21 maja 2015

Astrid Löfgren

Tak czy siak trudno mi jest wyobrazić sobie Steve'a z soczystym przekleństwem na ustach. No nie mogę.
Za to wyobrażam sobie, jak komicznie musi wyglądać jego obrażanie się i strzelane fochów.
Nie, pewnie wcale się nie ociągałeś. Wcale.
N: Wątpię by Buckyś wiedział czym jest strzelanie fochów :P

Bucky: 
Nie możemy pozwolić sobie na unikanie się czy ciche dni, więc jesteśmy dosyć kreatywni, gdy jesteśmy na siebie wkurzeni. Steve zazwyczaj zmienia się w pełnego profesjonalistę z tym jego "sierżancie, Barnes" i głosem Kapitana Ameryki.
Wcale się nie ociągałem, ma'am. Zwyczajnie chciałem wstać za minutę, a nie teraz zaraz. I zdążyć chociaż się ubrać zanim mnie stamtąd wywlókł.

1 komentarz:

  1. N, wiem, zagalopowałam się :D Powinnam użyć "dąsa się" czy coś takiego.

    Bucky, no nie mów, że wtedy gada do ciebie tak samo jak wtedy, kiedy musi wygłosić jakieś patriotyczne przemówienie ku pokrzepieniu serc. Ja bym mu przywaliła. Co tam, że pewnie złamałabym sobie rękę, ale chociaż bym spróbowała.
    Ale brutal z tego Steve'a... taki niepozorny, a ze snu to ma czelność wyrywać.

    OdpowiedzUsuń