Może gdybyś spróbował, to byś go bardziej zrozumiał. W tym wszystkim przecież nie tylko ty jesteś w ch... - nie dokończę - sytuacji. Ale to twoja wola, nie ingeruję w to.
Cieszę się, że tak o nim myślisz - w sensie, że to najlepszy człowiek, jakiego znałeś.
Dlaczego sądzisz, że nie byłbyś w stanie zaryzykować?
Czasami ci zazdroszczę tej szybkiej regeneracji, naprawdę. Cierpisz chwilę i życie toczy się dalej. Nie wiem, jak tam u ciebie z bólem, ale i tak zazdroszczę. Nie uważaj mnie przez to za głupią, proszę. Myślę, że dla - powiedzmy - zwykłego człowieka, takie coś byłoby często zbawienne.
Kluczem w tym wszystkim jest czas przeszły. Byłem jego przyjacielem, znałem go, chroniłem go... To wszystko już było i... nie wiem, czy chciałbym by wróciło. Nie mogę tkwić w miejscu, bo do niczego mnie to nie doprowadzi, prawda?
Nie sądzę, a wiem.
Byłem i jestem typem człowieka, który gotów jest poświęcić jednostkę dla ogółu. A to jest dokładnie taka sytuacja- jestem zagrożeniem i gdyby mnie zabił to ludzie nie musieliby ginąć, a on ryzykować życia i to kilkukrotnie.
Jesteśmy całkowicie różni i dlatego tak dobrze się dogadywaliśmy. Można powiedzieć, że... uzupełnialiśmy się.
Odczuwam ból i wcale nie dużo słabiej od zwykłego człowieka. Zwyczajnie go nie okazuję.
Tak szybka regeneracja częściej bywa przekleństwem niż błogosławieństwem. Trzeba ponownie rozcinać rany, by wyjąć kule czy ponownie łamać kości, bo źle zaczęły się zrastać. Do tego będę znacznie dłużej żył i wolniej się starzał. Nie powiedziałbym, że jest to wielkie zbawienie.
Chyba dalej mam gorączkę, bo tak, prawda.
OdpowiedzUsuńNo, ciekawe jak by cię zabił, skoro sam mówisz, że nic na ciebie nie działa.
Wydaje mi się, że przyjaźnie na takiej zasadzie, jak wasza, są najtrwalsze, ale byłabym w ciężkim szoku, gdybyście weszli na drogę porozumienia.
Gdybym się szybko regenerowała to bym pewnie stanęła po twojej stronie, a tak to sobie mogę gdybać i wciąż sądzić, że w niektórych przypadkach byłoby to dobrym rozwiązaniem. Ponowne łamanie kości... grr, wiem coś o tym, ale bez porównania z twoją sytuacją. Nie wyobrażam sobie czegoś takiego na żywca, bez znieczulenia. Chociaż w sumie nie, mogę sobie wyobrazić, bo to pewnie podobne do tego, kiedy łamie się "przypadkiem". Świadomość tylko inna, ale ból porównywalny, jak nie wręcz ten sam.
No, ale zejdźmy na inny temat: jak tam sprawy się mają? Coś mówiłeś, że Leo niezbyt miło cię przywitał?