22 maja 2015

Astrid Löfgren

N, "próbom", nie "prośbom".
A niech by spróbował. Zagięłabym go hipnozą (gdybym już się za to cholerstwo wzięła), bo coś mi się zdaje, że ma niski próg samoświadomości. Takim to łatwo manipulować.
Znakomity strzelec wyborowy, który potyka się o własne nogi. A to ci zagwozdka. Ciekawe co autor miał na myśli :D
Buckyś nie lubi hipnozy, o nieee. Zawsze można użyć "Sputnika" :P
Nie wiem, co miał autor na myśli, ale nikt nie zaprzeczy, że Bucky "The Damnit Soldier" (ciekawe skąd to określenie, nie?) nie jest dzięki temu jeszcze bardziej interesujący. W trybie Winter Soldiera potrafi sam powalić całą armię, a jako Bucky potrafi zaliczyć glebę na płaskim podłożu (nie przesadzam...).
A większość jego (Bucky'ego, nie WS) "genialnych" planów kończyła się mniej więcej tak:
Bucky, kolejne powody, przez które nie można ciebie nie lubić, serio.
Niekulturalni z nich zawodnicy, o nie. Ale trochę śmiechu jest dobre, co nie? Jak na wagę złota w ciężkich warunkach.
Teraz mam podziękować, ma'am?
Jeśli to nikogo nie krzywdzi to śmiechu nigdy za wiele. Nie potrafiłbym zbyt długo wytrzymać w ponurej atmosferze czy ciszy, to nie dla mnie.
 

1 komentarz:

  1. N, Bakuś się jakoś nie przejmuje co kto lubi, więc ja też nie muszę :D Jest "Sputnik" - nie ma zabawy.
    O mamo, to prawie jak ja <3 Dzień bez potknięcia o pyłek kurzu dniem straconym!
    To i tak zastanawiające, że Bucky jest pierdołą w pełnym tego słowa znaczeniu i jednocześnie genialnym strzelcem, do czego przecież potrzebna jest znakomita równowaga i wyważenie. Paradoks jakiś. No chyba że tak się skupia, że ciapowatość znika. To już byłoby jakieś wytłumaczenie.

    Bucky, a skłamałam? Mówiłam, że za prawdę się nie dziękuje. Więc nie, nie musisz.
    Po pierwsze to trzeba odróżniać żarty od kpin, prawda? Śmiech to zdrowie, więc śmiej się ile wlezie, póki możesz.

    OdpowiedzUsuń