30 listopada 2015

Astrid Löfgren

N, postrzegam to w podobny sposób. Gdyby on nie miał czystej karty dzięki panom, którzy zabawili się w bogów pamięci, to można by było mówić o niemalże klasycznym syndromie sztokholmskim. Ta sprawa wydaje się bardziej skomplikowana, bo on przecież niczego innego nie znał. Przynajmniej tak wynika z przedstawienia postaci w MCU. Coś tam przebłyskiwało, ale tak na dobrą sprawę to jedno wielkie nic. To faktycznie coś jak druga rodzina, tak jak powiedział ładnie pan Stan, bo to w końcu Hydra go "stworzyła" i "wychowała", odpowiednio programując. To jest naprawdę ciekawa sprawa.
Myślę, że nasz zaradny mister Hydry nieźle namiesza. 
/Właśnie to, że Bucky spędził ostatnie dziesięciolecia będąc otoczonym przez Hydrę, i nie mając żadnego kontaktu z innymi ludźmi i światem zewnętrznym jest tutaj dość kluczowe. Komiksowy Bucky był w... może nie tyle w lepszej, co raczej w mniej złej sytuacji, bo jednak czasem miał jakiś tam kontakt z innymi ludźmi, a i tak miewał dość poważne problemy z panowaniem nad gniewem. Gdy został Kapitanem, spotykało się to z jeszcze większym oburzeniem, bo jak to tak. Kapitan Ameryka z bronią palną, strzelający do ludzi i zabijający ich?! 
James, a czy jedno wyklucza drugie? Nie ważne, skąd cytat pochodzi, ważne, co zawiera. A to dość prosta i słuszna uwaga. Warto zachować otwarty umysł.
Olam ha-ba to zbawienie, tak? Wiesz, nie jestem wyznania mojżeszowego. Uważasz, że ta jedna z głównych zasad jest sprawiedliwa?
No i też między innymi dlatego twój zawód jest do dupy. Albo firma zła. Zależy jak spojrzeć. Neh, to idiotyczne paplanie, zignoruj.
Czyli wracasz po swoje rzeczy, dobrze rozumiem?
Założyłam, że jak uspokojenie to i jakiś rodzaj odprężenia także, ale okej, wszystko jasne. Stare czyli z jakich czasów?
/Wzywanie imienia Pana na daremno jest grzechem ciężkim, uznawanym nawet za cięższy od morderstwa, i niewybaczalnym. Dlatego zwróciłem na to uwagę. Nie z wrodzonej złośliwości czy chęci doczepienia się. Nie tym razem. Hipokryzja, bo do niej pijesz, jest grzechem popełnianym na swój własny rachunek, i takim, który może zostać wybaczony. Oczywiście w tym konkretnym przypadku jest inaczej, bo łączy się z grzechem niewybaczalnym, więc sama się taka staje. 
A jeśli chodzi o to, skąd pochodzi cytat - tak, to ma znaczenie. Przestrzeganie reguł jest przestrzeganiem reguł dopiero wtedy, gdy znamy kontekst, wiedzę i mamy pełną świadomość czemu mają one służyć. Ślepe przestrzeganie reguł także może być grzechem. Ślepe przestrzeganie reguł, które nie zaliczają się do micwot także może być grzechem. W tym przypadku tak nie jest, bo przekaz jest zrozumiały, ale tak ogólnie mówiąc. Bardzo ogólnie, bo sam miewam problemy z połapaniem się w tym.
/W pewnym sensie. Życie dzieli się na to w olam haze, i na to w olam ha-ba. Olam haze to życie obecne, ziemskie, a olam ha-ba to życie wieczne, którego doświadczyć może tylko oczyszczona dusza, która uzyskała przebaczenie i odpokutowała grzechy w gehennie. Wyjaśniam, bo teraz już wiem, że wyznania mojżeszowego nie jesteś - to taki czyściec. 
Akurat z tą zasadą się zgadzam. W pełni. Tora nie tylko zabrania morderstwa, ale też nakazuje wykonania w tym przypadku kary śmierci. Morderca nie zasługuje na życie, więc odebranie go jest w tym przypadku dozwolone i sprawiedliwe.
/Można tak powiedzieć, choć teraz nie czuję, by naprawdę były moje. I to jeden z moich największych problemów. To wszystko nie jest moje, jest obce.
/Pamiętasz opowiastkę o słoniu i łańcuchu? Czasem muszę sobie przypominać o łańcuchu. Ale wiem, że robiłem to już prędzej, przed tym wszystkim. A przynajmniej tak mi się wydaje. 

Rozpoczęcie tygodnia Natashy Romanoff/Black Widow!

W dniach 30.11-04.12 będzie możliwość kierowania pytań również do Natashy Romanowej aka Black Widow!

Astrid Löfgren

N, albo spieprzają wszyscy przed policją, bo kojarzę, że mignęły światła gdzieś za Steve'm. Aż sobie chyba odświeżę pamięć.
O lokacjach już poczytałam. Wielkie szczęście, że są ludzie, którym się chce analizować wszystko krok po kroku.
Mi się wydaje, że on będzie balansować na granicy tego syndromu, tak samo jak będzie balansować gdzieś między WS a Bucky'm. Z pewnością nic nie będzie oczywiste. 
/Jego powiązanie z Hydrą nie musi do końca być ukazane właśnie w taki sposób. Bucky może być po prostu do szpiku przesiąknięty jej metodami, co może się przekładać na brutalność w działaniu. Może to właśnie on uszkodził Rhodeya? W końcu odkrył, że trzeba zniszczyć reaktor, by rozbroić zbroję. A reaktor w zbroi Rhodesa był zniszczony. Zapewne nie bez powodu te dwie sceny zostały ukazane koło siebie, a Bucky strzela smutną minkę, gdy Steve nazywa go swoim przyjacielem.
James, a cię może zaskoczę: "Ty, który uczysz drugich, sam siebie nie uczysz. Głosisz, że nie wolno kraść, a kradniesz.", a więc proszę mnie tu nie pouczać, proszę pana. A to nie jest tak, że im więcej grzechów różnej maści, tym gorzej? Więc teoretycznie im więcej ich popełniasz, tym dalej jesteś od zbawienia.
Masz na myśli ludzi, których litościwie zabijałeś, i którzy chcieli ci zapłacić za życie, czy o ludziach, którzy ci coś zlecali? Bo ja o tej drugiej formie zarobków mówiłam.
Czemu głupie? Co chcesz tam odnaleźć?
Naprawdę pomaga? Tak, że faktycznie czujesz odprężenie?
/Znasz, Nowy Testament, bardzo się cieszę. Tylko mam jedno zasadnicze pytanie - dlaczego cytujesz mi Nowy Testament? Wiesz, że nie jestem chrześcijaninem, prawda? 
Są różne grzechy. Niektóre z nich, znaczna większość może zostać wybaczona, a dusza po odbyciu pokuty w gehennie, będzie mogła dostąpić olam ha-ba. Ale są też winy, grzechy, zbrodnie, których się nie odpokutuje i nigdy nie uzyska się przebaczenia. Tylko skrzywdzony człowiek może wybaczyć temu, kto go skrzywdził, a człowiek zamordowany przecież nie może już tego zrobić. Dlatego morderstwo czy samobójstwo nigdy nie zostaną wybaczone. Powiedziane zostało wprost, że "Bóg nie wybaczy". To jedna z głównych zasad. 
/O tym pierwszym. Ci drudzy płacili i to całkiem sporo, ale Hydrze, nie mi. 
/Bo to jest głupie. Najprawdopodobniej nic z tego, co miałem wtedy przy sobie nie było im potrzebne, więc zwyczajnie wyrzucili to jak nic niewarte śmieci. 
/Słowem nie wspomniałem o odprężeniu. Powiedziałem tylko, że to pomaga mi się uspokoić. Stare nawyki.

29 listopada 2015

Astrid Löfgren

N, a jeśli byłoby odwrotnie, czyli że Steve z Bucky'm hasaliby za BP, to jaki mogliby mieć ku temu powód? Jakoś ciągle nie potrafię sobie takiej wersji wytłumaczyć.
Nigdy bym na to nie wpadła. Chyba muszę poszukać więcej informacji, których sama w życiu nie wyłapię. 
/Najbardziej prawdopodobną wersją jest jednak ta, że T'Challa biegnie za Bucky'm, a Steve za T'Challą. Ma to największy sens, bo Winnie i Cap faktycznie nie mają powodu do ścigania go. Chyba, że Pantera prędzej by ich zaatakował, a potem próbował uciec. 
/Jeśli zwróci się uwagę na napisy z szyldów i reklam, tablice rejestracyjne albo na otoczenie, można zauważyć, że akcja dzieje się właśnie w Bukareszcie, w Lipsku, w Niemczech (najprawdopodobniej w Berlinie) oraz we Włoszech lub Hiszpanii (napis "farmacia"). 

/Do tego pan Stan określił relację Bucky'ego z Hydrą jako:"they are like his second family". Czyli zapowiada się na syndrom sztokholmski. 
James, "dzięki Bogu", chciałoby się powiedzieć. Jakoś mnie nie przekonałeś, wciąż jestem bardziej pewna niż niepewna swego. Nie licytujmy się, to bez sensu.
Do dupy ten twój zawód. Nie dość, że ryzykowny, to jeszcze nikt ci za robotę nie płaci.
Co w tym archiwum może być?
I wiedziałeś, że na pewno wytrzymasz tę, można powiedzieć, próbę i zachowasz względny spokój?
Wściekły na siebie?
/Nie wzywaj imienia Pana twego nadaremno. Nie w tak błahej sprawie. Wiem, wiem, sam czasem to robię, ale mam już na sumieniu tyle grzechów, że i tak nie pogorszę sprawy. Nie da się.
/Ależ niektórzy chcieli płacić i to hojnie, Jednak szybko wbijałem im do głowy, że próby przekupienia mnie to dość... kiepski pomysł, który przynosi skutki odwrotne do oczekiwanych. Ale zabawnie było na to patrzeć. Byli tak cholernie żałośni. 
/W czterdziestym piątym trzymali mnie tam przez... chwilę, tuż po tym, jak mnie znaleźli. Ciężko jest mi określić, czy trwało to kilka dni, tydzień, czy miesiąc, ale wiem, że potem przewieziono mnie na Ukrainę. Nie chodzi mi tutaj teczki czy raporty, a raczej o... nieważne, to głupie. Nawet jak na mnie.
/Potrafię się kontrolować, gdy wiem, że muszę. Jeśli wiem, że nie mogę tego z siebie wyrzucić, wyżyć się na czymś lub na kimś, robię to na sobie. Takie choćby ściskanie ostrego przedmiotu w dłoni, gaszenie papierosa na skórze czy wyłamywanie palców. To pomaga mi się uspokoić.
/Na siebie, na Zole, na Hydrę, na Rogersa. Na wszystkich. 

