30 września 2015

Astrid Löfgren

James, może nie mniej uzależniają, ale wolniej. Ten proces się wydłuża. Gówno prawda, racja. Nawet te leciutkie odciskają piętno w mózgach. Podobnie jak psychotropy, a to przecież leki.
A wyobrażasz sobie taki dzień, w którym stwierdzisz, że jednak dobrze mieć te wszystkie bonusy i za nic byś ich nie oddał? Tak samo dziwne, jak mówienie do ciebie per dziadek.
Bardzo proszę. Nie pozwolę twojemu ego podbudować się, o nie, nie. To masz czy nie masz?
Wolniej, słabiej- czy naprawdę jest to jakaś różnica? I tak na jedno wychodzi, choć w odrobinę inny sposób. A temat psychotropów przemilczę, ponieważ moje zdanie na temat jakiegokolwiek integrowania w ludzką psychikę zawsze jest takie samo. W tym przypadku także, bo może i prochy pomagają, ale na krótką metę, jednocześnie zaburzając pracę mózgu i uzależniając. Więc jestem na nie. 
A czy ja chcę, by ktoś zwracał się do mnie per dziadek? Nie przypominam sobie, żebym kiedykolwiek zażądał tego całkowicie poważnie. I odpowiadając- póki co nie, nie wyobrażam sobie tego. Może kiedyś, za jakiś bardzo, bardzo długi czas, w innym życiu stanę się nowym, wolnym, szczęśliwym człowiekiem, który zacznie to doceniać i wykorzystywać w dobry sposób, ale na razie się na to nie zapowiada.
Można powiedzieć, że mam. A przynajmniej mam część planu, prawdziwego planu, który nie opiera się na robieniu tego, co przez ostatnie miesiące. Tak z trzydzieści procent. Ale dobrze mi idzie.
I wiedziałem, że tak naprawdę lubisz mnie dręczyć, cieszy cię to, ale nie chcesz się do tego przyznać. Wiedziałem. 

Mad Aleks

Bucky: Gdybyś mógł dać sobie z przeszłości jedną radę, jak ona by brzmiała?
Ym... szczerze mówiąc, nie mam pojęcia. Jest wiele, naprawdę wiele rzeczy, które chciałbym zmienić w swoim życiu, ale jednocześnie wiem, że nie ma na to najmniejszych szans, więc staram się o tym nie myśleć. Oczywistym jest, że często mi się to nie udaje i kończę... w dość podłym nastroju, że tak to delikatnie ujmę. 
Jednak jeśli miałaby być to rada, która i tak nie zmieniłaby biegu wydarzeń, powiedziałbym- dzieciaku, żyj własnym życiem, a nie wypełniaj  tylko oczekiwań innych wobec ciebie. 

Blue Greyme

Yelena: no w sumie racja. Zapomniałam ze to dość.. specyficzny typ człowieka.
Jak wykuc w sobie nawyk systematycznej nauki? ._. 
Czyli jak się uczyć, by się nauczyć? Wszystko zależy od tego, jak silna jest twoja samodyscyplina. Należy też pamiętać, że mózg, tak jak ciało, da się wytrenować. Dlatego jeśli będziesz coś odkładała i wymyślała wymówki, twój mózg będzie coraz lepszy w wymyślaniu wymówek i odkładaniu. Jeśli spędzasz dużo czasu na martwieniu się, twój mózg coraz skuteczniej będzie wymyślał wymówki. Ale z drugiej strony, im więcej czasu spędzasz na uczeniu się, tym lepiej twój mózg będzie się uczył i przyswajał nowe informacje. Nie nastąpi to jednak nagle, trzeba dać temu trochę czasu i nie zniechęcać się, gdy efekty nie nadejdą teraz, zaraz, natychmiast. Ważne jest również to, z kim spędzasz czas. Mózg dostosowuje się do tego, o czym myślisz, więc dostosowuje się także to tego, kto ma wpływ na to myślenie. 
James: w sensie ze mi sie kapnie tak? W sumie teraz im bardziej kościste tym ładniejsze.. z czasem zostane Top model.
MAM CIE! Własnie powiedziałes ze spaghetti jest pyszne. Czuj sie pokonany mistrzu.
Co następne? Zostaniesz moim kulinarnym mentorem.
Dawno mówiłem, że te czasy są popieprzone, a te całe kanony piękna są tylko kolejnym potwierdzającym to dowodem. Głupota ludzka naprawdę nie ma granic.
Nigdy nie jadłem spaghetti, więc raczej nie, nie masz. Użycie takiego a nie innego epitetu miało przecież swój cel.
Jak mówiłem, nie jestem raczej najlepszą osobą do dyskutowania o kulinarnych upodobaniach.

Astrid Löfgren

N, z tego, co mi wiadomo, rumuński bliższy jest włoskiemu i francuskiemu niż rosyjskiemu, ale podobieństwa brzmienia nie można tym językom odmówić. Byłam przekonana, że w Rumunii w latach osiemdziesiątych mówiło się czasem po rosyjsku, wręcz wymagano jego znajomości i nauki w szkołach, ale moja mama zaskoczyła mnie mówiąc, że bywając w tamtych latach w Rumunii nie szło się dogadać po rosyjsku. Już właściwie nie wiem, czy powinien trochę ogarniać ten język czy nie. Z drugiej strony przecież ma dziewczynę, która jest rodowitą Rosjanką, więc w trosce o jego karierę i talenty mogłaby go podszkolić. Póki co ślepo wierzę, że ten bełkot to także wina maski.
Właśnie o brzmienie mi chodziło. I cóż, za czasów istnienia ZSRR język rosyjski był nauczany obowiązkowo we wszystkich krajach bloku wschodniego, ale to, czy można lub nie się w nim dogadać, to jednak trochę inna sprawa. Może to jednak nie do końca trafione porównanie, ale teraz w szkołach (w większości) obowiązkowo nauczany jest angielski, ale w Polsce (i nie tylko) nadal będzie się mieć spore problemy z porozumieniem się w tym języku. 
I tak, lepiej zrzućmy to na maskę i miejmy nadzieje na dobre napisy ;P
James, wiesz co, mam, a przynajmniej do niedawna miałam kontakt z narkomanami i na początku byłam zaskoczona, że spora ich część zaczynała od marihuany, bo pewnie o niej głównie mówimy jako miękkich narkotykach. Kluczowy jest chyba umiar, którego nie każdy potrafi zachować. Przez to mam dość krytyczne podejście, no chyba że chodzi o zastosowania medyczne, to już inna sprawa. Papieroski z metolowych do czerwonych, na takiej zasadzie to chyba działa. Nie wiem, mnie nigdy nie ciągnęło do jointów czy czegoś innego a kopcę już ładnych parę lat i nie znam osoby, która przez papierosy wpadła w jakieś głębsze gówno. Możliwe, że masz w tej kwestii rację. A z alkoholem właśnie tak to się zaczyna. Dobrze powiedziane.
Jako dzieciak odpowiadam, że chętnie przygarnęłabym parę twoich ulepszonych zdolności, więc wierzę, że odpowiedź innych w większości byłaby podobna.
A tak z innej beczki, bo dawno nie pytałam, to jak wygląda obecnie twoja ucieczka/ukrywanie się? Obeszło się bez większych incydentów? A może masz jakiś plan w końcu?
Nie będę ukrywał, że jednak specem od podziału narkotyków według ich szkodliwości raczej nie jestem i jednak uważam go za dość bzdurny, bo można wysunąć wniosek, że te, które uznawane są za lżejsze, są również o wiele mniej szkodliwe i bezpieczniejsze. A tak naprawdę to gówno prawda, bo to wszystko to jeden szajs. Może te miękkie mniej uzależniają, ale to jednak jeden szajs.
Właśnie o tym mówię. Dla mnie to po prostu niemiła pamiątka, a dla kogo innego byłaby to super sprawa. I przyznaję, że mówienie "dzieciaki" o ludziach w moim wieku jest jednak dość dziwne.
Dziękuję za dodanie tego "w końcu", bo jeszcze moje ego miałoby przypadkiem szansę na podbudowanie się. I tak, ciągle żyję i jestem cały, więc można powiedzieć, że obyło się bez większych wpadek.

