do zgryzienia.
Taaak, słyszałam i się zastanawiam, czy przy tworzeniu tego swojego spisku Cap był trzeźwy. Trochę nie rozumiem drogi, którą obiera Marvel. 
/Nawet bransolety nie byłby potrzebne, bo Rogatek ma te swoje złote ochraniacze na przedramionach. I to jeszcze z wygrawerowanymi wzorami! Ale mógłby dodać sobie kilka dzwoneczków na rogi, żeby ładnie brzęczały podczas tańca.
/Biedy Bucky nie zdążył ich zjeść. Wciąż leżą w mieszkaniu, takie samotne i porzucone, czekające na swojego właściciela. I takie trochę spleśniałe po tych trzech tygodniach. Chyba, że były mocno zmutowane. Wtedy wciąż by się nadawały.
/Muszę przyznać, że nie mam bladego pojęcia, jak opisać sprawę z programowaniem. Przebrnęłam przez prawie wszystkie komiksy, w których było o tym choć najkrótsze napomknięcie, ale to zawsze tłumaczone było na zasadzie "coś takiego jest i działa, koniec i kropka". Najlepszym wyjściem byłoby chyba niezagłębianie się w to "jak, po co, dlaczego", bo wyjdzie pseudonaukowa bzdura, a skupienie się bardziej na tej praktycznej stronie.  
/A Cap może był trzeźwy. Ci, którzy wpadli na ten genialny pomysł, raczej nie bardzo. I naprawdę nie zdziwię się, jeśli dojdzie do tego, że Cap i Bucky się cmokną. Marvel wie już, że się to sprzeda, bo otrzymali masę odpowiedzi, więc czemu nie? Co tam kanon, co tam sens, co tam ich dawna relacja, grunt, że będzie kontrowersja i rozgłos, prawda? 
Steve, ale w sumie nie wiadomo, jak myśli o Bucky’m obecnie.
W jaki sposób poznać, że dany człowiek to w rzeczywistości Nadczłowiek/Nieczłowiek/ciągle nie wiem jak ich nazywać? Są jakieś metody, jak skanery, czy coś takiego? Doktor Swann chyba się wam bardzo przyda. 
/Cóż, tego nie mogę wiedzieć. Nie miałem z Tony'm żadnego kontaktu od Syberii. Wysłałem do niego list, ale z oczywistych względów nie otrzymałem odpowiedzi. Nie wiem nawet, czy go otworzył.
/"Nadczłowiek" to bardzo ogólne określenie, którego użyć można w stosunku do każdego, kto przejawia jakieś umiejętności, które wykraczają poza ludzkie możliwości. Można tak nazwać Bucky'ego, można Wandę, można mnie. "Nieczłowiek" to osoba, która od urodzenia miała w sobie gen, który został aktywowany za sprawą terrigenu, który dostał się do oceanu, gdzie skaził wodę i tamtejsze organizmy żywe. Dla ludzi jest to niegroźne, ale u Nieludzi aktywuje moce. Więc każdy Nieczłowiek jest Nadczłowiekiem, ale w drugą stronę takiej zależności już nie ma. I tak, bez większego problemu da się odróżnić Nadludzi od ludzi, dzięki zmianą, które zaszły w ich DNA. Odpowiedni sprzęt da radę to wykryć. T'Challa sprowadził doktor Swann nie tylko z powodu Bucky'ego, ale też po to, by pomogła nam w tej sprawie. Jako że sama nie jest zwykłym człowiekiem, postanowiła nam pomóc. 
Wanda, w dziwnych czasach przyszło nam żyć. Widzisz jakieś rozwiązanie? 
/Może kontrola nie byłaby takim złym rozwiązaniem? Nadludzie stanowią zdecydowaną mniejszość, potencjalnie niebezpieczną mniejszość, więc może nadzór sprawiłby, by ludzie mniej się nas bali? Nie jest to przecież bezpodstawny strach. Może byłoby to warte ograniczenia wolności.
Bucky, nie odbieram ci prawa do zadawania pytań i rozmyślania nad istotnymi, filozoficznymi treściami, ale litości… Zresztą nieważne, wiem, że może trochę przesadzam. Chcesz się podzielić jeszcze jakimiś rozważaniami? Jakieś ciekawe wnioski wyciągnąłeś, coś szczególnego się nasunęło, cokolwiek?
Czym jest to „lepiej”?
/To było zwykłe pytanie z serii co jeśli?, w którym nie widziałem niczego nietaktowanego, a przynajmniej nie miałem zamiaru, by tak to brzmiało. Poza tym, doskonale wiesz, że czasem niektóre rzeczy wypadają mi z głowy, więc naprawdę nie zdziw się, jeśli będę zapominał o czymś takim jak fakt, że zapragnęłaś się rozm... mieć dzieciaka. Nie myślę o takich rzeczach, więc zapominam, więc jeśli powiem coś w stylu... tego poprzedniego, nie robię tego z premedytacją. I nie, nie chcę podzielić się niczym więcej. To nie jest ważne, zwykłe bzdury. 
/Byłoby lepiej, bo zaoszczędziłoby to ludziom problemów. Taka prawda. Jestem już tylko problemem, który utrudnia życie wszystkim wokół. Steve, Pantera, Wilson, cała reszta. Gdybym strzelił sobie w łeb, zamiast tchórzyć, albo gdybym bezsensownie nie walczył ze Starkiem... Po prostu byłoby lepiej.