28 listopada 2015

Rakshasha

Naprawdę nie wiem, co oni mają w głowach z tymi tłumaczeniami tytułów, zawsze coś dziwnego wymyślą ;/ To, że byli dobrymi przyjaciółmi, sprawia, że cała ta koncepcja wydaje mi się jeszcze bardziej nieprawdopodobna, zwłaszcza, że Cap wtedy zginął (dobrze kojarzę?). W MCU podoba mi się, że poszli w te bardziej osobiste motywy - tytuł Your Bucky tak bardzo by pasował ;p - i wszystko jest podszyte tym budującym się już w poprzednich filmach napięciem między Stevem i Tonym. Nie czytałam jednak komiksów, więc trochę błądzę w mgle, tak to porównując, za co przepraszam xd Jestem naprawdę bardzo ciekawa, czy "So was I" Tony'ego odnosiło się do wypowiedzi Steve'a jak w trailerze, czy będzie to coś innego i jak dokładnie to Russo przedstawią. I czym spowodowany był ten niezwykle wściekły atak Bucky'ego na jego reaktor, jednak było to wyjątkowo agresywne i jakaś teoria się tworzy z tyłu głowy. Rany, jak dobrze by było, gdyby nam nie odpowiedzieli na te pytania w następnych trailerach...
Ależ nie zniszczyłaś, spokojnie, i tak będę oglądać w oryginale xD Ugh, o tym nie musiałaś przypominać ;p Ale poza tym pan Stan bez koszulki mi bardzo odpowiada ^^
Trzymam za to kciuki bardzo mocno! Ale za ponowne wpadnięcie Bucky'ego w łapy Hydry już nie - proszę, niech tak nie będzie ;_; I ta scena z helikopterem w trailerze, i komentarz braci Russo do tej sceny... boję się ;_;
Haha, dokładnie, zabrzmiało to trochę dziwnie xD Pierwsze spotkanie po latach, a on wali żarty o matce, cóż za Bucky żartowniś ;P
Ooo, to na Komandosów czekam z niecierpliwością!
/Komiksowe CW w bardzo wielkim skrócie wyglądało tak:
- New Warriors (niewytrenowana grupa bohaterów) doprowadza do wybuchu, który kończy się śmiercią kilkuset osób,
- rząd się burzy i robi ustawę o rejestracji nadludzi, 
- Johnny Storm ląduje w szpitalu po tym, jak napadli go cywile
- Tony (razem z m.in. Reedem Richardsem, Hankiem Pymem i Carol Danvers) popiera rejestrację, chcąc wynegocjować jak najlepsze warunki dla superludzi,
- Steve nie popiera rejestracji, nawiązując m.in. do rządów Hitlera i Holocaustu,
- SHIELD spaprało sprawę, ponieważ chcieli aresztować Steve'a zanim Tony zdążył wyjaśnić mu to, dlaczego popiera rejestrację,
- rozpoczyna się walka
- Tony nie chce walczyć, chce pogadać, ale Steve jest na nope, więc dalej walczą,
- klon Thora (który w tym czasie w komiksach nie żyje, a samego klona stworzył Stark) zabija ówczesnego Goliatha (Clinta),
- Sue Storm, która była po stronie męża, przechodzi wraz z bratem na stronę Rogersa,
- Peter Parker był po stronie Tony'ego i ujawnił się (JJ Jameson spadł pod biurko z wrażenia ^^) na żywo w TV, jednak, gdy dowiaduje się, że osoby niepoddające się rejestracji wtrącane są do Negative Zone, przechodzi na stronę Rogersa,
- Steve i Tony spotykają się, żeby pogadać, ale nie bardzo im to wychodzi,
- bohaterowie stojący po stronie Capa napadają na budynek Baxtera (siedzibę Fantastycznej Czwórki), w którym znajduje się wejście do Negative Zone. Okazuje się jednak, że w ich szeregach jest szpieg- Tigra, która ostrzega stronę Starka. Okazało się też, że i w drużynie Tony'ego jest szpieg- Teddy Altman, który z kolei ostrzegł stronę Steve'a. Dzięki niemu uwolnili oni część bohaterów z Negative Zone.
- bitwa zostaje przeniesiona na ulice Nowego Jorku,
- Vision powoduje, że zbroja Tony'ego jest bezużyteczna, dzięki czemu Steve mógł go ostro poturbować,
- potem dzieję się to: klik (wcale nie mam skojarzeń to końcówki CA:WS, nope, wcale),
- Steve jednak nie dociera na rozprawę, ponieważ zostaje postrzelony przez Crossbonesa i dobity przez Sharon Carter,
- Tony płacze nad ciałem Capa, mówiąc, że nie było warto.
/A więc przechodząc do sedna - Tony nigdy nie przestał być przyjacielem Steve'a. Opowiedział się za rządem, by móc wynegocjować jak najłagodniejsze warunki rejestracji. Dlatego też został dyrektorem SHIELD, dlatego próbował rozmawiać ze Steve'm, przedstawić mu swoje argumenty. Steve też nadal widział w Starku przyjaciela, dlatego w swojej ostatniej woli prosił go o zaopiekowanie się Bucky'm. Bo wiedział, że mimo wszystko Tony to jego przyjaciel i nie skrzywdzi Barnesa. I miał rację. Oczywiście pomijając to, że przy pierwszym spotkaniu niemal się nie pozabijali, ale to raczej wina Bucky'ego. W MCU jest zupełnie inaczej. Ta dwójka żarła się od samego początku i ich relacja przypominała bardziej bycie kumplami z pracy niż przyjaźń.
/A jeśli chodzi o pana Stana bez koszulki- mnie ciągle ciekawi to, kto pełnił tę jakże ważną funkcje, jaką było depilowanie Winter Soldiera. Mógł być nieogolony, ale klatę to miał wzorowo wywoskowaną :P
/Scena w której Steve trzyma odlatujący helikopter jest świetna. W końcu pokażą, że naprawdę jest supersilnym nadczłowiekiem, a nie tylko "mięśniakiem na sterydach".
/Od razu żartowniś. A może mama Rogers była bardzo przystojną kobietą, którą Bucky lubił podziwiać za szczenięcych lat i dlatego potem, na wojnie wgapiał maślane spojrzenie w Steve'a? Nie, dobra, koniec z tumblrem.
Masz jakiś sposób na radzenie sobie z tymi trudniejszymi chwilami? Mimo wszystko cieszę się, że nie trzymasz tego całkowicie w sobie, bo to też potrafi być bardzo niszczące. Dobrze przeczytać, że pozwalasz sobie czasami na poczucie tych emocji chociaż troszkę.
Sypiasz już lepiej niż wcześniej? Pamiętam, jak wspominałeś, że było z tym bardzo kiepsko. Tylko jakoś nie chce mi się wierzyć, że jesteś w stanie cały czas być w ruchu i realizować plan, nie dajesz sobie chociaż chwilki wytchnienia? Jakiegoś relaksu? I pytam tak ogólnie raczej, bo teraz chyba masz bardzo napięty grafik. Szykujesz coś wielkiego? Tak trochę to brzmi. 
/Czasem, jeśli jestem sam, pozwalam sobie na... no na danie się ponieść emocjom. Zazwyczaj staram się jednak trzymać to w sobie, bo zwyczajnie tak jest prościej. Łatwiej jest mi utrzymać się w ryzach, łatwiej jest podejmować niektóre decyzje, chłodno kalkulować. 
/Ostatnio znowu sypiam gorzej. Można powiedzieć, że prawie wcale, ale to nie problem. Mogę nie spać przez kilka dób, zanim zacznę odczuwać poważne skutki. Jeśli odpowiednio się... podkręcę, mogę ciągnąć bez snu nawet ponad tydzień. Znów jestem sam, więc mogę sobie na to pozwolić. 
A relaks to marnotrawstwo czasu. Są ważniejsze rzeczy.
/Nie szykuję niczego spektakularnego. Zwyczajnie zrobię swoje i wrócę do robienia tego, co wcześniej. Nadal mam długą listę.

27 listopada 2015

Astrid Löfgren

N, chyba wolałabym jednak nie mieć racji. Jestem cholernie ciekawa, o co w tym chodzi. Masz jakiś pomysł?
Cierpliwie będę czekać na moment, w którym mu się trochę upiecze. 
/Już dawno pojawiła się plotka, że w MCU to Winnie jest odpowiedzialny za zabicie ojca T'Challi. Bardzo prawdopodobne jest to, że właśnie z tego powodu Pantera go ściga. Bucky mógł też trochę narozrabiać w Wakandzie podczas jednej ze swoich ucieczek, co także z oczywistych względów wkurzyłoby Panterę.

 I tak bajdełejem - scena, w której Bucky jedzie na motorze, toczy się w Rumuni, a dokładnie w Bukareszcie. Wiadomo to, dzięki tablicom rejestracyjnym jadących tam samochodów.
James, już nie musisz potwierdzać. Ciocia Astrid i tak wie.
E tam, pieprzysz. Według mnie wcale nie jest taki zły, choć wydaje się dość ryzykowny.
Przed każdym. Przed sobą także. Prościej już nie umiem.
A po co to ruszać, skoro i tak jest to opuszczone miejsce? Wydaje mi się, że gdyby było tam coś istotnego, to już by tego tam nie było. Chyba że chodzi ci o zwykłą pewność, że zgarnąłeś wszystko, co się dało. Zresztą, o czym ja mówię, ci dziwni panowie słabo zadbali o swoje archiwa.
Bałeś się, że nie wytrzymasz i do niej podejdziesz?
Myślę, że mogłeś czuć się gorzej niż przez te wszystkie lata zniewolenia. Może wiele się nie mylę, ale ciężko to sobie wyobrazić. Mogłeś też poczuć szczęście - wydaje się to paradoksalne, ale szczęście, że ją widzisz całą, powiedzmy zdrową, otoczoną kochającymi ludźmi. Trudno przewidzieć.
/Z tego co mi wiadomo, nie jesteśmy spowinowaceni, moje drogie dziecko. I zawsze mogłem zaprzeczyć, nie bądź więc też tak pewna swego. 
/Jeśli chciałbym unikać robienia ryzykownych rzeczy, musiałbym siedzieć na tyłku w schronie pośrodku niczego. I tak doskonale zdaję sobie sprawę z tego, że mogą znaleźć mnie za miesiąc, za tydzień, a nawet jutro. Że następnym razem mogę już  nie dać rady uciec. Ryzyko wpisane jest w ten zawód.
/Dla nich mogą być to zupełnie bezwartościowe rzeczy, którymi nie zaprzątali sobie głowy podczas ewakuacji, i po które zwyczajnie nie opłacało im się wracać, ale dla mnie istotne są nawet najdrobniejsze szczegóły. Chcę to mieć. Po prostu. 
/Wiedziałem, że nie mogę tego zrobić. Im dalej trzymam się od niej i jej rodziny, tym lepiej. Poza tym, i tak by mnie nie poznała, nie uwierzyłaby, że to ja. Minęło zbyt wiele czasu, a ja jestem martwy. Powinienem być.
/Byłem wściekły. Powinienem był wrócić tak, jak obiecałem. Powinienem był być tam, przy niej, przy nich przez te wszystkie lata. Ale nie mogłem, bo zabrali mi cholerne siedemdziesiąt lat