29 września 2015

Astrid Löfgren

N, o fu. Ciekawe, jak wygląda zatem samiczka. Z pewnością zaprzestał tych czułości.
Chyba trzeba będzie wziąć skądś scenariusz, żeby się dowiedzieć i mieć stuprocentową pewność, że to właśnie to. No chyba że pan Stan podszkoli swój rosyjski. 
Powiedzmy, że od tamtego czasu był jakoś mniej skory do okazywania mu czułości. Nie mam pojęcia dlaczego.
Ostatnio oglądałam fragment wywiadu z panem  Stanem, bo zaciekawiło mnie, co takiego tumblr w tym widzi. I od tamtego czasu nie mogę się na dziwić jak ktoś, kto płynnie mówi po rumuńsku, może tak kaleczyć rosyjski, bo te języki nie różnią się aż tak bardzo. Prawdziwy talent. Antytalent wręcz.
James, człowiek może się uzależnić od wszystkiego. Nie zgodzę się, że wszędzie. W telewizji nie widziałam reklam papierosów. Alkoholu owszem. A jeśli chodzi o narkotyki, to nawet te miękkie mogą prowadzić do tych gorszych i silniejszych. Wszystko zależy od człowieka, bo wiadomo, nie każdy od razu wpadnie w nałóg.
Więc gdyby nie okoliczności pewnie nawet byś to wszystko polubił.
Co kraj, to obyczaj. Jasne, odrębność kulturowa powoli zastąpiona zostaje tandetną masówką i brakiem zahamowań, które wędrują ze wspaniałej Ameryki, ale nadal takie sprawy- w tym przypadku wszelakie używki, postrzegane są trochę inaczej w różnych krajach i różny jest też stosunek do nich. W większości nie różni się on jakoś diametralnie, ale jednak różnice są widoczne. 
Miękki narkotyki prowadzą do tych silniejszych, jasne. Ale papierosy też mogą prowadzić do chęci sięgnięcia po coś mocniejszego, a lampka wina do obiadu może zmienić się w kilku tygodniowy ciąg. Zależy od człowieka. 
Myślę, że tak, mógłbym je polubić, gdyby wszystko potoczyło się trochę inaczej. Spytaj jakiegoś dwudziestokilkulatka o to, czy nie chciałby być silniejszy, twardszy i szybszy. W tym wieku to nadal dzieciaki, więc raczej spora część odpowiedzi byłaby twierdząca.

Blue Greyme

Yelena: zabierz tego osła kiedyś na pizze. Błagam. Tylko tak zeby sie nie spodziewał!
Tak żeby się nie spodziewał? Musiałabym go chyba obezwładnić i dla pewności jeszcze zarzucić worek na głowę, by zrobić mu niespodziankę. A potem jeszcze przykuć go do krzesła, by nie uciekł. I karmić na siłę. Dziękuję, póki co nie skorzystam z tej jakże wątpliwej przyjemności.
James: Nie no, nie krępuj sie. Skoro zacząłeś rujnować mój jadłospis to po całości. Może w końcu skutecznie przejde na diete..
Nie musisz iść do domu emeryta bo nie jesteś emerytem. Człowieku. Logika.
I nie musisz tam iść bo i tak na wszystko narzekasz..
Żyć nie umierać! 
Cóż, nie polecam stosowania diety według Bucky'ego Barnesa, bo może i zrzucisz kilka kilogramów w dość szybkim tempie, ale po jakimś czasie staniesz się no... dość nieruchliwa. I to na stałe. I z wielką chęcią zacząłbym porównywać to jakże pyszne spaghetti do wnętrze rozłupanej czaszki jakiegoś jeńca, którego krew i rozbabrany na betonie mózg zaczynały naprawdę niemiło pachnieć, gdy dzieliłem celę z jego zwłokami przez kilka dni pod koniec lat czterdziestych, ale jednak nie mam na to najmniejszej ochoty i tego nie zrobię. Choć chyba właśnie częściowo to zrobiłem.
I pozwól, że zignoruję kwestię mojego domniemanego wiecznego narzekania.

28 września 2015

Astrid Löfgren

N, kto wie, może strach wzbudzałaby nadwaga i stałaby się jego potężną bronią. A do tego te urocze kopytka (?) mogłyby zniekształcić twarz nie jednemu oprychowi.
Już się boję co będzie po Civil War, bo tam dodatkowo Bucky ma trochę więcej do gadania. Gadanie i paczenie to już jest parę nowych teorii.
O tak, o  tym nie pomyślałam, zostałby prawdziwym koszmarem kosmicznych dietetyków. I taka ciekawostka dotycząca rozróżniania płci u tych zwierząt- Bucky głaskał Reznora po nosie i spytał się, skąd wiadomo, że to samiec. Padła odpowiedź "Jakby to powiedzieć... to, po czym go drapiesz, wcale nie jest nosem", a Winnie chyba zaczął żałować tego, że w ogóle spytał :P
Jeśli będą to kwestie po rosyjsku, nie pogardzę wszelkiej maści teoriami. Może dzięki temu zrozumiem, co w ogóle próbował powiedzieć.
James, tylko szkoda, że nie nawet człowiek nie wie, że może za tym tęsknić.
Zrezygnowałbyś ze wszystkiego? Nie ma nic ulepszonego, co chętnie byś sobie zostawił?
Cóż, nikt się raczej nad tym głębiej nie zastanawia i chyba nic w tym dziwnego, czyż nie? Ludzie zaczynają palić z wielu różnych przyczyn, a najczęściej po prostu z własnej głupoty, ot co, nic odkrywczego. Dziwi i śmieszy mnie trochę to, że wszędzie natknąć można się na reklamy papierosów czy alkoholu, a nawet te lekkie narkotyki są demonizowane i traktowane jak największe zło, choć tak naprawdę to podobny szajs. 
Biorąc pod uwagę okoliczności w jakich otrzymałem te wszystkie bonusy, nikogo nie powinno dziwić to, że chętnie bym się ich pozbył i zapomniał o całej sprawie. Niech biorą je sobie w chole... biorą je sobie z powrotem, proszę bardzo. Choć jasne, to wszystko ma też swoje plusy, jak choćby to, że mogę palić jak smok i nic mi nie będzie. To jakiś plus.

Astrid Löfgren

N, a tak liczyłam, że jednak jakiś mądry plan pojawi się w którymś zeszycie :D
Czyli to miało być coś takiego jak uwolnienie go od chęci zemsty czy dotychczasowych przyzwyczajeń, jakkolwiek głupio to nie brzmi? To dopiero byłoby dziwne. Pamiętałby wszystko, ale byłoby mu to całkowicie obojętne. To samo z przyszłością. Żadnych planów, żadnych założeń i marzeń. Cóż, chyba Bucky podjął słuszną decyzję, choć ta odmowa była dość brutalna, ale czego innego można się po nim spodziewać.
Tak bardzo logiczne. No w końcu to duch no, pojawia się i znika. "W ramionach Steve'a", ojeju <3
Przypomniało mi się, że miałam przeczytać o tym mruganiu. Mądra ja nawet się do tego nie odniosłam. Zastanawia mnie na ile był to pomysł aktora czy reżyserów, czy kogo tam jeszcze, a na ile są to jedynie spostrzeżenia wnikliwego odbiorcy, całkiem niepowiązane z faktami, bo to przecież może być przypadek i nadinterpretacja, w której mimo wszystko jednak coś jest. Jak dla mnie sprawa z mruganiem wygląda jak poplątanie z pomieszaniem osoby z Alzheimerem (bo trochę nie kuma o co chodzi a później nagły przebłysk), z Parkinsonem (bo mruga rzadko, a jak zacznie to nie ma końca przez jakiś czas), psychopaty (bo nie mruga prawie wcale przez dłuższy czas) i sporej części tego, co było w tym artykule, o ile artykułem to można nazwać. Przypominając sobie przyswajał informacje, więc mrugał rzadziej, w zasadzie nie mrugał wcale. Słuchając Pierce'a mógł być zestresowany, więc mrugał częściej. I jeśli faktycznie to robota twórców, to sprytnie przemycili tego typu niuanse, które, nie oszukujmy się, ciężko wychwycić, i za to należy się ogromny szacunek. Za parę lat okaże się, że to zupełnie inny film niż miał być w zamiarze. 
Akurat niektóre wątki sensacyjne czy szpiegowskie albo po prostu dramy wychodzą całkiem nieźle- szczególnie te pana Brubakera. Muszę jednak przyznać, że im bardziej "super" ma być fabuła, tym bardziej jest ona przekombinowana i często kończy się to po prostu zamknięciem serii.
Dokładnie powiedział, że jego przeszłość i przyszłość "przestaną mieć nad nim władzę". Ciężko stwierdzić, co tak naprawdę miał na myśli, bo wątek nie był więcej kontynuowany. Może i dobrze, bo raczej nie chciałabym oglądać przerażającego Winniego w ciele mrówkojada z nadwagą. Trochę ciężko byłoby wzbudzić strach we wrogach.
W tej serii oni są tak bardzo hetero jak w żadnej innej. Steve wypowiada imię Bucky'ego albo wspomina o nim co najmniej raz na każdej stronie, a te ich uśmieszki i spojrzenia i... no cała reszta. A śmierć w ramionach Capa to wręcz kwintesencja wszystkiego. 
Dzięki tym wszystkim teorią, które znaleźć można w internecie, niektóre sceny już mają zupełnie inny wydźwięk. Dla mnie scena w skarbcu już nigdy nie będzie taka sama...
James, jak ktoś rzuca to się przydaje. Zostaje tylko przyzwyczajenie do trzymania czegoś w rękach. Albo tęsknota za ssaniem. Jak kto woli.
A gdybyś miał możliwość odzyskania zwyczajnych zmysłów, skusiłbyś się?
Jeśli ktoś tęskni za ssaniem, niech przerzuci się na smoczek, kciuk albo inne nadające się do tej czynności części ciała, a odpuści sobie palenie i hodowanie raka. Ale jak kto woli.
Jak mówiłem, nie pamiętam jak to jest widzieć i słyszeć mniej i gorzej niż teraz, więc ciężko stwierdzić. Chyba, że obejmowałoby to też zwrócenie całej reszty "ulepszeń", wtedy byłbym bardziej na tak.

