Nie sprecyzowałam. Chodziło mi raczej o pójście z nim gdzieś, gdzie nie będzie wielu ludzi lub nie będzie ich wcale, bo na pewno gubiłby się w tłumie, zaczynał złościć, itd., przy czym to nie byłby godzinny spacer, ale chociaż chwila zaczerpnięcia świeżego powietrza. Chyba nie pozwoliłbyś mu kogokolwiek zaatakować, czyż nie?W Waszyngtonie ciężko o opustoszałe miejsca, a James nie jest zbyt chętny do opuszczania domu. Gdy tylko wyjdzie, zaczyna szukać zagrożeń.
Niebezpieczny jest dla ludzi, którzy go drażnią, ale skoro znasz go lepiej i twierdzisz, że raczej jest jedynie zagrożeniem dla samego siebie, to nie widzę przeciwwskazań.
Jakaś to by była dla niego rozrywka, coś innego. Choć może faktycznie jest na to za wcześnie. Niech się wypowie sam zainteresowany, czy chciałby wyjść z monotonii.
Problem w tym, że James lubi swoją monotonię i ciężko wprowadzić w niej jakieś zmiany. Na początku ciężko było mi przekonać go do jedzenia czegokolwiek prócz chleba, tostów czy krakersów. Powolnie i żmudnie wprowadzaliśmy do jego jadłospisu inne produkty, ale nadal nie chce jeść niczego przetworzonego.
Ale robimy postępy, ostatnio namówiłem go na pizze.
Trzeba mu znaleźć motywację do wychodzenia z cienia. Liczę na ciebie, Sam.
OdpowiedzUsuń