Astrid Löfgren

N, kurczę, czyli to nie plecaczek a przenośna zamrażarka. Ma chłopak łeb do interesów.
I jeszcze wyskakuje z budynku wbrew przepisom BHP. Co za zły człowiek.
Tak też może być. W sumie nie wiem dlaczego odebrałam to tak, że to Bucky ucieka przed BP, a Steve chce dorwać BP, żeby ten nie dorwał Bucky'ego. Może mi się klimat Stucky udziela, że wszędzie widziałabym ratowanie tyłka Bucky'emu.
To może w #18 dostanie po tyłku tak trochę mniej? :P
/No ba, że tak. Przenośna zamrażarka, suszarka, prostownica, lokówka, szczotka i grzebień, nożyczki (dzięki temu ma tak równiutko podcięte włoski), zestaw do makijażu (tym razem wodoodporny) i wosk. Widocznie użyczył plecaczka Steve'owi, który w jednej scenie był umorusany, a w drugiej już promieniał. 
/Bucky ma już naturę księżniczki, którą trzeba wyciągać z opresji i nic tego nie zmieni. Dlatego pewnie to ty masz rację i Steve pędzi go ratować. Tylko zamiast białego konia ma czarną panterę.

/Jeśli zamienię #18 i #19 miejscami to tak, dostanie po tyłku trochę mniej. Ale potem przestanę go dręczyć, słowo. 
Sharon, jak już o Peggy mowa, to jak ona się ma?
/Nie jest lepiej i raczej już nigdy nie będzie, ale nie jest też gorzej. To plus.  
James, Yelena, zgadza się?
Wiesz, dla mnie każda rzecz, której sama bym nie zrobiła, a uważam ją za dobrą i ważną, jest w pewien sposób heroiczna. To właśnie takie według mnie jest, nie musisz się z tym zgadzać. Dlaczego sądzisz, że kiepski?
Żeby zbudować, a raczej umocnić swoją pozycję na przykład. Dzięki pochlebstwom czy czemuś takiemu, co nie powodowałoby wcale, że wiele na tym zyskasz. Nie chodzi mi o sens materialny, do którego ten frazeologizm się zazwyczaj odnosi.
A co jest w tym porzuconym kompleksie tuneli, że tak bardzo ci zależy? To właśnie te tunele chcesz wysadzić?
Wiedziałeś skądś wcześniej, że Becca tam przychodzi co tydzień? Poczułeś coś jeszcze prócz bólu (i co potrafisz nazwać)?
/Rękę może i mam jedną, ale palców pięć. Przynajmniej na tej jednej ręce, bo ich liczba na reszcie kończyn nie jest już tak podręcznikowa. Nie, dobra, brakująca liczba palców to kiepskie zagadnienie do zmiany tematu. Nawet jak na mnie. Ale i tak nie potwierdzę.
/Jeśli się nad tym głębiej zastanowić, to jest kiepski sposób i zapewne w końcu jakoś to spieprzę. Jak zawsze. To akurat potrafię.
/A przed kim chciałbym umocnić swoją pozycję w taki sposób? Pytam całkiem poważnie, mam dziś problemy ze skupieniem się, mów więc prosto.
/Uciąłem sobie milą pogawędkę ze... starym przyjacielem i jeśli nie łgał - a bardzo uprzejmie zwróciłem mu uwagę, by lepiej tego nie robił - pozostała tam część archiwów. I właśnie tam chcę się dostać. Jeśli jednak okaże się, że tylko zmarnuję czas i niczego tam nie będzie, nie wysadzę korytarzy, a wrócę do mojego przyjaciela i wepchnę mu ten granat do gardła. 

/Dowiedzenie się tego nie było trudne, robi to od lat. Chciałem zobaczyć ją chociaż z daleka, dlatego poszedłem tam akurat wtedy, gdy wiedziałem, że tam będzie, a nie w nocy, by nikt nie mógł mnie zobaczyć.
/To moja młodsza siostra. Jak myślisz, co mogłem czuć? 

Rakshasha

Niestety, jednak najbardziej chodzi o pogłos, a nie oddanie prawdziwego znaczenia. Chociaż, jak wspominali Russo, mimo wszystko w filmie będzie więcej samej walki między bohaterami, tej bardziej osobistej, niż prawdziwej wojny domowej, więc tytuł nie jest też aż tak zły, jakby mógł być. Tylko te małe litery... Heh, ale nasze tłumaczenia się nawet nie umywają do tych niemieckich, nieźle.
Aaach, faktycznie, toż to Po, a nie mogłam skminić, skąd kojarzę xD Oj, teraz to będę mieć przed oczami, dzięki, N ;p
Niby mówili, a jednak trochę się bałam, czy faktycznie tak będzie. Takie pomiędzy to teraz najlepsze, co mogą zrobić dla jego postaci, bardzo bym chciała, by widocznie pokazali to wahanie. I też się z tego przeogromnie cieszę, N, może nasze nadzieje się spełnią! Oho, coś konkretnie na to wskazuje, że zostanie wykorzystane? Trochę mnie to przeraża, szczerze mówiąc, chociaż jakaś teoria mi się już tworzy w głowie...
Nie zauważyłam, ale jak teraz o tym wspomniałaś, to faktycznie mamy lekką powtórkę z historii. I świetnie, fajne nawiązanie ^^
Żeby faktycznie mu został...
 Buhahaha, naprawdę wybuchnęłam śmiechem, jak to zobaczyłam, genialne xD Będę musiała skombinować taką czapeczkę na premierę ;D
/Jednak Civil War to jeden z najbardziej znanych znanych eventów Marvela, który w Polsce wydawany był jako Wojna Domowa. Skoro już raz przetłumaczyli tytuł, mogli pozostać przy tej wersji. Tym bardziej, że w CW największe znaczenie miał sam rozłam wśród bohaterów, a nie wojna sama w sobie. I tam stanięcie przeciwko sobie Steve'a i Tony'ego było o wiele bardziej emocjonalne i osobiste niż w MCU, bo byli prawdziwymi przyjaciółmi. Najbardziej pokazuje to zakończenie- spowiedź Starka nad ciałem Kapitana. Tony przyznawał, że żałuje, że chciał dobrze, że tak naprawdę nie było warto. 
/Ależ nie ma za co! Nie tobie pierwszej zniszczyłam ten film - przypomnę o sutku z CGI ^^
/Braciom Russo można raczej wierzyć, bo dotychczas wszystko, co mówili się sprawdzało. Więc jeśli mówią, że to wahanie będzie widoczne, tak właśnie będzie. A jeśli chodzi o "sputnika" to póki co nie ma żadnych konkretów, prócz tego, że najprawdopodobniej w taki sposób Bucky trafi w łapy Zemo/Hydry.
/Rhodey raczej zostanie tylko poważnie poturbowany, ale jednak żywy. Nie wierzę w to, że tak ważny spojler pojawiłby się już w pierwszym zwiastunie.
+ klik :P

/A jeśli chodzi o wspomnienia Bucky'ego - planuję jeszcze kilka takich notek w przyszłości. W kolejnej prawdopodobnie pojawią się Komandosi :)
Hej, James, jak dni mijają? Trzymasz się jakoś? Już wziąłeś się za przygotowania do planu, czy jeszcze odpoczywasz(o ile w ogóle odpoczywałeś)?
/Czy się trzymam? A mam jakiś wybór? Nie bardzo mogę pozwolić sobie na skulenie się w kącie i szlochanie nad tym, jakie wszystko jest popieprzone. A przynajmniej na robienie tego wszystkiego jednocześnie. Osobno to już co innego.
/Odpoczywam, gdy śpię. Marnowanie czasu na bezczynność za bardzo by mnie opóźniło, a na to nie mogę sobie pozwolić. Trzymanie się planu i samodyscyplina są najważniejsze.

Astrid Löfgren

N, wstyd się przyznać, ale dopiero teraz obejrzałam trailer i jakież było moje zdziwienie, że nie ma tu bobra. Smutno bez niego. Chociaż gdzieś tam jakieś zalążki są. Ale za to włosy jakie puszyste i ładnie przycięte! Ciekawe na co zamienił wspaniale działający lód.
Szelki plecaczka przepisowo zapina, ale żeby tak przepisowo poruszać się w tunelu to już nie było komu (bo to chyba on uciekał przed Black Panther, za którym to z kolei biegł Steve? Wnioskuję po plecaczku, czerwonej koszuli i posturze).
I muszę przyznać, że faktycznie "Captain America: Your Bucky" brzmiałoby lepiej niż "wojna bohaterów". Eh. 
/Od razu zamienił. Chłopak pewnie ciągle ma wtyki i zawsze udaje mu się trochę go wynieść tylnym wyjściem. Dlatego tak lata z tym plecaczkiem. 
/A do tego jeździ bez kasku i nie włącza migacza przy zmianie pasa! I już wiemy kto będzie najbardziej demoralizującą postacią. Wstyd, Barnes, wstyd.
/A jeśli chodzi o scenę w tunelu - pewne jest to, że Steve goni Panterę. Bucky równie dobrze może biec za Steve'm. 