27 września 2015

Astrid Löfgren

N, prawdziwy dramat. Cud, że przeżył te kuchenne tortury.
I właśnie umiejętność dawania sobie rady w najbardziej beznadziejnych sytuacjach jest jego ogromną siłą. Zgadzam się, trzeba go podziwiać.
Trochę dziwne założenie. Może i wystąpiłyby pewne ograniczenia, ale przy jego upartości znalazłby sposób na zabijanie, gdyby chciał. Tak mi się wydaje. Ale zaraz, jak to ścięcie? Możesz coś więcej powiedzieć o tym rytuale?
Umieranie tak naprawdę? Więc jak wyglądało jego zmartwychwstawanie?
Sam powiedział kiedyś, że największą siłą Bucky'ego jest to, że tak naprawdę nigdy nie przestał być tamtym dzieciakiem z Indiany, który chciał pokazać wszystkim ile jest wart i w pewnym sensie miał rację. Niewola Hydry (stwierdzili, że skoro tortury nie działają na Steve'a, to potorturują Bucky'ego i dzięki temu go złamią), niewola Rosjan, prania mózgu, chipy i cała reszta syfu nie dała rady wyprzeć z niego tego upartego jak osioł dzieciaka.
Nikt przecież nie mówił, że to był mądry plan, prawda :P? O samym rytuale nie wiadomo wiele- "Najwyższy" powiedział tylko, że Bucky zostanie poddany rytualnej egzekucji- ścięciu, po którym jego dusza zostanie przeniesiona w inne ciało, ciało, które "nie da mu możliwości zrealizowania jego zamiaru przelania krwi". Ta "przemiana" sprawić miała, że jego przeszłość i przyszłość przestaną się dla niego liczyć i nie będą mieć nad nim władzy. Więcej nie zdążył powiedzieć, bo zarobił kulkę w czoło.
A no właśnie nie wyglądało i to największy problem uniwersum Battleworld. Dobrze, mógł umrzeć i w Runaways, i w Red Skull, i w 1872, i w Witch Hunter Angela, bo są to po prostu równoległe wszechświaty, ale w Planet Hulk (to ta seria z tyranozaurem) Bucky umarł dwa razy, z czego raz w ramionach Steve'a. O jego drugiej śmierci wiem ze spojlera i jeszcze nie dotarłam do tego numeru, ale żadnego zmartwychwstania tam nie było. Dlatego wolę już Ziemię 616, gdzie jeśli chcą przywrócić jakąś postać do życia to po prostu ją ożywiają, a nie wyciągają jak królika z kapelusza.
James, taki płyn zawierający nikotynę, aromaty i inne dziwne rzeczy. Możesz przebierać w smakach, ilościach nikotyny, którą chcesz dostarczyć organizmowi, a można nawet w ogóle z niej zrezygnować i palić tzw. zerówki. Z założenia miało to być zdrowsze i bardziej ekonomiczne. W sumie jest zdrowsze i bardziej ekonomiczne, ale wciąż szkodliwe i wciąż kosztowne. Dużą korzyścią jest to, że się po paleniu takiego cuda nie śmierdzi. Za to trzeba ładować średnio co dwa dni, wymieniać grzałki, uważać, żeby nie zalać baterii. Nie wiem, czy by ci to zasmakowało, ale przyzwyczajenie takie same jak w przypadku analogów.
Serio? To co musi się dziać, kiedy jesteś w pobliżu jakiegoś większego i głośnego remontu albo takich robót drogowych. Współczuję.
Po co komuś papierosy bez nikotyny? To taki sam bezsens jak bezkofeinowa kawa i bezalkoholowe piwo. 
Nie pamiętam już tego, jak to jest mieć... zwyczajne zmysły, więc dla mnie jest to coś naturalnego i nie przeszkadza mi to tak bardzo, jak mogłoby się wydawać. Przyzwyczaiłem się.

Blue Greyme

Yelena: a co ostatnio porabiasz? I powiedz ze chociaz ty lubisz pizze. 
Szczerze mówiąc, nic szczególnie ciekawego. Stara nuda.
Dobra pizza nie jest zła.
James: dzięki. Naprawdę, stokrotne dzięki. Miałam dzisiaj pizze na obiad. Serio? Pęcherze i martwica?
Porozwiązuj sobie krzyżowki. Ćwiczą pamięć i są hitem wśród towarzystwa 70+ więc akurat się łapiesz. A poza tym świetnie zabijąją nude, i to mówie akurat z własnego doświadczenia.

Ależ nie ma za co, cała przyjemność po mojej stronie. Poopowiadać trochę o spaghetti? 
Kolejna dowcipna. Tak, jestem stary. Tak, idealnie nadawałbym się do klubu seniora. Może od razu znajdę miejscówkę w domu emeryta, zacznę dziergać i narzekać na dzisiejszą, niewychowaną młodzież i drożejące ceny leków?

Alexa Mariani

A co :) 3in1
Dzien dobry N, jak tam?
Co tu się długo rozpisywać- N ścięło choróbsko, więc nie najlepiej :P
Yelena co słychać?
Ostatnio nie wydarzyło się nic nadzwyczajnie dziwnego, więc można powiedzieć, że jest całkiem dobrze.
James jak dzis samopoczucie?
Wspaniałe jak zawsze.

26 września 2015

Astrid Löfgren

N, musiał być bardzo zdesperowany :D Kto mu wcześniej gotował, że aż tak cierpiał?
No właśnie. To jest tak cholernie powtarzalne, że aż boli. Kiedy czytam o kimś, jakąś krótką charakterystykę czy sytuacje, w jakich się znajduje dana postać, to zawsze wyobrażam sobie jak to by było być na tego kogoś miejscu. A z Bukcy'm mam tak, że nie potrafię sobie tego wyobrazić, bo te jego życie jest tak przytłaczająco męczeńskie.
Ciekawe dlaczego Renzor nie byłby tak niebezpieczny z umysłem Bucky'ego. Ograniczeniem chyba miało być ciało, dobrze kombinuję?
Właśnie wiem. Co by się nie działo i tak może być jeszcze gorzej.
Bardzo podobni i też o nim pomyślałam :D 
Póki przebywał w głównej bazie, zawsze ktoś się znalazł. A potem został sam, a jeszcze później trafiła mu się Daisy, która kategorycznie odmówiła gotowania dla niego, więc biedaczyna nie miał wyjścia :P
Bucky naprawdę jest postacią, którą trzeba w jakiś sposób podziwiać. Dostaje kopa na każdym kroku, ale i tak potrafi sobie z tym wszystkim jakoś poradzić, iść dalej, a od kiedy etap użalania się ma za sobą- także obrócić wszystko w żart. Gorzki i sarkastyczny, ale jednak. 
Wymyślono, że jeśli wpakują umysł Winter Soldiera w ciało... tego, czymkolwiek Reznor jest, nie będzie mógł więcej nikogo zabić, bo cóż, jednak ciało tłustego i mało zgrabnego mrówkojadopodobnego zwierza stwarza pewne ograniczenia. Taka przemiana przecież pozbawiłaby Bucky'ego jego największej broni, jaką bezsprzecznie było przecież jego ciało. Do tego ta cała "przemiana" polegać miała na rytualnej egzekucji (ścięciu, jeśli pamięć mnie nie myli), a Bucky naprawdę nie lubił umierać. A doświadczenie w tym miał.
A teraz mała ciekawostka- Secret Wars!Bucky umarł sześć razy. Z tego dwa razy w jednej serii. Ktoś chyba naprawdę go nie lubi.

