N, Tony'ego lepiej nie włączać do rozważań. Jeszcze zabrakłoby nam zer.
No nie wiem, wyobrażasz sobie być w związku z facetem, dla którego to przyjaciel jest numerem jeden? Sharon albo jest szalona, albo niezwykle wyrozumiała, że zgodziła się być tą drugą, że tak powiem.
Steve trzyma zdjęcia Bucky'ego przy łóżku, Steve myśli o Bucky'm leżąc w łóżku z Sharon (poważnie, to mnie zabiło), Steve wiecznie esmesuje i dzwoni do Bucky'ego (nawet podczas spotkań Avengers), Steve ciągle ryzykuje dla Bucky'ego, najgłębszym życzeniem Steve'a było, by Bucky przeżył, później, by Bucky był szczęśliwy, wiecznie obwinia się o los Bucky'ego... Ciągle Bucky i Bucky. Na miejscu Sharon bym nie wytrzymała.
Rozkminiam, co takiego w tych ciuchach lubisz, że nawet za małe na siebie wciśniesz i dotarło do mnie - brawo ja - że pewnie chodzi między innymi o zapach.
Dobra, więc takie zachowania wzbudzają w was agresję, ale jak sobie z tym radzicie na dłuższą metę? Bo wiadomo, ludzie zachowują się nie tylko jak debile żądne nie wiadomo czego, ale zdarzają też mili. Wyobrażam sobie, że to też może być przytłaczające, kiedy ustawia się kolejka, żeby uścisnąć dłoń Kapitanowi Ameryce i Bucky'emu, naokoło biegają dzieciaki, w tym wszystkim są też gdzieś wasze maluchy. Jest presja. To dla was wyzwanie przetrzymać, cierpliwie spełnić kilka próśb, czy może wręcz przeciwnie, przychodzi wam to z łatwością i nie ma problemu, dopóki ludzie zachowują się kulturalnie i z szacunkiem?
B: Wypraszam sobie, nie są za małe. Są po prostu trochę zbyt obcisłe, a to różnica. A fakt, że ostatnimi czasy zbyt dużo poszło mi w tyłek, nie ma nic do rzeczy. No i tak, chodzi po części o zapach, po części o sam fakt, że Steve nosi te ubrania. Prosta logika - nie ma Steve'a, ale zostają jego ubrania.
S: Dobrze wiedzieć, jak trudny do zastąpienia jestem. Może mnie już nie będzie, ale zostanie moja podkoszulka...
B: Dramatyzujesz.
A jeśli chodzi o agresję, to raczej tylko ja. Steve podchodzi do tego spokojniej, traktując to, jak część pracy, ale ja tak nie potrafię. Takie sytuacje mnie stresują. Kiedy widzę błysk, wiem, że to tylko aparat, ale z tyłu głowy i tak pojawia się myśl, że to mogłaby być broń, że ktoś mógłby postanowić wykorzystać to zainteresowanie, a ja nie zdążę w żaden sposób zareagować, złapać dzieciaków, zasłonić, czy odepchnąć. Wiem, że mam problem, ale mimo upływu czasu nie potrafię się tego pozbyć.
S: I to właśnie jeden z powodów, przez które staramy się jak najszybciej to rozegrać. Jeśli ktoś jest kulturalny i podchodzi do nas jak do ludzi, nie do chodzących eksponatów, to zatrzymamy się, porozmawiamy i zrobimy sobie z kimś zdjęcia. Jeśli jesteśmy sami, poświęcimy na to więcej czasu. A im milszy ktoś jest, tym na większym ludzie do tego podchodzimy.
N, nasuwa się pytanie, jak ona to wytrzymuje. To wieczne konkurowanie o względy.
OdpowiedzUsuńTak dużo jesz, że aż zrobiłeś się misiowaty w okolicach tyłka? Właśnie, Steve, dramatyzujesz. No bo serio - nigdy nie zasypiałeś z czymś, co należy do Bucky’ego, kiedy go nie było, albo nie nosiłeś czegoś?
A bywa, że całkiem ignorujecie ludzi?