/I wiem, że ze mnie zła kobieta jest. Aż boję się przyznać, że w #17 Bucky znowu dostanie kopa.
Sharon, a dostałaś propozycję powrotu? Współpracujesz z SHIELD?
/Dyrektor Coulson wspominał, że mogę wrócić, jeśli zechcę. Propozycja nadal jest aktualna, bo SHIELD ciągle zmaga się z brakiem odpowiednio wykwalifikowanych i zaufanych agentów.
/Jeśli mogę pomóc i mam przy tym pewność, że nie zostanę oskarżona o zdradę, robię to. Ze względu na dawne czasy i na fakt, że SHIELD było dla mojej ciotki jak kolejne dziecko. To wszystko naprawdę ją dotknęło.
#1 James, a gdybyś miał wybrać osobę, którą obdarzyłbyś zaufaniem i pozwolił jej podejmować za siebie decyzje, to kim by była ta osoba? Myślałeś o tym?
Ojej, nucić? A co takiego? Będę chyba pytać o najmniejsze pierdoły.
No to w jakimś sensie jest to jednak ochrona. Nie wiem, czy głupota, ale chyba nareszcie robisz coś, żeby naprawdę komuś uratować tyłek, nie tylko sobie. Trochę heroiczne wręcz. Ale trochę, żebyś przypadkiem nie obrósł w piórka.
Tak się zastanawiam, gdzie ty ten pożarek chcesz rozpętać. I co odzyskać. 
#2 Nie myślałam, że się na to zdobędziesz.
Można o tobie powiedzieć wiele, ale nie to, że jesteś bezduszny. Już nie. 
/Jakoś poważnie się nad tym nie zastanawiałem. Nie mam jednak zbyt wielkiego wyboru, a potencjalnych kandydatów mógłbym wyliczyć na palcach jednej ręki. W sumie tak naprawdę mam tylko jedną, więc dobrze się składa.
/Nie znam tytuły tej melodii. Wiem tylko, że kiedyś ją lubiłem, i że często do niej tańczyliśmy. 
/Proszę cie, to nic heroicznego, a zwykła chęć zrobienia wreszcie czegoś choć trochę dobrego. Może to kiepski sposób, ale od czegoś przecież trzeba zacząć. Poza tym, mam zakaz robienia heroicznych rzeczy. I jeśli mógłbym wiedzieć, czemu miałbym w coś obrastać?
/Blisko austriacko-niemieckiej granicy kiedyś znajdowała się baza. Oficjalna wersja jest taka, że została zbombardowana podczas drugiej wojny. Oczywiście to bujda. Pod ziemią nadal znajduje porzucony kompleks tuneli. Problem w tym, że nie do końca pamiętam, gdzie dokładnie to jest. Dlatego muszę wpaść w jedno miejsce i zabrać kilka rzeczy, które pomogą mi... sobie to przypomnieć. A mały pożar potrzebny jest mi do chwilowego odwrócenia uwagi. Wysadzić zamierzam co innego. 

/Nie planowałem pójścia tam, można powiedzieć, że był to czysty impuls. Po prostu poczułem, że muszę to zrobić. I bolało to bardziej niż przypuszczałem.

26 listopada 2015

#16 Bucky

***

/Był jeden z gorących dni pod koniec lipca tysiąc dziewięćset czterdziestego pierwszego roku.
/Było parno, więc wszystkie okna stały otwarte na oścież. Kuchnia znajdowała się na pierwszym piętrze kamienicy, co miało swoje zalety: kurz oraz uliczne zapachy opadały na dół, podczas gdy z góry, z nieba, wdzierały się od strony zatoki podmuchy otrzeźwiającego, chłodnego powietrza.

/Kimberly i Ida zajmowały się ostatnimi porządkami domu, przekrzykując się przy tym nad wyraz głośno, a Rebecca starała się utrzymać je w ryzach, gdy razem z ma przygotowywaliśmy cienkie paski ciasta na Kugiel.    
/Przetarłem spoconą twarz lewym przedramieniem, jednocześnie nabierając więcej mąki na palce, by zacząć skręcać ciasto w małe, cienkie wstążki.

— Robisz to lepiej niż którakolwiek z twoich sióstr —  mówi ma, starając się ukryć czającą się w głosie nutkę żalu. Powtarza to za każdym razem, gdy dziewczyny starają trzymać się tak daleko od kuchni, jak tylko są w stanie.

— Przynajmniej moja przyszła żona będzie prawdziwą szczęściarą! —  Uśmiecham się, a ona klepie mnie lekko w policzek, nie zważając na to, że brudzi go mąką.

Astrid Löfgren

Sharon, cooo? CIA nudne? No ale chyba nie siedzisz ciągle za biurkiem? Rozważasz możliwość powrotu do SHIELD czy raczej nie chcesz się już z nią wiązać?
/SHIELD zdążyło zafundować mi takie wrażenia, że nawet CIA przy tym blednie i wydaje się być o wiele mniej... spektakularne. I nie, nie siedzę cały czas za biurkiem. Spędzam przed monitorem znacznie mniej czasu niż kiedyś. I za tym akurat nie tęsknię.
/SHIELD już dawno przestało być tym, czym być powinno, dlatego waham się przed powrotem na stałe. To już po prostu nie to samo.
James, a bo ja wiem kiedy naginasz, a kiedy nie. Aż takich zdolności nie mam.
Nie miałam na celu tego przypominać. Nie wydaje się aż tak złe, o ile takie ubezwłasnowolnienie byłoby konstruktem w jakimś sensie etycznym, mającym pomóc we właściwym podejmowaniu decyzji, ale nie ograniczającym jednocześnie praw takiego ktosia, który ma problem. No i dobrze by było ustalić jakieś kryteria, na przykład czasu. Jest różnica między tym, kiedy osoba popełnia błędy dwa tygodnie, a tym, kiedy to trwa minimum dwa lata. Chyba nie ma takiej osoby, która przez parę lat podejmowałaby wyłącznie złe decyzje.
To co takiego bezsensownego paplasz?
Mówisz teraz o tym, że celowo ściągasz kogoś tam na siebie, żeby one spokojnie mogły zwiać? Dobrze zrozumiałam?
To się pali i to się pali, ale pewnie różnica jest, fakt. Jaki masz w tym cel?
/Czasem sam nie wiem, kiedy to robię. To takie moje... drobne skrzywienie.
/Oczywiście, że chodziło mi o osoby nagminnie popełniające poważne błędy i robiące to przez dłuższy czas, a nie o kogoś, komu zdarzyło się podjąć kilka złych wyborów. Do tej drugiej kategorii zaliczają się chyba wszyscy, bo raczej nie ma na świecie osoby podejmującej tylko dobre decyzje, prawda? Pierwsza grupa to jednak inna bajka, której przydałby się ktoś, kto pomógłby podejmować ważne decyzje. 
/Cóż, mówię wszystko to, co ślina na język przyniesie. Opisuję akurat wykonywane czynności, opisuje najbliższe plany, wyżywam się i bluzgam na siebie, wyliczam popełnione błędy, myślę na głos. Kilka razy próbowałem nawet nucić, ale odpuściłem, bo jestem w tym wybitnie do niczego.
/Można tak powiedzieć. Nie planowaliśmy tego, nie mówiłem jej też, że ja planuję to zrobić, bo za taką głupotę oberwałbym pewnie znacznie mocniej niż zawsze. Po prostu stwierdziłem, że tak będzie lepiej. 

/Po prostu... chcę odzyskać to, co moje. A potem puścić wszystko z dymem i patrzeć, jak płonie.

N się trochę wtrąci - czy tylko ja jestem zawiedziona gładkością lica pana Stana i brakiem bobara w zwiastunie CW? Ale przynajmniej ma motor i plecaczek z przepisowo zapiętymi szeklami.

Rakshasha

Małymi literami napisać tytuł, co za ludzie... Obie propozycje równie warte rozpatrzenia, jednak ta pierwsza chyba bardziej przypadła mi do gustu ;p
Hm, hm, jak głosy Bucky'ego i Steve'a w polskiej wersji są naprawdę fajne - oj, lubię takiego głosy - to mimo wszystko dubbing mi się za bardzo odcina od postaci, jestem już przyzwyczajona do ich głosów, a też często po prostu tłumaczenie mi nie siedzi. Z ciekawości jednak obejrzę, gdy będzie okazja, bo pan Hycnar głos ma bardzo przyjemny ^^
Swoją drogą, że mamy jedno stracie w jakiejś zimowej lokacji, a jeszcze widać ich potem na tym... lotnisku (?), jeśli dobrze zrozumiałam, bo raczej jedno miejsce to nie jest, więc zapowiada się sporo dobrej rozróby i akcji dla naszego badassa. Nakręciłaś mnie tym wywiadem niesamowicie, rany, byłoby genialnie, gdyby faktycznie to porządnie oddali, jednak po takich przejściach Bucky nie wróci od tak do swojego dawnego "ja", tych pozostałości tak naprawdę powinno być w nim jeszcze sporo. I niech to pokażą w walkach, o tak, tam to najbardziej pasuje! ;D
Faktycznie, Sebastian też o tym wspominał na panelu, który ostatnio oglądałam. Tylko czy wtedy ktoś taki zostawiłby go tam prawie bez szwanku? A może wtedy wkroczył Steve, cudnie ratując sytuację? Cóż za potencjał!
Ach, jeszcze wracając do Twojego linka - najbardziej chyba rozbroiły mnie słowa o miłosnych trójkącie Sam-Steve-Bucky xD
/Tytuł jest kontrowersyjny, więc ludzie o nim mówią. Cel osiągnięty, jest reklama. W końcu "Nieważne jak o tobie mówią, ważne by mówili", prawda? Spójrzmy na niemiecki tytuł: The First Avenger: Civil War, a do tego CA:WS nazywało się tam The Return of the First Avenger. Wyrzucili "America" i zmienili to na "Avenger", bo wiedzą, że mogą tym przyciągnąć do kin więcej ludzi.
/Mi głos pana Hycnara ciągle najbardziej kojarzy się z pandą Po i chyba nic już tego nie zmieni. Ale przynajmniej makijaż Winniego nabiera dzięki temu fajnego kontekstu ^^
/Niemal od samego początku mówiono (chyba byli to właśnie bracia Russo), że Barnes nie będzie już gościem, którego Steve kiedyś znał, ale nie będzie już też maszyną do zabijania. Będzie kimś, kto waha się pomiędzy dobrem i złem, łącząc w sobie cechy zarówno Bucky'ego, jak i Wintera. I bardzo się z tego cieszę! Nawet bardziej niż z tego, że wykorzystanie "sputnika" jest coraz bardziej prawdopodobne.
/I czy tylko ja mam drobne deja vu? W CA:CW Steve rzuca wszystko i rusza ratować Bucky'ego przy wsparciu Natashy (kobiety, która łamie tym odgórne rozkazy) i Sama (faceta, który ma skrzydła). W CA:TFA Steve rzucił wszystko i ruszył ratować Bucky'ego przy wsparciu Peggy (kobiety, która łamie tym odgórne rozkazy) i Howarda (faceta, który ma samolot). 
/Chyba czworokącie, ktoś zapomniał o biednym, porzuconym Tony'm. Ale chociaż Rhodey mu został.