I tak bajdełejem- CA:WS zaskakuje mnie po raz kolejny- klik.
James, nie musisz prosić. Dla mnie to dość oczywiste.
Z grubsza można tak powiedzieć, chociaż nikotyna nie jest pozyskiwana wyłącznie z tytoniu w przypadku liquidów. Jeszcze wiele dziwnych rzeczy spotkasz na swojej drodze.
Tak właśnie myślałam, że o to chodzi. A nie możesz sobie zatkać uszu? Czy może próbowałeś, ale nawet to nie działa?
Że pozyskiwana w przypadku czego? I myślałem, że sobie ze mnie żartowałaś, bo po co komu sztuczne papierosy? 
Ujmę to tak- gdy nie zatykam uszu, czuję się jakbym był z nimi w jednym pomieszczeniu. Nic miłego, wierz mi. Jeśli zatkam uszy, czuję się jakbym miał ich za cienką ścianą. To już lepiej, ale nadal to nic miłego. 

Astrid Löfgren

N, o proszę, co za wygodnicki pan.
Och, dziękuję za tę historię w pigułce. Ostatnio zabierałam się za szczegółowe podejście do komiksów, ale na zabieraniu się skończyło. Łatka mordercy w jego przypadku wydaje się oczywista mimo nieoczywistych splotów wydarzeń. On jest chyba jedną z najbardziej tragicznych postaci. Ciągle coś traci, ciągle coś ktoś mu zabiera, ciągle szuka swojej drogi i nie może jej znaleźć, a jak znajdzie choć minimalnie odpowiednią, to zawsze wyrosną jakieś kwiatki, ciągle jest oceniany, zapewne patrzy się mu na ręce. Nawet powiedziałabym, że jego życie to wręcz pasmo ciągnących się i niekończących nieszczęść. Niby z Capem jest podobnie, ale Bucky... nie wiem, jego życiorys wydaje się cholernie pokręcony i, co tu dużo mówić, smutny. Taka samotność przeplatana z ogromną stratą i trudną przeszłością.
Zawsze przyjdzie taki moment, w którym postacie zrywają kajdany.
To chyba w paintcie było robione. Albo faktycznie przez wybitnie nieuzdolnionego grafika. Albo przez samą autorkę, żeby było taniej. Wygooglowałam sobie jej twórczość i trochę mnie ścięło z nóg, kiedy patrzyłam na inne okładki.
Nie rozumiesz jego tragedii- on musiał sam sobie gotować przez całe trzy tygodnie! Z jego zdolnościami kulinarnymi to naprawdę musiało być straszne :P A potem znalazł sobie knajpkę na Marsie. 
Najsmutniejsze w nim jest chyba właśnie to, że tak naprawdę zawsze jest sam. Niby z ludźmi, z drużyną, ale zawsze na uboczu. Jeśli już uda mu się komuś zaufać i znaleźć kogoś, kogo mógłby nazwać przyjacielem, prędzej lub później zawsze w jakiś sposób go traci. I to właśnie z tego powodu Bucky ma teraz tak wielkie problemy z zaufaniem komukolwiek, a jego najlepszym przyjacielem jest kosmiczny łysy mrówkojad z nadwagą- Reznor. Bucky trzyma go w swojej kajucie, opowiada mu o sobie, je z nim z jednego talerza i wszędzie ze sobą zabiera. To taki trochę brzydszy pies. Skąd Buckyś go wytrzasnął? Uznano, że jest zbyt niebezpieczny i chciano przenieść jego umysł w ciało Reznora, bo stwierdzono, że wtedy nie będzie stwarzał zagrożenia. Bucky się nie dał, skopał kilka tyłków, zaprowadził tam demokrację i ukradł Reznora. Miał go jeszcze jako staruszek. 
Cóż, w przypadku Bucky'ego zerwanie łańcuchów najpewniej skończy się wdepnięciem we wnyki. To typ postaci, która zawsze wpada z deszczu pod rynnę.

Ci przystojniacy z tych okładek kojarzą mi się z nim- klik :P
James, nauczono mnie, że prawdopodobnie ludzie palą dlatego, bo im tęskno do ssania piersi matki. Brzmi kretyńsko, co? Może zacząłeś po prostu z nerwów. Czasy były ciężkie, a jednak papierosek trochę odstresowuje i właśnie to w tym widziałeś. Skoro masz być fit to nie ma co się zastanawiać tylko rzucić. Albo przerzucić na elektroniczny szajs.
Pewnie masz rację. Na przykład jakich krępujących? Jestem ciekawska, wybacz.
Przystoi, przystoi, nie marudź.
Uwierz mi, że akurat za tymi częściami jej ciała nie tęsknię jakoś szczególnie. Zostańmy więc przy wersji ze stresem i pozostawmy piersi mojej ma w spokoju. Proszę. 
Dobra, chwila, elektroniczny papieros? Znaczy, że co, ktoś wynalazł e-tytoń? Mówiłem, że ten świat jest dziwny.
Przykładowo wyobraź sobie, że doskonale słyszysz wszystkie dźwięki z sypialni parki mieszkającej dwa piętra wyżej. Wszystkie. Dokładnie. Bardzo. Kilka razy w tygodniu. Jakbyś tam była. Nie będę nawet wspominał o przydrożnych motelach. 

25 września 2015

Blue Greyme

W sumie to siedze nad tą zakładką od rana i nie wiem co napisać. Więc może po prostu:
Sam: cześć :) nie masz czasami dosyć tej roboty? Chodzi mi tu o Avengers. I reszte. Tęsknisz za "starym" zyciem?
Nie jest tak źle, jak przypuszczałem, że będzie. Jasne, czasem mam ochotę nie wstawać rano z łóżka i pozdrowić Capa wyciągającego mnie na poranną przebieżkę zatrzaśnięciem drzwi, ale jednak powtarzam sobie, że robię coś ważnego i jakoś znajduję motywację.
Starym czyli tym sprzed Waszyngtonu, czy starym znaczy tym sprzed Avengers? Na oba pytania odpowiem. że czasem tak.
Yelena: co słychać? 
Dobrze, a przynajmniej taki mi się wydaje.
 
James: co u ciebie? Szczerze; ciężko w tych czasach o zdrową dietę. Zdrową = bez chemii. Na "dobrą" sprawe wszystko juz jest zatrute. Więc musisz sie przyzwyczaić. Jadłeś już pizze?
Jak już raz mówiłem, topniejący ser i sosy na pizzy kojarzą mi się z pęcherzami i martwicą po oparzeniach, więc nie, nie jadłem. Znaczy w tym życiu, bo kiedyś chyba jadłem. Znaczy tak mi się wydaje. Pamiętanie nie jest ostatnio moją najmocniejszą stroną.

Astrid Löfgren

N, mądrze. Podąża chociaż tą ścieżką czy tylko cytuje? Cholernie mnie ciekawi rozwój tej postaci. Duchowy i społeczny przede wszystkim. Nie mam tylko durnej motywacji, żeby poznać sprawę od początku do końca.
Wolałam na to nie patrzeć... Matuchno, serio? Nikt Stana nie pozna. Nikt, a skąd. 
Cóż, wygłosił tę kwestię pomiędzy narzekaniem na to, że statek jest klaustrofobiczny a "czas nie zatrzymuje się dla nikogo, a zwłaszcza dla niego" i narzekaniem na to, że biedaczyna sam musiał sobie gotować przez całe trzy tygodnie oraz na to "dlaczego nie ma żadnej tajskiej knajpki na ciemnej stronie księżyca", więc tak naprawdę do teraz nie wiem czego ten cytat miał się tyczyć. Więc raczej ciężko stwierdzić, czy się do tego stosuje. 
Od czasów CA:WS Bucky naprawdę się zmienił. Jego największym problemem było to, że nigdzie nie mógł znaleźć dla siebie miejsce i nie ważne gdzie poszedł, zawsze postrzegany był jako morderca. Gdy wyszło na jaw to, kim jest nowy Kapitan, ludzie nie widzieli Bucky'ego Barnesa- bohatera wojennego, pomocnika Kapitana i członka Invaders, a Winter Soldiera- morderce i potwora, który skalał kostium i tarczę Rogersa, i który zasługiwał tylko na więzienie. I ta opinia ciągnęła się za nim wszędzie, sprawiając, że nigdzie nie pasował- ani do Avengers, ani do SHIELD, ani do zwykłego życia. Nawet po zajęciu miejsca Fury'ego w kosmicznej bazie, na każdej planecie postrzegany był jako "Winter Soldier. Człowiek wielu imion. Ten, który przybył przelać krew".
W końcu coś jednak się zmieniło i Bucky miał swój symboliczny moment odcięcia się od przeszłości- zerwanie kajdan i kwestie "Już nigdy nie skrępują mnie żadne łańcuchy. Przechodziłem przez to zbyt wiele razy.". I wtedy coś zaczęło się zmieniać- zaufał Daisy Johnson, sam zaczął nazywać siebie w żartach "międzygalaktycznym zabójcą nie-do-wynajęcia" i spotkał Ventolin oraz siebie za kilkadziesiąt lat. To ostatnie miało na niego zdecydowanie największy wpływ, bo pokazało mu, że kiedyś zostanie bohaterem i będzie miał rodzinę. Dlatego w ostatnim komiksie, w którym się pojawił, przełamał wstyd i wydukał to swoje "Um, choć ledwo cię znam, Ventolin, to... myślę, że cię kocham." I to był chyba pierwszy raz, gdy takie słowa przeszły mu przez gardło. I w końcu znalazł miejsce, w którym przestał być potworem, a zaczął być "chłopcem ze snu" i "słodkim Jamesem".

