N, widziałam, że od 5, wiec założyłam, że się jeszcze zalapalam, ale dobrze, poczekam :) właśnie szczena mi opadła dlatego, że dobrze ci ten tekst wyszedł i stad to pytanie o ff. Do tych pomysłów się przyzwyczaiłam :D
Po AoU Clint wreszcie będzie miał chwilę na odsapnięcie- pomijając nieprzespane noce, więc będziecie mogły zamęczać go ile dusza zapragnie :) I zastanawiam się czy dopowiedzenie "piątki" z jego perspektywy miałoby sens.
Przez to, że mieliśmy "starego" Bucky'ego na blogu, musiałam połączyć dwa teksty w jeden i dlatego jest sporo niedociągnięć. Żeby napisać coś dłuższego, musiałabym mieć kogoś, kto sprawdzałby sens tekstu i- nie oszukujmy się- błędy :P
Czasem nawet ja mam ochotę zrobić facepalm na niektóre z nich, więc szacun!
James, dobrze, przyniosles ze sobą same nieszczęścia, ale chyba byłeś świadomy, że tak może się skończyć, prawda? Wykorzystałes ja dla własnych celów, wiec teraz jej się coś należy, czyż nie? Nie wiem czy zdolny jesteś do wdzięczności, ale moim zdaniem Yelena zasługuje na chociaż proste "dziękuję". Przecież nie musi być tak, że będziesz ciągnąć na sobą ciągle śmierć, jestem pewna, że masz jakiś wpływ na to. Poza tym co teraz jej/wam może zagrażać?
Trochę cierpienia ci się należy, jak by to brutalnie nie brzmiało, no ale to niepokojące. Zajmuje się tobą jakiś profesjonalista?
Wbrew wszystkiemu, co można o mnie powiedzieć, nadal mam uczucia i jestem zdolny do ich odczuwania. Ściśnięte gdzieś tam głęboko, ale mam.
Nie ciągnę za sobą śmierci? Każdy, kto okazał mi choć odrobinę serca źle skończył. Isayev i jego rodzina- martwi. Rogersa prawie zabiłem. Gdybym zorientował się, co jest granę choć kilka godzin później to Wilson wąchałby już kwiatki od spodu. Yelena także.
Tym razem to nie moje urojenia, a tym bardziej nie coś, na co miałbym wpływ.
Lepiej spytaj co na... mi nie zagraża. Krócej by wymieniać. Nie jestem raczej ulubieńcem publicznym numer jeden.
Nie, nikt się mną nie zajmuję. Ostatnim człowiekiem z jakim miałem kontakt był Barton i było 37 godzin temu.
Takie rany powinny zagoić się po kilku godzinach i po dwóch dniach nie powinno być nawet śladu po bliźnie. Te zaczynają ropieć, więc cholera.
N, każda perspektywa jest dobra, bo każda inna, także myślę, że jednak by miało takie dopowiedzenie sens, a raczej przestawienie tego z jego strony. A później oczywiście nie wykluczam męczenia zrzędy... :D
OdpowiedzUsuńPrzecież istnieją bety, na błędy jest sposób :)
Bakuś przestaje mnie zaskakiwać. Trochę się tego boję.
James, po pierwsze: nie powiedziałam, że nie ciągniesz za sobą śmierci, tylko że nie musi tak być, że będziesz ją ciągnąć cały czas. Wpływ możesz mieć, jak już się to wszystko wyprostuje (tak, wiem, nie wyprostuje się, bla, bla).
Po drugie: nie wstydź się używać liczby mnogiej.
Rozumiem, że Yelenie zagraża teraz to samo, co tobie i to przez ciebie, tak?
Dobrze, mniejsza. Pytam więc: co ci nie zagraża?
I chyba zrodził się w tobie jakiś nowy rodzaj poczucia winy, hę?
Oczywiście pewnie nie znasz nikogo takiego, kto mógłby rzucić okiem na ranę, prawda?
No i na koniec, zaciekawiło mnie, gdzie się podziewasz i co zamierzasz.