/I tak bajdełejem (1,2,3) - If you’re gonna be in team cap, you gotta wear a cap ^^ 

Rakshasha

Nie widziałam polskiej nazwy - o, wow, to wymyślili xD To ja tam wolę mówić angielską nazwą, a co. Oglądałam CA:WS z dubbingiem chyba tylko raz i, szczerze mówiąc, dla mnie różnica była średnio odczuwalna, a teraz na trailerze... Jak dla mnie spoko ;p Do kina na pewno pójdę na napisy, bo nie cierpię dubbingu w filmach - no, nie, po prostu xD - ale pewnie w domku, jak będę mieć okazję, dla porównania zobaczę też tę wersję, żeby mieć porównanie. I czy mi coś umknęło, czy już jest trailer z dubbingiem polskim? Czy po prostu konstrukcja Twojego zdania mnie zmyliła? Bo teraz nie jestem pewna...
Haha, o rany, oglądałam w szkole na laptopie i nie dojrzałam, że to reaktor - świetnie, Raksh, świetnie, popisałaś się xD Aaaaaach, tak, to jest to! Ta metalowa łapcia z powoli gasnącym reaktorem, o tak. Sorki, Tony, lubię cię, ale Bucky'ego uwielbiam bardziej xD
Ogolił się i zapuścił porządny zarost, żeby się bardziej Steve'owi podobać xD Chociaż w tej scenie, gdzie mu łapcia ugrzęzła - biedna łapcia - chyba jeszcze jakieś resztki się ostały...
I czy tylko ja miałam takie wrażenie, jakby sobie chciał wtedy oderwać tę cudną rąsię? xd Naprawdę tylko to mi pierwsze do głowy przyszło, bo raczej przypadkiem jej tam nie wsadził.
/Przepraszam, pomyliłam się z polskim tytułem. Brzmi on: Kapitan Ameryka: wojna bohaterów. Tak, z małych liter. Kogoś chyba za bardzo poniosła fantazja przy tłumaczeniu. Osobiście proponuję jednak zmianę na Kapitan Ameryka: Twój Bucky lub Kapitan Ameryka: Dorwać Bucky'ego. O wiele lepiej pasują, prawda?
/Tak, wersja z polskim dubbingiem pojawiła się niedługo po oficjalnej premierze zwiastuna. Możesz ją zobaczyć tutaj: klik. Pan Hycnar tym razem trochę przekombinował i nie brzmi to zbyt dobrze. Ale tak już chyba zawsze jest ze zwiastunami. W filmie zapewne barwa głosu będzie już lepiej dobrana i nie będzie to brzmiało tak, jakby Bucky poprzedniej nocy ostro zabalował, a potem obudził się z łapką w imadle i ostrym kacem.
/Starcie Steve&Bucky kontra Tony zapowiada się naprawdę ciekawie. Bracia Russo potwierdzili, że Bucky nadal ma w sobie wiele z Winter Soldiera (a właściwie, że jest kimś pomiędzy Bucky'm i Winterem), więc to właśnie w jego wykonaniu możemy spodziewać się tych brutalniejszych, zapowiadanych wcześniej starć. (Tutaj można poczytać niektóre z wypowiedzi braci Russo o CW). A do tego, gdy Tony i Steve rozmawiają, Bucky stoi za nim i radośnie celuje sobie z broni w głowę Starka.

/Bracia Russo powiedzieli, że ta scena znajduje się gdzieś w połowie filmu, więc równie dobrze ktoś mógł pomóc Bucky'emu ją tam włożyć. Pamiętajmy, że naprawdę wiele osób chce położyć na nim łapy.

25 listopada 2015

Astrid Löfgren

Sharon, to ciekawe, więc zapytam: skąd tęsknota? Zbyt dużo zadań?
/Zbyt dużo? Zbyt mało i zbyt nudno. W SHIELD jednego dnia miało się do czynienia z kosmitami, innego z bogami, super-żołnierzami, czy super tajnymi, nazistowskimi organizacjami, które chcą opanować świat. Tutaj wszystko jest... zbyt przyziemne. 
James, jak nie czwarty. Będą z ciebie ludzie.
Ty to inna bajka. Mówiłam ogólnie. Ale tak, byłoby to bardzo bez sensu. Tu pojawia się problem w jakich ramach zawrzeć "błędne podejmowanie decyzji", bo przecież o tym możemy orzec dopiero po fakcie lub w trakcie, chyba że pod uwagę brałoby się przypuszczenia. Niezła zagwozdka.
Niedawno czytałam artykuł o jakichś badaniach, które dowiodły, że mówienie do siebie na głos ułatwia realizowanie planów, odnoszenie sukcesów i koncentrację uwagi. Jeśli faktycznie tak jest, to gadaj jak najwięcej.
Czyli to coś na zasadzie chronienia Yeleny i Liki?
To tylko łagodniej brzmi. Jaki błąd? Chodzi o samo odwiedzenie, podłożenie ognia czy coś innego?
/Trzeci. Powinnaś już wiedzieć, że czasem zdarza mi się trochę naginać prawdę. Tak minimalnie. 
/Doskonale wiem, że ja to "inna bajka" i nie zaliczam się do szeroko pojętego szarego tłumu, choć naprawdę chciałbym. Nie musisz o tym przypominać. Ale dobrze, przejdźmy do "ogółu". Niektórzy ludzie podejmują decyzje, które z góry skazane są na porażkę i wiedzą to wszyscy, prócz danego osobnika. I takie sytuacje nie zdarzają się raz, nie zdarzają dwa, a dzieją się nagminnie, ale ich szkodliwość jest zbyt mała, by kwalifikowały się do pełnego ubezwłasnowolnienia. Z góry mówię, że nie wiem jak to naprawdę działa, po prostu snuję domysły. Więc czy częściowe ubezwłasnowolnienie jest w tym przypadku takie złe? 
/Mówię do siebie, często całkiem bezsensowne rzeczy, bo lepsze to niż cisza. Po prostu. 
/Coś w tym stylu, choć osobiście nie nazwałbym tego chronieniem. To zbyt wielkie słowo. Zwyczajnie wiedziałem, że lepiej będzie się rozdzielić i skupić uwagę na sobie. Nie było to wcale trudne, wystarczyło popełnić kilka błędów. Tym razem celowo.

/Między podpaleniem i wysadzeniem czegoś jest różnica. Zajmowałem się jednym i drugim, więc możesz mi wierzyć, że tak jest. Poza tym, pożar da się poskromić i rozprzestrzenia się na tyle wolno, że ewakuacja jest możliwa. Przy dobrze podłożonych ładunkach szanse na to są minimalne. A mi tym razem chodzi tylko o budynek. Ludźmi zajmę się kiedy indziej. W trochę... inny sposób.

Anonimowy

Czy on tam mówi "Steve's dead"?! Mam nadzieję, że to tylko wybryk mojej wyobraźni...
/Nie wysuwałabym pochopnych wniosków. Gdy do sieci wyciekła scena po napisach Ant-Mana, pojawiły się spekulacje, że Bucky prosi o pomoc. Okazało się, że po prostu bezdźwięcznie poruszał ustami. W tym przypadku może być zupełnie tak samo - komuś wydawało się, że Bucky mówi "Steve is dead" i spekulacja rozniosła się po internecie. 
/Marvel wreszcie chyba zrozumiał, że klisza "zabili go, ale uciekł" już się ludziom przejadła, więc jeśli zabiją Capa, zrobią to zapewne na stałe. Bardziej prawdopodobna jest opcja, że Steve zostanie ciężko ranny. W końcu w CA vol.6 #25 też nie umarł na stałe. Także - powstrzymajmy się od pisania czarnych scenariuszy :)

Astrid Löfgren

Sharon, jak leci? Czym się obecnie zajmujesz?
/Pracuję w CIA, konkretniej w oddziele operacji specjalnych i nie wierzę, że to mówię, ale chyba coraz bardziej tęsknię za biurkiem w SHIELD. 
James, nie wiem kto powiedział. Dodam kolejny pozytyw: przynajmniej może coś lubisz.
Jeśli ktoś nie jest w stanie trzeźwo i racjonalnie ocenić konsekwencji swoich wyborów i ma tego potwierdzenie w notorycznie błędnie podejmowanych decyzjach, to może faktycznie rozwiązanie z lekkim ubezwłasnowolnieniem byłoby właściwe. Obrońcy praw człowieka jednak nie byliby zachwyceni.
Masz jakiś osąd co do tego, skąd bierze się ten głos? Z zewnątrz lub wewnątrz? Sorry, moje skrzywienie, bo to dość niepokojące.
Gdybyś znalazł się obecnie w takiej sytuacji, to jak przypuszczasz, że byś się zachował? Spróbuj odciąć się od tego, co było, a programowanie zepchnąć do rangi jednego z najmniej rozstrzygających kryteriów.
Dlaczego znów się od niej odcinasz? Uuu, coś chcesz wysadzić? Co takiego, jeśli to nie tajemnica?
/I widzisz? To już chyba trzeci pozytyw w tym miesiącu. To mój rekord. 
/Czyli według tych "obrońców praw człowieka" lepiej byłoby, gdybym nadal podejmował złe decyzje, których konsekwencje będą dosięgać nie tylko mnie, ale też i innych, często zupełnie niewinnych ludzi? Czy to nie jest trochę bez sensu? Albo nawet bardziej niż trochę?
/Bierze się z głowy. To moja bardzo przemyślana opinia. I nie przesadzajmy, nie jestem przecież chory psychicznie. A przynajmniej... dobra, może w jakimś sensie jestem, ale przecież nie ucinam sobie pogawędek z wyimaginowanymi przyjaciółmi, anie nie odpowiadam sobie, gdy ze sobą rozmawiam. To monolog, nie dialog, więc jest dobrze.
/Jakbym się zachował? Wszystko zależy od dnia. Jednego skoczyłbym za nim, mając nadzieję, że już nie wypłynę. Drugiego postąpiłbym tak samo, zachowując się jak zwykły tchórz, a trzeciego... trzeciego najpewniej bym został. 
/To nie odcinanie się, to odwrót taktyczny. Trzeba wiedzieć, kiedy należy się wycofać, by odnieść jak najmniej strat. I nie mówię tutaj o sobie, bo jednak nie mam zbyt wiele do utracenia. I najlepiej by tak pozostało.
/Od razu wysadzić. Raczej... podłożyć ogień i pomóc mu się rozprzestrzenić. Planuję odbyć wycieczkę krajoznawczą do Niemiec, odwiedzić stare śmieci. I popełnić kolejny błąd do kolekcji.  