Cóż, chyba pan Stan też nie poznałby się na pierwszy rzut oka :P Ta wyphotoshopowana karykatura jest straszna.
Sam, o bitwie z panem mrówką się jeszcze nie dowiedział?
Myślisz, że są jakieś szanse, by te wpływy Hydry choć trochę zmniejszyć? 
Nie i lepiej, żeby tak pozostało. Wolę o tym zapomnieć.
Może wyjdę teraz na zbyt wielkiego optymistę, ale wierzę, że są. Może byłoby to czasochłonne i pociągnęłoby za sobą kilka ofiar, ale prędzej lub później udałoby się pozbyć tej zarazy.
James, nie chodzi mi o świadomość, ale o smak. Mówiłeś, że tę chemię czujesz na języku, więc te wszystkie substancje smoliste jeszcze bardziej powinny doskwierać. Wydaje mi się, że to jeszcze coś gorszego niż to, co jest w podstawowych produktach żywieniowych.
Wyobrażam sobie. Na przykład słyszeć więcej niż się chce. Nie wiem co gorsze: słyszeć więcej czy nie słyszeć w ogóle.
Oj tam, oj tam. Czasem można zgrzeszyć.
Palę z przyzwyczajenia i potrzeby zajęcia czymś rąk, nie dla przyjemności. Kiedyś paliłem, więc stwierdziłem, że teraz też mogę to robić, bo... sam nie wiem dlaczego. Jednak nadal nie wiem, co mnie w tym kiedyś pociągało i zastanawiam się nad rzuceniem tego.
Wydaje mi się, że bycie głuchym jest o wiele gorsze, ponieważ w pewien sposób odcina cię to od świata. Jednak słyszenie zbyt wiele, choć jest denerwujące i może prowadzić do krępujących sytuacji, jest lepszą opcją.
Nie, nie, w moim wieku to już nie przystoi.

24 września 2015

Astrid Löfgren

Sam, nie pozabijajcie się przypadkiem.
Zostawiłeś ich chociaż pod dobrą opieką? W sumie o co pytam... Na pewno tak zrobiłeś.
Żadne z tych skrótów nic mi nie mówi, ale to chyba lepiej. Wystarczy znać kilka organizacji i już się w głowie kręci od tych okropności. Hydra to chyba najpoważniejszy przeciwnik, zgadza się? Biorąc oczywiście pod uwagę skalę, na jaką działają. 
Nie byłem tam jedynym terapeutą. Byli tam też ludzie, którzy pomogli mi, więc akurat co do tego, że zostawiłem ich pod dobrą opieką, mam pewność. 
Przyznam, że nie znam rozwinięcia sporej części z tych skrótów, ale lepiej żeby Cap się o tym nie dowiedział. Grunt, że chociaż skróty mi coś mówią.
Zgadza się. Hydra to jednak Hydra i na całe szczęście pozostałe tego typu organizacje są o wiele mniejszym zagrożeniem niż ona i mają znacznie mniejsze wpływy. Można zniszczyć je w zarodku, zanim zdążą się rozrosnąć.
James, tak naprawdę to ja ciebie nigdy nie doceniam.
A nie przeszkadzają ci te wszystkie chemiczne substancje kiedy palisz? Bo skoro nawet w wodzie chemia jest wyczuwalna, to w tytoniu chyba tym bardziej. Chyba że wytrzasnąłeś skądś najczystszy i najprawdziwszy tytoń.
Żeby tak jeszcze człowiek samymi kubkami smakowymi mógł wyczuwać z jakiego źródła woda jest najlepsza.
Wiem, w sumie strzelałeś w ciemno czymże to było, ale nie było naśmiewaniem się. Mówiłam zresztą, że nie chcę ci robić żadnych przykrości, a wydaje mi się, że kpienie z czegoś jest nawet gorsze niż bzdurny i dość infantylny komentarz. Mimo najszczerszych chęci będzie mi się z pewnością zdarzać powiedzieć coś głupiego, więc zwyczajnie ignoruj.
Kiedyś wspominałeś o czekoladzie, więc może jednak coś wynajdziesz. Ale jak nic nie przyjdzie do głowy to okej. Niech będzie, że żadne.
Kiedy palę, jestem w pełni świadom tego, że się truję i robię to na własną odpowiedzialność. Nikt mnie do tego nie przymuszał i nikt nie musi mnie żałować, gdy zafunduję sobie raka płuc. Choć w moim przypadku jest to raczej niemożliwe, ale nieważne, bo nie o to mi teraz chodzi. Za to producenci jedzenia nie dają ludziom tego wyboru i wciskają w swoje produkty tyle chemii ile tylko się da. Nawet z założenia zdrowe produkty są pełne chemii. I dla tego tak bardzo mi ona przeszkadza. 
Uwierz mi, że nie chciałabyś móc tego wszystkiego czuć. Nawet trochę ulepszone zmysły to czasem prawdziwe cholerstwo.
Nie jadłem jej od dobrych kilku miesięcy, więc nie wiem czy się liczy. Dlatego nadal pozostaje przy odpowiedzi "żadne". Poza tym, wiesz, zepsułaby mi linię. Miałem przecież być fit.

N: Nawiązując do niedoceniania Bucky'ego- w serii Bucky Barnes: The Winter Soldier ostatnio zaskoczył mnie tym, że pomiędzy kolejnymi narzekaniami zaczął cytować Lao Tzu Tao Te Ching. A dokładnie jako: Prostota, cierpliwość, współczucie. Te trzy są największymi skarbami. Prostota w czynach i myślach pomoże Ci wrócić do źródła natury. Cierpliwość z przyjaciółmi i wrogami ukaże Ci rzeczy takimi, jakimi są naprawdę. Współczucie sobie pojedna wszystkie istoty na ziemi
I tak całkiem bajdełejem- spójrz na ten koszmarek:
To pierwsze to okładka książki z Amazona. Tak bardzo zły photoshop <3
I kto tam przejmowałby się prawami do wykorzystania wizerunku...

Astrid Löfgren

Sam, z pewnością Cap darzy cię tymi samymi uczuciami.
A masz z tego tytułu jakieś wyrzuty sumienia?
Celowo nie odpowiedziałeś na pytanie o "Hydrze i jej podobnych" czy zapomniałeś?
O tak, nienawidzimy się. Ledwo możemy na siebie patrzeć.
Gdybym obwiniał się z powodu każdej osoby, której nie mogę pomóc, już dawno sam potrzebowałbym terapii. Lubiłem tę pracę, czułem i wiedziałem, że robię dzięki niej coś dobrego, ale teraz mogę robić to na większą skalę, choć w inny sposób.
Jakoś wypadło mi z głowy, nie wiem dlaczego. Mówiąc o Hydrze i jej podobnych, miałem na myśli wszelkie organizacje o charakterze terrorystycznym. Takie jak AIM, FA, MI i jeszcze kilka, których skrótów rozwinięć nie znam.
James, no nie wiedziałam, że aż tak wrażliwy z ciebie mężczyzna.
Raczej myślałam, że te ze źródeł nie są aż tak nasączone chemią, ale po zastanowieniu i dojściu do wniosku, że przecież chemia jest też w glebie, to zmieniam zdanie. Żyć się odechciewa.
Jeszcze szmat czasu przed tobą, może spełnisz te marzenie.
Bo to nie było zabawne i nie było żartem, a złośliwością z mojej strony, co zresztą zaznaczyłam. Nie, nie brechtałam się radośnie pisząc to.
To inaczej: po które rzeczy najczęściej/najchętniej (?) sięgasz, bo ci w miarę smakują/podchodzą/czy jakkolwiek inaczej to ująć, z tych produktów, które tolerujesz?
Ponieważ znów mnie nie doceniasz. Mam miękkie i wrażliwe serce.
Chemia jest w glebie, ale też roznosi się przez powietrze, czy zwierzęta. Czyli jest wszędzie i to już od dłuższego czasu. Jasne, można znaleźć czyste źródła, ale jest to o wiele trudniejsze niż kiedyś.
Wyzłośliwianie się też może kogoś bawić, czyż nie? W myślach nie czytam, więc nie wiem czy cię to bawiło, czy jednak nie było w tym krzty żartu.
Odpowiedź "żadne" może być? Po głębszym zastanowieniu się, stwierdziłem, że to chyba najlepsza odpowiedź.