O.

Haha ale idealnie pasuje. No cóż, Kapitan potrzebuje "kary" xD

Szkoda. Bo jednak mam wciąż wrażenie, że Marvel jest bardziej popularny. I potrafią zrobić coś sensownego z postaciami, które im zostały.  
Ps. Jak kaskader się nazywa od Bucky'ego?
/A weź, coraz bardziej niszczę sobie sceny w tym filmie. Tu sutek CGI, tu depilacja, tutaj to. Co jeszcze :P?
/Marvel jest bardziej popularny od DC, bo robi filmy, które są bardziej przystępne dla zwykłego widza. Stawia na humor (choć czasem z tym przegina), nie na sztuczny patos wylewający się z ekranu. Robi też coraz bardziej różnorodne filmy (kameralny i familijny "Ant-Man", komediowa space opera GotG, wchodzący w klimat szpiegowski i bardziej poważny CA:WS), ekranizuje filmy o mało znanych postaciach (GotG). A DC? Batman, Batman, Superman, Batman vs. Superman... Niby pojawiać się mają inne filmy, ale Marvel i tak jest tuaj górą.

/A pan James Young jest raczej głównie choreografem scen walk, a dopiero potem kaskaderem :)
Mam nadzieję, że kiedyś dasz radę stworzyć relacje na tych "starych" zasadach.
/Co tu dużo mówić, także mam taką nadzieję. Choć nie tyle chciałbym tworzyć nową relację na starych zasadach, co może odtworzyć tę starą na jakiś nowych? To byłoby chyba najlepsze wyjście. Ale nie tylko ode mnie to zależy.
Nie ma focha, co mam ci powiedzieć?

O.

[link]
<33333333333333333!!!!!!!!!!!!!!!chłopcy! "jak mi Was szkoda" xD  
Czyli najlepiej wyszedł Fox.. DC nie mają takiego problemu??
Gdzie mam pisać, by to był Bucky?
/Internet mnie spaczył i chyba już zawsze, gdy będę patrzeć na tę zapętloną scenę, będzie przypominać mi się to i będę mieć dziwne skojarzenia. Tumblrze, nienawidzę cię.
/I cóż, niestety, ale nie wiem, gdzie miałabyś pisać tej w sprawie. Wiem tylko, że coś takiego jest.