Rakshasha

N, widziałaś?! Trailer! *.* [link]
Bucky dobrał się do hełmu Iron Mana, mamy walkę, której pragnęłyśmy, i wygląda jak badass. Jaram się *^^* Co sądzisz? ;D -> Tak, nie jestem w stanie wymodzić nic bardziej konstruktywnego xD 
Widziałam i najbardziej boli mnie w tym wszystkim polski tytuł. Wojna Bohaterów? Serio? Co takiego jest w Wojnie Domowej, że zdecydowali się aż na takie odstępstwo? Boją się użyć tego słowa przez obecną sytuację polityczną czy co? Już nawet "Legion Samobójców" nie brzmi aż tak żałośnie :/
Sprawa druga- naprawdę cieszę się z tego, że Marcin Hycnar ponownie będzie podkładał głos Bucky'emu. W zwiastunie brzmi dość... no kiepsko, ale w filmie wypadnie zapewne tak dobrze jak w CA:WS, gdzie jego "Jesteś moją misją" pobiło na głowę wersję w wykonaniu pana Stana. 

I to, że Bucky dobrał się do hełmu Tony'ego to pestka. Bucky dobrał się do reaktora:
Bucky "Uderzyłeś mojego przyjaciela, więc ja wyrwę twoje metalowe serce" Barnes ^^

I gdzie Bucky ze zdechłym boberem na twarzy :(? 

24 listopada 2015

Rozpoczęcie tygodnia Sharon Carter/ Agentki 13!

W dniach 24-29.11 będzie możliwość kierowania pytań również do Sharon Carter/ Agentki 13!

22 listopada 2015

Rakshasha

#1 Oooooo to jest naprawdę kochane! Tak bardzo widzę tę sytuację, że aż mnie to boli, a mimo to twarzyczka mi się cieszy. Jak możesz ;< Ale czuć w tym jakąś iskrę nadziei, dobre wspomnienie sprzed całego tego cierpienia, które może trochę podniesie Bucky'ego na duchu. Yey, wyszło świetnie ^^
I trochę mi się nie podoba, że końcówka jest wyśrodkowana, bo po co to? Nie trzeba tego fragmentu odznaczać, mówi sam za siebie, więc lepiej zostawić go zwyczajnie napisanym :)  
#2 Fiu, fiu, to się porobiło. Czy ja mam dobre wrażenie, czy to zwidy, że nasz Buckyś jednak zaczął żywić pewne uczucia wobec pani Belovej i dlatego wyrzucił tę kurtkę, w strachu przed tym? Tak oględnie mówiąc, "strachu". I dlaczego czuję, że jeszcze wyrzucenia tej kurtki pożałuje? N, Ty coś kombinujesz, co nas zaboli, ja to czuję... Swoją drogą, teraz mnie to ciekawi, idziesz tutaj na blogu według własnej, wymyślonej dla Bucka historii, czy prowadzisz ją według tego, co dzieje się w komiksach? Możliwe że już pytałam, ale nie zaszkodzi jeszcze raz, bo teraz pewna nie jestem ;p
/Jeśli chodzi o wyśrodkowanie końcówki w #14, nie mam pojęcia skąd się to wzięło. Musiało zmienić mi z wyjustowania tekstu na wyśrodkowanie przy edycji, a potem zwyczajnie nie zwróciłam na to uwagi przy aktualizacji.

/Mam zaplanowane jeszcze kilka tego typu notek. Padła propozycja, by w którejś z nich pojawiła ma Barnes i tak właśnie stanie się w #16. Ale spokojnie, nie zacznę się nad nim nagle rozczulać. W #17 Buckyś znowu porządnie dostanie po tyłku. I pożałuje wyrzucenia pewnej części garderoby ^^
/Przyznaje, że słowa "Naprawdę dobrze w niej wyglądasz" i poprawianie kołnierza dodałam tuż przed opublikowaniem, właśnie w celu zasugerowania czegoś. Bucky dobrowolnie się do tego głośno nie przyzna, ale jednak czyny też mogą wiele powiedzieć.

/Powiem tak- nie ma możliwości dostosowania całej komiksowej historii Bucky'ego do MCU. A przynajmniej nie w taki sposób, by miało to ręce i nogi. Przykłady? Nie ma mutantów; Natasha mogłaby być wnuczką swojej komiksowej odpowiedniczki. Nawet WS sam w sobie był inny, więc sporo musiałam jednak zmienić albo całkiem odrzucić. Można więc powiedzieć, że wyszedł miks MCU, 616, Ultimate i mojej chorej wyobraźni.

21 listopada 2015

Anonimowy

Gdy zobaczyłam to zdjęcie- [link], przypominałam sobie o Bucky'm zasypiającym w "różnych, dziwnych miejscach :D
Co tu kryć, przyznaję, że w tym kontekście naprawdę jest to zabawne :P

Astrid Löfgren

N, i właśnie tutaj najlepiej pokazana jest ta zależność ściągania z zaświatów przez bliską osobę. Dosłownie ściągania. Nawet jeśli to tylko marzenia, nierealne wizje, sny, to zdarza się przecież, że to jedyna motywacja do pozostania wśród żywych. 
/I spójrzmy też na to, co działo się po wybudzeniu Steve'a. Nie wiedział, gdzie jest, co się dzieje, ani kim są ludzie wokół, ale go to nie obchodziło, ponieważ ktoś zabrał od niego Bucky'ego. Więc Steve "Nie wiem kim jesteście, ale ktoś skrzywdził Bucky'ego, wiec wszyscy jesteście już martwi" Rogers postanowił nie zadawać żadnych pytań, a powybijać kilku agentów SHIELD. 
#1 James, a jednak trochę się wpisujesz. Możesz, oczywiście, że możesz. Nikt ci nie zabrania. Chyba jednak rozumiesz, że czasem trudno mieć z kimś przynajmniej poprawny kontakt, gdy ta druga strona ma postawę roszczeniową, albo wszystko jest według niej złe i nie tak. To jednak przykład mojej uwagi, która nic nie wnosi i można spokojnie puścić ją mimo uszu.
Na odwrót. Wydaje mi się, że to byłoby trochę pójście na łatwiznę. Ale co człowiek to opinia, może faktycznie nie byłoby to takie złe.
Słyszysz - to znaczy? To jakiś głos czy wspomnienia?
A to, że go tam zostawiłeś, to była jakaś obawa przed tym, że za chwilę znów się "przełączysz", zapomnisz, i będziesz chciał zabić?
#2 To idiotyczne myśleć o tym po tylu smutnych słowach, ale zastanowiłam się, a wręcz miałam ochotę się modlić, żebyś pod tą kurtką miał długi rękaw i rękawiczki.
Nie mam słów, więc oszczędzę tobie i sobie zbędnego biadolenia, bo i tak z pewnością czujesz się, lekko mówiąc, niefajnie. Powiem tylko, żebyś się faktycznie do niej niedługo odezwał.
Nie wiem, czy dobrze to odebrałam, ale wydał mi się istotny fakt, że tę kurtkę wywaliłeś z całą jej zawartością. Czyli czymś prócz telefonu? Być może to jakaś nadinterpretacja, ale może z drugiej strony ta czynność była czymś symbolicznym? Się uczepiłam tej kurtki, przepraszam.
Biedny człowieku, obyś nie był długo sam.
/Może i się wpisuję, ale nie zmienia to jednak tego, że jest spora różnica pomiędzy kantowaniem dla własnego zysku, a robieniem tego, bo inaczej mój przyjaciel może kopnąć w kalendarz. A przynajmniej wolę pocieszać się myślą, że tak jest. Ale dobra, bo znowu zbaczam z tematu i mówię nie to, co w zamierzeniu chciałem powiedzieć. Kto powiedział, że ja szukam przyjaciół? Może jestem z zamierzenia nieprzyjemny, bo nie chcę by ludzie darzyli mnie sympatią? Może lubię dręczyć się świadomością, że ludzie nie mogą mnie znieść? A może po prostu lubię narzekać.
/Z perspektywy człowieka, dla którego ubezwłasnowolnienie to normalka, nie wydaje się być to złe. Oczywiście na odrobinę innych zasadach niż przedtem. Dla kogoś innego może to już takie nie być, to raczej oczywiste. 
/Można powiedzieć, że jedno i drugie. Czasem słyszę sam głos, innym razem widzę sam obraz i zastanawiam się, czy to prawdziwe wspomnienia, czy kłamstwa, które nawkładano mi do głowy. Ta niepewność jest najgorsza. 
/Wtedy jeszcze nie myślałem w ten sposób. Zostawiłem go tam, bo po prostu... wszystko było nie tak i zwyczajnie się bałem. Nie wiedziałem, co miałem robić, więc zwyczajnie uciekłem.

/Zawszę noszę na sobie kilka warstw ubrań i bardzo rzadko zakładam coś z krótkim rękawem. To takie... zabezpieczenie na wypadek, gdybym musiał zdjąć kurtkę w miejscu publicznym. A rękawiczki, a przynajmniej jedna rękawiczka to konieczność, bo metal ma raczej słabą przyczepność.
/Nie odezwę, nawet nie miałem zamiaru. Dlatego wyrzuciłem telefon i wszystkie zapiski, które mi dała, razem z tą cholerną kurtką. Żeby się nie kusić. A że zastosowała kod, nie musiałem tego palić. W piromana będę mógł zabawić się później. Ot, taki pozytyw. 