23 września 2015

Astrid Löfgren

Sam, trzymam za słowo.
Z kim dogadujesz się najlepiej? Pomijając Capa, bo domyślam się, że jest jedną z takich osób.
Jej podobnych? Co masz na myśli?
Obok działania w New Avengers zajmujesz się dalej weteranami czy to już zamknięty, a przynajmniej przymknięty, rozdział? 
Może i Steve'a nie przegonie, ale i tak mam znacznie lepsze wyniki niż przed rokiem, więc jakaś satysfakcja z tego jest.
Całkiem dobrze działa mi się z Rhodesem i z Natashą. Ale czy Cap się do tego grona zalicza? Nie, gdzie tam, nie trawię gościa. Okropny facet.
Nie robię tego tak często jak kiedyś, bo sztuki bilokacji też nie opanowałem- a szkoda, bo znacznie ułatwiłoby to życie, ale staram się tam wpadać od czasu do czasu.
James, tak, ja wiem, ranię twoje serduszko. Kajam się.
Masz naprawdę przewalone z tym smakiem, jeśli nawet w wodzie wyczuwasz jakieś chemiczne bonusy. Jeszcze się nie świecisz? Szkoda.
Który wiek masz na myśli? Nie, dobra, wyzłośliwiam się. Często swoje posiłki opierasz na płynach i suplementach? Że też dajesz radę mimo ulepszonego organizmu. Chyba że te płyny, o których mówisz, to te takie preparaty wysokoenergetyczne, to już inna sprawa, mniej zaskakująca, bo ciężko sobie wyobrazić, że jedziesz na samej wodzie i odżywkach. Co ci smakuje najbardziej z tego, co zdarza ci się jeść?
/A żebyś wiedziała, że ranisz. Jestem bardzo wrażliwym człowiekiem, nawet nie wiesz jak bardzo.
/A sądziłaś, że butelkowana woda nie jest niczym doprawiana, że tak to ujmę? Czysta i co ważne- niczym nieskażona woda tak nie smakuje. A fakt, że to wiem, tylko pogarsza smak tej kupnej.
/O tak, wielka szkoda. Od dziecka marzyłem o zostaniu chodzącą lampką nocną, ale niestety moje marzenia się nie spełniły i skończyłem jako chodząca tablica na magnesy. Życie.
/Tak, bardzo zabawne. Boki zrywać. Jakoś mnie nie śmieszy fakt, ze nie wiem ile lat tak naprawdę teraz mam. To wcale nie jest zabawne.
/Dla mnie płyny to płyny, chodziło mi główni o to, że raczej rzadko opieram dietę na pokarmach stałych. Ale tak, nie chodzi mi tylko o wodę czy kawę, ale też o te wszystkie mieszanki proszków, tabletek i gotowych preparatów, bo łatwo nabijać w ten sposób kalorie.
/Co smakuje mi najbardziej ze stałych pokarmów? Nic. Są po prostu rzeczy, które toleruje.

22 września 2015

Astrid Löfgren

Sam, och, no jak to tego nie opanowałeś? Steve na pewno dał ci jakieś cenne wskazówki, wierzę w ciebie!
Mam nadzieję, że większe zgrzyty w grupie się nie pojawiają. Poziom zaufania wzrasta?
Jakie to są misje, kiedy już się zdarzają? 
No wiem, strasznie wstyd mi za taki brak postępu i dostosowania do rad tak doświadczonego trenera, którego wcale a wcale to wszystko nie bawi. Obiecuję poprawę.
Muszę przyznać, że sam dziwię się temu, że w grupie tak różnych od siebie jednostek jaką przecież jesteśmy nie zdarzają się żadne poważniejsze spory. Jakieś mniejsze spięcia są, jasne, ale to chyba nic dziwnego, bo ciągle się docieramy.
Najczęściej chodzi o Hydrę albo jej podobnych. Najazdy kosmitów albo armii robotów niestety się nie zdarzają. Nie żebym z tego powodu jakoś bardzo narzekał.
James, a spróbuj w przyszłości powiedzieć, że ci to zasugerowałam. Żeby nie było: nic nie sugeruję.
Nie trzeba mieć super wyczulonego smaku, żeby to czuć. Chyba musiałbyś założyć własną hodowlę zwierzątek i ogromne pola uprawne, żeby jeść bez chemii, chociaż i tak nie do końca. Prawdaż, dlatego w trosce o twoją linię polecam pełnoziarnisty a do tego regularność posiłków i picie tylko wody. Będziesz fit. Ile to jest te "niezbędne minimum" i na ile ci wystarcza? Tak przykładowo.
Och, gdzieżbym śmiał cokolwiek ci wypominać. Nawet nie wiem jak możesz zarzucać mi coś takiego.  
Teraz nawet woda- i kranowa, i butelkowana, i nawet ta prosto ze źródła, jest pełna chemii albo zanieczyszczeń, więc musiałbym chyba wykopać sobie własną studnię głębinową i zaopatrzyć się w kilka filtrów, jeśli chciałbym unikać jakichkolwiek "ulepszaczy". Poza tym, i tak mam już w sobie tyle chemii, że powinienem chyba zacząć świecić w ciemności. 
Dzienne zapotrzebowanie kalorii dla normalnego mężczyzny w moim wieku to około trzech tysięcy kcal. Mój metabolizm został podkręcony, więc i to zapotrzebowanie jest odpowiednio większe i wynosi około sześciu w porywach do ośmiu tysięcy. Ale jest to pełne zapotrzebowanie, więc można zaspokoić tylko jego część i nadal całkiem dobrze funkcjonować. Dlatego mogę obciąć to nawet o połowę i oprzeć dietę głównie na płynach i suplementach, a mój pochrzaniony organizm i tak da sobie radę, nie tracąc przy tym zbyt wielu mięśni. Został w końcu ulepszony tak, by dawać sobie radę nawet w najbardziej niesprzyjających warunkach. I tak, to popieprzone. Jak jasna cholera. Nie cierpię tego.