/Nie powiedziałabym, że to Fox wyszedł na tym najlepiej. Marvel może i nie ma praw do sporej części postaci, ale daje sobie radę i robi filmy, które pobijają rekordy - nawet najnowszy Cap przekroczył już miliard i wciąż zarabia więcej. Mutanci nie są potrzebni. A DC? Z tego co wiem to nie, oni nie byli zmuszeni, by coś sprzedać. Marvel musiał to zrobić, bo inaczej by upadł.
Sam porządny facet. A jak Clint czy Tony?
/To już nie to samo. Clint i ja nie byliśmy jakoś szczególnie blisko, bo nie mieliśmy nawet okazji, by bliżej się poznać. Nie często działaliśmy razem, a Barton to typ człowieka, który ma wiele tajemnic. A Tony? Nigdy nie potrafiliśmy się tak naprawdę dogadać, a nasza znajomość opierała się głównie na kłótniach i pojednaniach. Byliśmy kumplami, chyba dość dobrymi, ale to nie relacja, którą mógłbym nazwać przyjaźnią. Może jestem staroświecki, ale dla mnie przyjaźń to coś znacznie więcej, to coś o wiele głębszego. Kiedyś inaczej ją postrzegaliśmy.
Okej
/Czyli znowu nadszedł czas na tego sławetnego "focha"? Trwającego jakieś pięć minut?

O.

Dobrze,czasem musi być pod a czasem z górki. A nic nie napędza jak problemy xD

Ou.. Niech odkupi, nie zabezpieczył się taką możliwości?
/"Niech odkupi" - łatwo powiedzieć, trudno zrobić. Z Sony udało się Disney'owi dogadać, bo drugi film o Pajęczaku okazał się dla studia niezłą finansową klapą, która zarobiła o wiele mniej, niż powinna. Dlatego część zysków, którą Sony będzie czerpać z filmów, w których Pajęczak pojawi się u Disney-Marvel, jest dla nich korzystną opcją. Nie wydadzą, ale zarobią. Z Foxem to już inna bajka, bo filmy spod znaku X na siebie zarabiają i to z nawiązką, więc dlaczego mieliby pozbywać się kury znoszącej złote jaja? A jeśli Disney chciałby odkupić prawa, Fox zaśpiewałby pewnie taką sumkę, że byłoby to zwyczajnie nie opłacalne. Z kolei F4 okazała się klapą, ale film powstał tylko po to, by prawa do ekranizacji nie wróciły do Marvela. A stanie się tak, jeśli przez ileś tam lat Fox nie nakręci filmu o tych postaciach. 

+ Słyszałaś o akcji #GiveCaptainAmericaABoyfriend :P?
Czyli jesteś samotny w wielkim, pełnym ludzi mieście. Ale już masz Bucky'ego przy sobie..
/Nie było aż tak źle. Dogadałem się choćby z Samem, który nie był związany z moją branżą, kiedy go poznałem, więc można było nazwać go zwykłym człowiekiem. Jest moim przyjacielem, wiele dla mnie zrobił, więc byłem aż taki samotny. Przynajmniej nie przez część czasu.
/A Bucky? Naprawdę cieszę się, że jest obok, ale nie zmienia to tego, że często go nie rozumiem.
Czyli nie znamy się wcale
/Bingo. Bystrzacha z ciebie, nie ma co.

25 maja 2016

ASTRID LÖFGREN

N, nie dostrzegałam, ale już dostrzegam, więc źle ze mną? Źle? Nie, jednak nie dostrzegam. Miłość do puszek, jeśli już. I czerwonego. I złotego. Tak, to miłość na miarę Bollywood.
To za pierwszym razem nie dostał takiego magnesika?! Toż to skandal. Może i był ledwo przytomny, ale należało mu się. W sumie… rozpieściliby go. Mogłoby się stać tak, że codziennie chciałby mieć jakieś badanko, jak na łasucha przystało.
Łatwo się pomylić nawet przypadkiem. Nazewnictwo jest jednak podobne. Pomyślałam od razu, że pewnie o chodziło o korę, bo kojarzy się z lobotomią przedczołową. To by pasowało do zachowania Bucky’ego. Ale z drugiej strony płat czołowy też pasuje, tylko jest to bardziej ogólne.
Naukowy język to prawdziwa bolączka wszelkiej maści lekarzy, dlatego na miejscu Winniego mimo wszystko wybierałabym się do pani Swann z tłumaczem. A gdyby nie nanoczipy to co by było na ich miejscu?
/Aww, wyobraziłam sobie bollywoodzkie wersje strojów Lokiego <3 Facet też słynie z zamiłowania do złotych dodatków, więc może to połączyło go z Tony'm? Wiesz, Rogatek mógłby łaskawie pozwolić Starkowi na to, by ten przekupywał go złotą biżuterią.
/Za pierwszym razem nie dostał magnesika, bo jeszcze smutno by mu się zrobiło, że nie może go sobie przyczepić na ramieniu i co wtedy? Może i kawałek jeszcze mu został, ale to jednak nie to samo. A lizaka może dali się mu bać, bo zobaczyli jak napuchł po śliwkach? 
/Przyznaję, że trochę nad tym przysiadłam i próbowałam ustalić, w których miejscach musiałyby znajdować się nanoczipy, by jakimś cudem mogły wywołać taki, nie inny efekt. Wciąż wiem, że to bzdurne jak diabli (szczególnie dla kogoś, kto się na tym zna, więc współczuję ci), ale przynajmniej łatwiej jest wyjaśnić coś takiego, niż wgranie komend głosowych wprost do ludzkiego mózgu, prawda? A i łatwiej jest się ich pozbyć. Jednak hasła to jedno, a prawdziwe programowanie to inna bajka. Przy próbie sensownego wyjaśnienia tego dopiero zaczną się schody.