20 listopada 2015

Avada Simpson

#1 Mój brat, kiedy byłam mała zmuszał mnie do oglądania tego... filmu. Teraz go nie za bardzo lubię, i nie mogę znieść widoku Vadera (?) i Yody, gdziekolwiek jestem. Marvel? Nawet nie wiedziałam. A więc to ich najgorszy film.
Oj tak! Ja to bym chciała zobaczyć taką notkę, tylko że bardziej rodzinną. Siostry, mama, albo taki chudziutki Steve. Te klimaty. 
#2 N oglądasz Once Upon A Time? Ulubiona postać męska i żenska? ;)
#3 jeejku... cóż spodziewałam się wielu rzeczy. Że Yelena zginie (tak, tak zaświtało mi to przez chwilę), że Bucky dostanie się w łapska złych panów, że Cap kopnie w kalendarz, ale rozejście dróg James'a i Yeleny? Zaskoczenie. Czyli co teraz będzie, i co będzie z Yeleną? Jaaa, N wytłumacz tak trochę co będzie dalej.
/Film jako film wydaje Disney, ale komiksy z serii SW należą już do Marvela. Kto wie, może kiedyś doczekamy się crossovera :P?
/Ok., najprawdopodobniej podzielę to na dwie notki- jedną ze Steve'm, drugą z ma Barnes albo/i jego siostrami. Jedna z nich pojawi się najpewniej już w #16 :)

/OUaT zaczęłam oglądać pod koniec pierwszego sezonu i od tamtego czasu nie przegapiłam żadnego odcinka. Serial czasem (bardzo czasem) bywa dość durnowaty, ale właśnie za to go lubię.
/A jeśli chodzi o ulubione postacie to niezaprzeczalnie są to; Mr. Gold/ Rumplestiltskin i Zelena/ Wicked Witch.

/A jeśli chodzi o naszą ulubioną parkę byłych rosyjskich skrytobójców to cóż, jeszcze nie zamierzam nikogo zabijać ani wpychać w łapy złych panów, więc spokojnie. Po prostu od jakiegoś czasu Yelena mówiła, że musi odstawić Likę w bezpieczne miejsce, a kto zaopiekuje się nią lepiej niż właśnie cioteczka Belova? A Buckyś... cóż, jakoś poradzi sobie sam.
Wiesz Yelena, ja to bym się jednak chyba cieszyła że nikt nie trzęsie się na jego widok. Albo i nie? Nie wiem, co o tym sądzić. Ale bycie strasznym, nie do końca zrównoważonym, dużym facetem, nie jest chyba takie znowu fajne. Prawda?
/Nie mówię, że się nie cieszę. Wręcz przeciwnie, to bardzo dobrze świadczy o jego postępach. I cóż, wcale nie taki duży z niego facet, jak mogłoby się wydawać. Nie wyróżnia się w tłumie jakoś szczególnie, bo nie musi. 
#1 Nie to że cię nie doceniam. Po prostu twoje historie, są... przerażające. Albo ohydne. Albo po prostu nie fajne. Ja cię w pełni doceniam, ale czasem wolę nie poznawać szczegółów.
Ludzie nawet nie mają kiedy tego powiedzieć, bo zaraz przyjdziesz i pozabijasz ich parasolką. (Przepraszam, ale przeczytałam książkę i teraz moim ulubionym narzędziem zbrodni, jest parasolka właśnie.) Nie to że nie lubią. Raczej panicznie się ciebie boją, albo kompletnie nie mają pojęcia co się do cholery dzieję, bo zwykle kiedy się zjawiasz, jest duże bum. Jesteś pewien? Pamiętaj że chęci, liczą się zawsze! Czy coś w tym stylu.
Nie przeszkadza mi. Nie ważne co powiem, od razu wychodzi na to że wszystko mi przeszkadza, i denerwuje. To chyba nie moja rola, czyż nie? Chodziło mi o to że gdy to przeczytałam, momentalnie przed oczyma stanęła mi moja babcia, i tej jej ciasto drożdżowe. Chociaż widok ciebie w kiecce mojej babci, wyglądał by dziwnie. Słaby francuski? No co ty! Akurat TY powinieneś chociaż trochę znać tej jakże ciekawy język, którymi posługują się jakże ciekawi ludzie. :D
Jestem na etapie oglądania Once Upon A Time, i bajki są dla mnie teraz... wielowymiarowe. Nie masz? Myślałam że cie trochę wyciągnęło, w 45. Ja jestem zdecydowanie ZA wysoka, więc... Nigdy nie lubiłam bajki Śnieżki. Idziesz sobie lasem, i nagle widzisz, pusty miniaturowy domek. Co robisz? Zaczynasz w nim sprzątać. Jak? O.o Nigdy też nie rozumiałam czemu, książę który laski prawie nie poznał, miałby ją całować. I Śnieżka, była po prostu nie do zniesienia. Chora bajka? Nie żebym ci coś wytykała, ale rozejrzyj się. Twoja bajka, jest normalna? (zanim zaczniesz się czepiać: chodziło mi o znaczenie przenośne. :P)
Przesadza? Ktoś cię walnął w łepetynę, a ty odpłynąłeś na różowej chmurce, do krainy zapomnienia. Na jej miejscu byś się nie zdenerwował? Czemu od razu na białym? Czarny pasuję bardziej, do mrocznych klimatów. Przesadzasz, to ty kiedy ciągle narzekasz. Chociaż teraz rzadko ci się to zdarza, czego winszuję. Ostatnio nawet potrafisz zażartować. Nieźle, nieźle James.  
#2 Bucky, dobrze się czujesz? Tak w środku?
/Może i moje opowieści są przerażające albo ohydne, ale tak właśnie wygląda moje życie. Przerażająco, ohydnie albo po prostu niefajnie, więc i moje historie takie właśnie będą. Przykro mi.
/Przyjdę i pozabijam ich parasolką. Cóż, ja... Możesz mi wierzyć, że takie słowa bolą bardziej niż wszelkie obelgi, bo tylko utwierdzają mnie w tym, że nieważne, co zrobię i tak pozostanę tylko gościem, którego trzeba panicznie się bać, bo powyrzyna wszystkich wokół. Przecież tylko to potrafię zrobić dobrze, prawda? Zrobić duże bum i kogoś pozabijać.
/Czasem ledwo potrafię wydukać coś po angielsku, więc nie dziw się, że mam problemy z francuskim. Tego języka mi nie zaprogramowano.
/Mam trochę ponad pięć stóp i osiem cali, czyli niecały metr siedemdziesiąt osiem. Mnie nie rozciągnęło, ani cudownie nie napompowało. Cała masa mięśniowa jest wynikiem treningu, nie probówki.
/A czy ja kiedykolwiek mówiłem, że moja bajka jest normalna? Nie. To jakiś cholerny, absurdalny koszmar, który nigdy nie powinien był się zdarzyć, a ja już dawno powinienem być martwy. I ciągle żałuję, że nie jestem.
/Na różowej chmurce do krainy zapomnienia? Spróbuj kiedyś stanąć przed lustrem i wyobrazić sobie, że nie masz cholernego pojęcia, kim jest osoba, którą w nim widzisz. Że nie znasz własnego imienia, nie wiesz, gdzie jesteś, kim jesteś, ani co się dzieje. Nie wiesz nic, a w głowię masz tylko cholerą pustkę. I wyobraź sobie też, że śpisz bronią, z nożem pod poduszką, że budzisz się w nocy i nie wiesz, gdzie jesteś i kim jesteś. Że dociera to do ciebie dopiero po kilku, cholernie długich minutach. Że budzisz się, ale ciągle nie możesz pozbyć się wrażenia, że to tylko sen, a tak naprawdę wciąż jesteś zamknięta w pieprzonej, lodowej trumnie. Już nie jest tak zabawnie, co?
/I tak, czuję się cholernie dobrze.

#15 Bucky + ogłoszenie

***
20 listopada 2015

/Od dobrych kilku godzin lało jak z cebra, a mocny wiatr sprawiał, że zadaszenie nie dawało zbyt wielkiej ochrony przed smugami zimnego deszczu.

— Jakby co, wiesz, jak mnie znaleźć — mówi Yelena, oglądając się przez ramię na stojący kilkanaście stóp dalej autobus. Mruczę cicho na potwierdzenie i niemal odruchowo ściskam mocniej schowany w kieszeni kurtki telefon. — Muszę się już zbierać. — Na krótki moment ucieka wzrokiem w bok, marszcząc lekko czoło, jakby zastanawiała się nad czymś ważnym, potem jednak patrzy mi prosto w oczy i uśmiecha się lekko. — Trzymaj się, Jimmy.
/Zamieram zaskoczony, gdy Yelena zaciska palce na kołnierzu mojej kurtki i przyciska wargi do kącika moich ust. Po krótkiej chwili, nie więcej niż po kilku sekundach, odsuwa się, klepiąc jeszcze przelotnie dłonią mój policzek.

19 listopada 2015

Anonimowy

[link]
Kapitanie, co ty na to? :D
Co ja na to? Stark. To chyba nie potrzebuje rozwinięcia.

Astrid Löfgren

N, naprawdę zaczynam się bać, jak to wszystko będzie wyglądać w przyszłych filmach.
Aż nie wiem, czy ta mina to zażenowanie czy złość... :D Marvel daje radę.
/Jeśli chodzi o relacje Steve'a i Bucky'ego to Marvel nie raz się potknął i coś wychodziło mu nie tak, jak trzeba. Ale trzeba im przyznać, że dobre momenty też mieli. Gdy Steve był w lodzie, Bucky robił za kogoś w rodzaju jego anioła stróża, że tak to ujmę. Może i były to tylko senne marzenia, czy jakkolwiek inaczej można by to nazwać, ale to właśnie myśli o Bucky'm nie pozwalały mu się poddać i odejść. 
Steve, moim zdaniem całkiem racjonalne podejście. Wasza grupa w kwestii podejścia do obdarzonych jest mocno podzielona? Pojawiają się na tym tle jakieś sprzeczki?
"Nieludzie" brzmi strasznie. Kojarzy mi się ta nazwa przede wszystkim z jednym panem. 
/Zdarzają się między nami drobne spięcia na tym tle, to raczej naturalne w tak zróżnicowanej grupie. Nasze podejścia są różne, nie raz już zdarzyło się też, że zarzucano mi przez to ślepą wiarę w ludzi, czy nawet naiwność. Poważniejsze sprzeczki i konflikty jednak się nie pojawiają. 
/Chyba kojarzę owego pana. Uderzyłem go nawet z jakieś dwieście razy. Nie rozwijajmy jednak tego tematu.
James, domyślam się, że nie żartowałeś. Życie bez użalania to nie życie. No tak narzekasz, że zaczynam cię podejrzewać o bycie stereotypowym Polakiem, a to jest już dziwne. Z jednej strony fajnie by było mieć kogoś, kto podejmie za nas decyzje i najlepiej, żeby zawsze były słuszne, a z drugiej... to trochę jak ubezwłasnowolnienie na lżejszych zasadach. Na błędach przynajmniej można się czegoś nauczyć wyciągając wnioski.
Odpływaj, odpływaj, Buck. Chwila. Buck? Czy ty nazwałeś siebie Buck? Klękajcie narody.
Podręczę cię. Co miałeś wtedy przed oczami? Pamiętasz to?
/Nie jestem ani lichwiarzem, ani skąpcem albo kanciarzem. To znaczy, że jednak nie jestem żydem, bo nie wpisuję się w stereotyp? A przynajmniej w większości się nie wpisuję, bo fakt, kantować mi się zdarzało, ale my teraz nie o mojej moralności, więc wracając do głównej myśli, którą jednak nie jest to, że stereotypy są be i fu. Naprawdę nie mogę sobie nawet narzekać? Chcę to robić, więc to robię i tyle. Jeśli będę miał powód do płaczu z radości, też to zrobię. Ale nie mam.
/Ubezwłasnowolnienie na lżejszych zasadach wcale nie byłoby aż takie złe. Niektórzy nie uczą się na błędach. Jak ja, bo moje wybory zawsze są łagodnie mówiąc, do dupy. Ale cóż, ponoć od każdego wyjątku są reguły, nie? Nie, czekaj, chwila... 
/Tak często to słyszę, tam, w mojej głowię, że czasem zapominam o tym, jak bardzo tego nienawidzę. Choć tak naprawdę nie wiem dlaczego. To tylko imię, nic więcej. 
/To było jak... jak pęknięcie tamy. Obrazy migały jak w kalejdoskopie, dźwięki rozsadzały mi czaszkę od środka, a ja nie wiedziałem, co się, do cholery, dzieje. Wszystko się zlewało, było obce, nie moje, a ja wiedziałem tylko, że o mój Boże, co ja zrobiłem, przecież to Steve.