21 września 2015

Alphear F

Czyli nie czarujmy się - Bucky z MCU jest w takim razie ciotowaty :D A już się zastanawiałam, czy naprawdę tak go lubisz za duszę rodem z "Wyznań Wertera"... A tu się okazuje, że ja po prostu powinnam się polubić z kanonem.
O T.Howardzie to słyszałam. A czy to też nie było tak, że on udostępnił za dużo zdjęć, które jakoś tam zdradzały fabułę filmu i go wywalili?
Myślisz, że Loki zginie? Myślisz, że KTOKOLWIEK z nich zginie? :D Trochę myślałam nad Ragnarokiem i tym razem naprawdę pojechałabym na tę część tylko z ciekawości, kto zginie i jak to wpłynie na resztę uniwersum. Na pierwszą część Thora nie poszłam, bo nawet o niej nie wiedziałam - i jak się okazało - bardzo dobrze zrobiłam. TDW też ominęłam, ale tym razem chyba z jakiegoś innego powodu. Wielokrotnie próbowałam go potem obejrzeć, ale początek w ogóle mnie nie zachęcał (nie wiem, czy tak miało być, ale te elfy tam sobie, prawda, po swojemu coś paplały, nie miałam totalnie żadnego tłumaczenia, więc po paru minutach cała scena nudziła mnie na tyle, żeby film odkładać w nieskończoność...) i obejrzałam go w końcu jakiś rok po premierze.
A skoro już mowa o śmierciach i zmartwychwstaniach ;) Jak myślisz, co stanie się w CW z Capem?
O którym serialu mówisz? Jessica Jones?
A komu Ty byś dała ten czas ekranowy? :D
Batman gejem? No, jeśli tak, to aż współczuję Robinowi. Zawsze dziwiło mnie, że Kobieta-Kot w żaden sposób go nie pociągała. Nigdy bym nie wpadła ;P
Choć przyznaję, że filmowy orgin Bucky'ego bardziej do mnie przemawia, bo wolę pana sierżanta od maskotki wojskowej, to MCU!Bucky przegrywa u mnie w przedbiegach z jego komiksowym odpowiednikiem. Choć to raczej przypomina porównywanie dobermana ze smutnym szczeniaczkiem :P A lubię go głównie za to, że jest jednym wielkim paradoksem- jest jednym z najlepszych snajperów, ale jest też gościem, który wykłada się na prostej drodze i przywala samemu sobie tarczą w twarz. Potrafi w jednej chwili zdemolować bar (a zdarza mu się to nadzwyczaj często) i posłać kilku gości do szpitala (albo kostnicy...), bo ponoć go obrażono, a w drugiej zachwyca się na nad tym, jak to jego dziewczyna wygląda w deszczu. Za to, że w jednej chwili mówi, ze boi się śmierci, a w drugiej rusza na samobójczą misję, bo woli oddać życie za swoich przyjaciół. I nie żałował tego nawet z rękojeścią młota wystającą z klaty. A poza tym, jak mówiła Natasha- to po prostu dobry facet, który nie potrafi w to uwierzyć. 
Każda moneta ma dwie strony. Pan Howard twierdzi jedno, Marvel może twierdzić drugie. Chociaż patrząc na to, że RDJ na "Avengers" zarobił więcej niż reszta głównej ekipy razem wzięta, jestem skłonna przyznać rację panu H. 
No tak, powinnam wziąć to w cudzysłów. Zresztą, nawet jeśli kogoś zabiją, to i tak przywrócą go do życia. Mogę się założyć, że mimo tych wszystkich zapewnień, Pietro i tak wróci do życia. To MCU. Tam nikt nie umiera na stałe. Nie zdziwię się, że nawet wujek Ben zmartwychwstanie.
Cap zapewne nadal pozostanie Capem. I dobrze, bo zwyczajnie jest za prędko na to, by Bucky przejął tarcze. Dopiero co wraca na dobrą drogę, nikt mu nie uda, a widzowie nie mieli większej szansy na zapoznanie się z postacią. 
Tak, mówię o Jessice. Będzie to już drugi serial Marvela z kobiecą postacią w roli głównej, więc nie jest aż tak źle.
Może cię zadziwię, ale wcale nie chodziło mi o Bucky'ego, kiedy to pisałam, Marvel powinien bardziej skupiać się na filmowych złoczyńcach i skończyć z obcinaniem im czasu ekranowego, jak np. z postąpił z Malekithem. Wyciął scenę o zamordowaniu jego rodziny i wyszedł im kolejny papierowy łotrzyk.
Jak mówiłam- za Batmanem nie przepadam (za DC samym w sobie też nie bardzo) i tylko słyszałam taką plotkę, więc pewnie nie ma to pokrycia z rzeczywistością :)

Astrid Löfgren

Sam, zyskałeś jakieś nowe umiejętności odkąd dołączyłeś do grupy, chociażby dzięki morderczym treningom Capa? ;) Często pracujesz w terenie?
Niestety nadal nie opanowałem sztuki przebiegania trzydziestu mil w pół godziny i szturmowania bazy z przerośniętym frisbee zamiast jakiejkolwiek broni, ale jednak wszyscy robimy postępy. Działamy o wiele skuteczniej i sprawniej niż zakładałem, że będziemy po takim czasie.
Tak naprawdę nigdy nie byłem i nie jestem agentem SHIELD, a działam tylko w New Avengers, więc nie robię tego tak często jak Cap czy Natasha, ale jednak zdarza się to dość często. Przynajmniej dla takiego nowicjusza, jakim ciągle w pewnym sensie jestem.
Och, rzutki, mówisz? A szczęśliwiec jest tarczą czy strzałką/lotką? Nawet nie przyszłoby mi do głowy, żeby kwestionować postęp. Cóż, jak pieprzyć to pieprzyć, po co sobie żałować?
Pamiętasz dlaczego za sobą nie przepadaliście?
A próbowałeś zjeść coś, co sobie kojarzysz z dawnych lat? Nie mówię o jakichś wojskowych sucharach i tych przedziwnych papkach, tylko o czymś takim zbliżonym - na takie same nie ma szans - do tego, co jadałeś w domu. Może to głupie pytanie. Nie mogę wyjść ze zdumienia, że jesz tak mało - o ile jadasz tyle samo, co parę miesięcy temu - i ci to wystarcza.
Tarczą. I przyznaję, że wersja z rzutką nawet nie przeszła mi przez myśl. Huh, może kiedyś.
Cóż, nie było chyba jednego konkretnego powodu. Mieliśmy zupełnie inne charakter, różniliśmy się poglądami i przez to niemal od zawsze było tak, że dostawaliśmy odruchu wymiotnego na widok tego drugiego, a z upływem lat wzajemna niechęć tylko rosła. 
Teraz jedzenie jest zupełnie inne niż kiedyś. Gdy coś jem, cały czas wydaje mi się, że wręcz czuję na języku całą tą chemię, że nawet zapach zdążył nią przesiąknąć. Dlatego wolę ograniczyć spożywanie tego do niezbędnego minimum i jeść tylko tyle, ile muszę. Choć i tak zrobiłem postęp, bo ostatnio dodałem do listy jadalnych rzeczy również makaron. Ale wiesz, muszę dbać o linię. W końcu jestem chorobliwie otyły, nieprawdaż? 

20 września 2015

Alphear F

"Tylu: znaczy całkiem wielu jak na faceta, który został zamieniony w marionetkę, którą każdy mógł się posłużyć do własnych celów, a po odzyskaniu wolności nie załamał się psychicznie po tym wszystkim, co przeszedł.
To było naprawdę nie w porządku ze strony RDJ. Nazwałabym to w sumie nawet szantażem, bo dobrze wiedział, że bez Tony' ego Starka Civil War by się nie mogło udać, a jest to ostatnia część Capa i projekt był już gotowy. Evansa mi żal najbardziej. Facet świetnie się moim zdaniem spełnia, jako Rogers i aż mnie dziwi, że RDJ będąc tak zżyty nie tylko z nim, ale też z resztą zespołu aktorów był w stanie zrobić im takie świństwo. Jasne, jest fantastycznym aktorem, a wysokość jego wynagrodzenia naprawdę bije rekordy - i serio, rozumiem, niektórym rola Starka może się znudzić ten któryś raz z rzędu - mógł poprosić o podwyżkę, ale wcale nie musiał. Zwłaszcza, że jeszcze niedawno był na dnie bez perspektyw.
No Sif byłaby dużo lepsza od Jane, ale jakoś sobie tego związku nie potrafię wyobrazić - zwłaszcza, że nawet w AoU Thor wydawał się zakochany, a jego związek z Jane wydawał się kwitnąć. Myślisz, że w Ragnaroku Thor w końcu przejrzy na oczy?
Stwierdzam, że to faktycznie nie ma sensu, ale zgłębiłam temat i dowiedziałam się, że IM2 test prawie zdał, a WS nie i to na pewno. Czy ja wiem, czy tak nie wpływa? Nie wiem akurat, jak to wygląda w komiksach, ale dopóki Marvel nie potrafi się zdecydować na solowy film z którąkolwiek z superbohaterek, to każdy moment, w którym dwie heroiny naprawdę rozmawiają między sobą o czymś więcej niż facetach jest spoko. To daje jakąś iluzję, że one tam są nie tylko od noszenia obcisłego lateksu i popychania fabuły do przodu.
Haha, rzeczywiście. :D Carol Danvers nadawałaby się jako przykładna członkini ruchu pro-ana. To się nazywa podprogowa treść. Tak jak Batman i jego aseksualność. ;)
Myślę, że cały ten fakt niewiele go obchodził, dopóki Ventolin nie upominała się o alimenty, czy coś. No ale ciekawych tu się można rzeczy dowiedzieć. :P
Komiksowy Winter Soldier różni się od tego z MCU głównie tym, że mimo wszystko nadal miał charakter i osobowość. Scena w skarbcu z CA:WS pokazuje, że Bucky naprawdę był bezwolną marionetką, która nie miała prawa z nikim dyskutować. A 616!Bucky potrafił zakwestionować rozkazy Lukina, potrafił uciekać, potrafił nawiązać relacje międzyludzkie, potrafił żartować, potrafił komuś dogryźć, potrafił nawet mieć romans. I to daje mu wielką przewagę nad jego filmowym odpowiednikiem. A poza tym, Bucky to kawał twardego skurczybyka, który nigdy nie chciał być traktowany ulgowo. 
Podobna afera była też przy IM2- Terrence Howard (który był "na topie" wtedy, kiedy z RDJ prawie nikt nie chciał pracować), że tak powiem) miał dostać 8 mln za kolejne wcielenie się w  Rhodey'a. Ale Marvel stwierdził, że dostanie o 1 mln zamiast 8, ponieważ Downey zażądał podwyżki, więc musieli obciąć koszta. Dlatego w IM2 wystąpił już Don Cheadle. 
Cóż, Thor może nadal być zakochany po uszy w Jane i nie powiem złego słowa, ale tylko wtedy, kiedy jej rola w filmie ograniczać się będzie do takiej jak w AoU ;) Przyznaję, Thor i jego przechwałki pt. "Jane jest lepsza" były całkiem zabawne. A jeśli chodzi o Rangarok, mnie osobiście bardziej ciekawi to, czy Loki zginie po raz trzeci, by znowu cudownie zmartwychwstać :P
Komiksy to jednak co innego, bo Marvel ma kilkadziesiąt tysięcy postaci z czego ok. połowa to postaci kobiece, więc mają one całkiem sporo solowych serii, wspólnych scen i nie raz ratowały sytuację. A ile takich typowych heroin mamy w MCU? Dziesięć? Ale pojawi się kolejny serial z bohaterką w roli głównej, pojawi się solowy film, więc wszyscy powinni być zadowoleni. Ale wracając, osobiście uważam, że lepiej żeby jakaś bohaterka robiła za tło, niż żeby miała wciśniętą na siłę scenę, która tylko zabierać będzie czas ekranowy.
Nigdy jakoś bardzo nie interesowałam się Batmanem, ale słyszałam, że ponoć miał okazać się gejem :P?  
I teraz już wszystko jasne! Staruszek Bucky uciekł ze swojego uniwersum przez alimenty ^^