/+ W "CA;Steve Rogers #1" okazało się, że tak naprawdę Steve przez cały ten czas był tajnym agentem Hydry. Marvel, plis. 
Steve, reakcję, w sensie to, że cię uderzył czy to, że chciał zabić Bucky’ego?
W tym świetle wojna rzeczywiście wydaje się najbardziej prawdopodobna, ale wierzę, że coś mimo wszystko uda się wymyślić. Jest coś, co możecie zrobić dla tych, którzy nie chcą poddać się ustawie, tzn. wpisać się na listy i tak dalej, ale nie bezpośrednio?
/I jedno i drugie. Choć Bucky był niewinny, doskonale rozumiem, że Tony wtedy o tym nie myślał. Dał się ponieść emocjom. Tak jak i ja.
/Nie możemy niczego dla nich zrobić, póki nie będziemy wiedzieć, kim są albo chociaż gdzie przebywają. Nie wiemy nawet dokładnie, jak wielu jest tych ludzi. T'Challa stara się to ustalić, wykorzystując do tego satelity, ale to potrwa. Będziemy musieli znaleźć też sposób, który pozwoli nam na monitorowanie działań The Right wobec uzdolnionych. T'Challa mówi, że doktor Swann może nam to umożliwić.
Wanda, myślisz, że współistnienia da się nauczyć?
/Nie, jeśli obie strony nie będą do tego dążyć i nie będzie im na tym zależeć. Patrząc na nasz świat, raczej obie strony dążyć będą do wzajemnej likwidacji. Ludzie boją się ludzi z mocami, a wśród tych znaleźć można jednostki, które uważają się za Nadludzi, którym przypaść powinna władza. I będzie ich tylko przybywać.
Bucky, masz tupet, żeby mnie o to pytać. Zapytaj lepiej matek, których synowie są przestępcami, czy nadal ich kochają. Mój się nawet jeszcze nie urodził i nie mam ochoty się zastanawiać, co bym zrobiła i jakie uczucia względem niego żywiła, gdyby się okazało, że wydałam na świat psychopatę. Pewna jestem jedynie tego, że nie stałabym się nagle obojętna.
Wiesz, bo w tych czasach wszystkiego musi być dużo. Koniecznie musimy mieć w czym wybierać.
A jak umrzesz? Nigdy nic nie wiadomo. Nie pamiętam, żebyś kiedykolwiek przedtem uraczył mnie tak głęboką analizą prostego pytania. Podejrzane.
/Może i mam tupet, co z tego? Mam prawo zadać proste pytanie i mam prawo się nad tym zastanawiać. Ostatnimi czasy nie mam kompletnie niczego do roboty, bo jestem zbyt bezużyteczny, by robić cokolwiek, więc siedzę i myślę, a te myśli często dobijają mnie samego.
/A jak umrę, będzie mi cholernie wszystko jedno z tego powodu. Może nawet byłoby lepiej.