17 listopada 2015

Astrid Löfgren

N, cieszmy się z kubków. I koszulek. I innych pierdół. Nie zapominaj o spotach. Pięćdziesiąt co najmniej. Przed seansem, albo w trakcie.
Dla mnie cały jest genialny. Przynajmniej nie taki sztywny jak to przy Stucky bywa. Nie jestem ekspertem od apostrofów, ale chyba z. 
/Pięćdziesiąt? Sześćdziesiąt minimum, innej opcji nie ma. Do tego cztery trailery w dziesięciu różnych wersjach, bo przecież USA, UK, Chiny i Europa nie mogą oglądać tego samego, a w gratisie jeszcze dwadzieścia kilkuminutowych klipów. Serio, Marvel, zmień speców od reklamy. 
/Chodziło mi raczej o montaż, nie o samą treść końcówki. No i cóż, ciężko skleić wesoły filmik z tych scen, w których ta parka występuje razem. 

+ Captain America vol 4 #17 i "Women? As many as you desire. Or boys. Boys in costumes, if you like...You hesitate. Very well." I ta mina Steve'a:
Steve, a ty uważasz, że jakie działania w takiej sytuacji są lepsze? I jak widzisz przyszłość obdarzonych? Swoją drogą: całkiem przyjemna nazwa. 
/Każdy człowiek zasługuję na szansę. Tym bardziej taki, który niejednokrotnie spotka się ze strachem, odrzuceniem, czy agresją. Nie powinniśmy ich izolować, nie powinniśmy robić z nich żołnierzy, broni wbrew ich decyzji. Należy im pomóc, a później pozwolić wybrać to, jaką drogą chcą podążać. Jeśli nie będą stwarzać zagrożenia dla siebie i innych, powinni wrócić do domów i uzyskać możliwość prowadzenia normalnego życia. Tak chcę widzieć przyszłość i o to będę walczyć.
/SHIELD prowadzi specjalni spis ludzi z mocami. Oprócz tego, że podzielony on jest ze względu na stwarzane zagrożenie, znajdują się też na nim oddzielne kategorie dla tych, którzy uzyskali swoje umiejętności przez ludzką ingerencję- jak na przykład ja, oraz dla tych, którzy zyskali je... drogą ewolucji? Nie, może nie tyle drogą ewolucji, co tym, że od zawsze wpisane były one w ich DNA, a potrzebowały tylko jakiegoś katalizatora. I o ile pierwszą kategorię potocznie nazywa się "obdarzonymi" lub "obdarowanymi", o tyle drugą nazywa się "nieludźmi". Nie za bardzo przepadam za tą nazwą i samą ideą tych etykiet, więc używam określenia "obdarzeni" dla obu grup. Nikogo tym raczej nie urażam. 
James, och, taka trochę magiczna i tajemnicza atmosfera. Dobrze, że masz chociaż świadomość, że to może być zły wybór, bo dzięki temu istnieje szansa, że zmienisz zdanie.
Dobrze, że nie znieruchomiałeś ze strachu. To by było tragiczne uczucie, uwierz.
Nie mówiłam tego na poważnie. Ale jak już o asekuracyjnych opcjach mowa: od czego byś zaczął?
/Akurat nie żartowałem z tym trupem. Wolę władować sobie magazynek w głowę, niż po raz kolejny robić za czyjś przedmiot badań. Może i to kolejna z moich złych decyzji, ale to mój wybór i moje błędy. Potem najpewniej będę użalać się nad sobą i ich żałować, ale cóż, ponoć nie można nauczyć się chodzić bez potknięć, prawda? Jak w coś poważnie wyrżnę, po raz kolejny zresztą, może wreszcie nauczę się, że nie potrafię podejmować decyzji i znajdę kogoś, kto będzie robił to za mnie. Albo popełnię tak wielki błąd, że skończę martwy. Albo gorzej.
/Gdybym znieruchomiał ze strachu, obaj bylibyśmy martwi, więc fakt, chyba dobrze. Poza tym, nie wydaje mi się, żebym wtedy był zdolny do aż takiego przerażenia, bo to był... cholernie dziwny stan. Programowanie nadal tam było, nadal trzymało mnie w ryzach, ale było też tyle obrazów, tyle dźwięków, nadal musiałem dokończyć misję, ale to był Steve i tym razem to on spadał, spadał, a ja musiałem coś zrobić, musiałem... Dobra, Buck, spokój, nie odpływaj.
/Zacząłbym od... Nie wiem. Naprawdę nie wiem.

Astrid Löfgren

N, jak dla mnie to mogą ten zwiastun wydać w dniu premiery CW, prawie na jedno wyjdzie.
Matuchno kochana... Genialne!
/Fakt, miałoby to sens. Idziesz do kina, a zwiastun puszczają ci wraz z reklamami innych filmów. Plakaty też są niepotrzebne, można przecież popatrzeć sobie na grafiki z kubków. Co z tego, że postacie wyglądają na nim gorzej niż na większości fan artów.
/Końcówka sklecona dość kiepsko, gdy porównuje się ją do całej reszty, ale co tam, bo i tak filmik jest boski :P A sceny z panem Mackie'm (z apostrofem czy bez?) są najlepsze.
Steve, to znaczy? Co masz na myśli mówiąc o winie agentów i rządu, szukającego kozła ofiarnego?
Co z nimi robicie? Tropicie ich, chwytacie i zamykacie, czy może pozostawiacie samych sobie?
/SHIELD dzieli się od środka. Nigdy przedtem obdarzeni nie ujawniali się w takiej ilości i nie stwarzali przy tym takiego zagrożenia. Niektórzy wierzą w to, że należy ich odnaleźć i przeszkolić, inni, że pozostawić ich w spokoju, a jeszcze inni uważają ich za zagrożenie. Ciężko wskazać tutaj najlepsze wyjście, znaleźć jakiś kompromis, co prowadzi do chaosu. SHIELD robi więc swoje, a rząd wysyła własne jednostki i niejednokrotnie dochodzi przez to do spięć, często mających poważne konsekwencje, za które kogoś trzeba obwinić. 
/Nie wszystkie sprawy związane z obdarzonymi leżą w zakresie moich obowiązków. Do nas należy zdjęcie jednostek lub zorganizowanych grup, które umyślnie stwarzają zagrożenie lub mają powiązania z Hydrą. Takie osoby najczęściej traktowane są tak, jak cała reszta przestępców. Trafiają tylko do bardziej strzeżonych placówek. Jeśli chodzi o inne, całkiem neutralne osoby, to im przedstawiane są zupełnie inne opcje, w tym możliwość przeszkolenia i zaciągnięcia się. Jednak nie znam wszystkich faktów. Ponownie.
James, rozumiem niechęć, ale wydaje mi się, że kiedyś ktoś i tak będzie musiał to zobaczyć. Jak nie dokumenty, to "przeskanować" ciebie od stóp do głów.
No jest, ale samemu rzucać się na głęboką wodę nie polecam, próbowałam. Żeby zmniejszyć lęk czasem wystarczy po prostu go zaakceptować i nie walczyć z nim, nie unikać. Można też iść małymi kroczkami. Jednego dnia wejdziesz na metr, drugiego na półtora, trzeciego na dwa, itd. Lęk się zmniejsza. Pomaga świadomość, że to tylko takie odczucie i że to minie. I właśnie o to mi chodziło, o stopniowe oswajanie. Dotarcie do źródła problemu, ujęcie go i próba zminimalizowania.
No przyznaj się, że byś go utulił za wszystkie czasy. Stevie nie dałby ci się dorwać do swojego gardła. Zresztą, coś cię jednak powstrzymało. Raz się zawahałeś, drugi raz wycofałeś, aż w końcu go uratowałeś. To mówi samo przez się. Jasne, jesteś troszkę, no... nieprzewidywalny, ale od czegoś trzeba zacząć, tak? Kto nie próbuje ten nie ma.
/Jeśli chcą coś mojego, sami muszą mi to zabrać. A jeśli chcą po raz kolejny zrobić ze mnie szczura laboratoryjnego, zrobią to po moim, cholernym trupie. I tak, może sam zrzucam sobie tym kłody na nogi, ale przynajmniej wiem, że nie dostaną moich słabości podanych na tacy.
/Raz już rzuciłem się na głęboką wodę. I to dosłownie. Chociaż nie bardzo wiem, czy można liczyć to jako pokonywanie lęku, bo wtedy, na Helicarrierze, strach przed upadkiem z tak wielkiej wysokości, która w mojej głowie stawała się jeszcze większa, dopiero do mnie wracał. Ale miałem motywacje, więc skoczyłem. I nie chcę musieć robić tego już nigdy więcej.
/A może lepiej zacząć od czegoś innego, niż rzucanie się w ramiona kogoś, kogo rozkaz zabicia wklepano mi do głowy? Tak asekuracyjnie? Bo to, że dwa razy mi się nie udało, nie oznacza, że za trzecim będzie tak samo. Nie ufam sobie i temu, co mógłbym zrobić, więc jakoś wolę poczekać z utuleniem go za wszystkie czasy, by przypadkiem nie skręcić mu w trakcie karku.