Mad Aleks

N; Mogłabyś trochę przybliżyć dziewczyny Bucky'ego :)?
Jeśli chodzi o główne uniwersum- Ziemię 616, to Bucky był w trzech związkach;

Z Gretchen "Blackbird" Zeller- członkinią niemieckiego ruchu oporu. Ojciec Gretchen był lekarzem i uratował Bucky'emu życie po tym, jak został ciężko ranny. Bucky i Gretchen byli razem na kilku misjach i tak, ona też ratowała mu tyłek ;) Bucky obiecał, że wróci do niej po wojnie, ale jak dobrze wiemy, słowa nie udało mu się dotrzymać. Gretchen wyemigrowała do USA, gdzie urodziła córkę. Niektórzy twierdzą, że tatusiem mógł być Bucky, ale to tylko fanowska teoria.

Z Natashą Romanoff- jej chyba przedstawiać nie muszę, prawda? Mieli romans (przez około dwa tygodnie), gdy trenował ją w Red Roomie, a później (już po zakończeniu Wojny Domowej) spotykali się przez jakiś czas. Później Natasha znowu została "przeprogramowana" na złą i próbowała zabić Fury'ego (zabiła też Sitwella), a gdy Bucky ją uratował- straciła wszystkie związane z nim wspomnienia, więc związek się skończył. W uniwersum Ziemi-1872 Czarna Wdowa była prawdziwą wdową i nazywała się Natasha Barnes, wiec łatwo wywnioskować, że byli małżeństwem.

Z Ventolin Xtal- księżniczką z planety Mer-Z-Bow. Ventolin jest telepatką, która "wyśniła" sobie Bucky'ego i kazała sprowadzić go na jej planetę. Bucky zrobił bardzo widowiskowe wejście- przewrócił się na "śliskiej posadzce", bo nie ma to jak zrobienie dobrego pierwszego wrażenia. Pomógł on też ocalić jej planetę przed Lokim. Ze scen z alternatywnej przyszłości wiemy, że tam zostali ze sobą do końca, bo Bucky był już staruszkiem. Mieli też trójkę dzieci. Byli ze sobą także w uniwersach, których nazwy nic mi nie mówią: XK483, DEL-IRDER-BYSHIRE, X-IRN-49, VEX'D i jeszcze kilku innych.

W uniwersum Ultimate związany był z Gail Richards. Tutaj Bucky nigdy nie został Winter Soldierem i po wojnie powrócił do kraju. Ożenił się, miał domek z białym płotkiem i grupkę dzieciaków i wnuków. I raka płuc, bo za dużo palił. Gail była byłą dziewczyną Steve'a i urodziła jego dziecko - nie znamy jego imienia, ale wiemy, że był niesamowicie podobny do ojca. I został Red Skullem. Został terrorystą, zabił kilku bohaterów i ukradł Kosmiczną Kostkę. A kiedy Steve śmiertelnie go zranił, ten zdążył przyznać, że zrobił to, bo chciał zmienić przeszłość tak, by Steve nigdy nie zamarzł, a zamiast tego żył z nim i Gail. I nie, ona i Bucky nie zawalili wychowania. Po prostu jej ojciec wojskowy odebrał jej dziecko.

Astrid Löfgren

Nauczona doświadczeniem wolę się upewnić dziesięć razy. A jeśli czerpiesz z tego satysfakcje to wtedy, kiedy możesz się poznęcać nad kimś, kogo bardzo, ale to bardzo nie lubisz? W sumie uczciwe. Znaczy w tych popieprzonych standardach i w popieprzony sposób.
Matko, nie, niech te twoje szczęście nie będzie takie popieprzone.
A próbował się tłumaczyć? Mścił się czy wam darował te małe kłamstewko? Zjadłoby się coś z babcinej kuchni, co?
Już od ładnych kilku tygodni nie grałem z nikim, a raczej nikim w rzutki, a raz naprawdę mnie korciło, więc to postęp. i nie wmówisz mi, że jest inaczej.  A jeśli chodzi o satysfakcję to tak, pojawia się głównie, gdy chodzi o zemstę i nawet nie będę twierdzić, że jest inaczej, bo byłoby to kłamstwo. I chyba musimy ograniczyć używanie określenia "popieprzone".
Wydaje mi się, że tak, że próbował, ale jak już kiedyś mówiłem- z dzieciństwem mam największe problemy i wiele wydarzeń ciągle mi się miesza. Wiem za to, że w późniejszych latach nadal za sobą nie przepadaliśmy i nie raz się trochę poobijaliśmy, więc raczej mi tego nie podarował.  
To był naprawdę dobry cymes. Znaczy... nie do końca pamiętam jak smakuje cymes, ale wiem, że był naprawdę dobry.

Pani Stan i Pani Potter

Hej Sam! Dawno cię nie było :)
Co tam u Wisa? Wiesz coś?
Jak tam u Capa?
Opisz Jamiego w pięciu słowach ;)
Co teraz robisz?
Co tam u twojej partnerki?
I ogólnie strasznie fajnie że jesteś :3
/Jestem ostatnio strasznie zalatany- w przenośni i dosłownie, więc ciężko wyskubać mi trochę czasu wolnego. Urlop? W słowniku super-żołnierzy chyba nie ma takiego słowa.
/Wis jest w naprawdę świetnych rękach. Serio, lepszej opiekunki nikt nie mógłby sobie wymarzyć
/Steve jak to Steve. Wszystko musi być dopięte na ostatni guzik, bo patrzą nam na ręce. Wszyscy to wiemy, ale on najbardziej się tym przejmuję i każdy najmniejszy błąd popełniony przez któreś z nas, uważa za własną porażkę.
/W pięciu słowach, mówisz. Jak ja nie cierpię limitów słownych. Dobrowolnie odizolowujący się od innych? 
/Co robię akurat w tym momencie? Mam chwilę wymarzonej przerwy.
/Aktualnie niestety nie mam partnerki. W życiu osobistym, oczywiście, nie tym zawodowym.

Alexa Mariani

No siema Falcon, co tam?
Wydaje mi się, że całkiem spoko. 
 

Alexa Mariani

Wiec chyba wole Ciebie takiego jakiego jestes teraz bo przyznam ze do pozygania słodko to wyszlo ;)
Cóż, z założenia właśnie takie miało być. A teraz odpowiadając już poważnie- co niby ta druga osoba miałaby zrobić w sytuacji, w której chciałbym być jak najdalej od niej? Obezwładnić? Przykuć mnie łańcuchem do ściany? Jasne, słyszałem, że niektórych kręci trzymanie partnera na smyczy, ale ja raczej się do tego nie zaliczam. I dzięki za tą wiedzę, internecie. 

Rozpoczęcie tygodnia Sama Wilsona/ Falcona!

W dniach 20-25.09 będzie możliwość kierowania pytań również do Sama Wilsona aka Falcona!

Alexa Mariani

Rozumiem ze "nie bedziesz chciał byc w zwiazku" tylko co jesli mimo tego ta druga osoba (zeby nie bylo ze facet :P ) wcale nie bedzie chciala byc jak najdalej jak to możliwe?
Wtedy gruntownie zastanowię się nad swoim zachowaniem i dojdę do wniosku, że popełniłem błąd. Wpakuję więc tyłek w samolot, kupię kwiaty i będę błagał o wybaczenie, mówiąc, że tak, wiem , kochanie, jakim dupkiem jestem i jak paskudnie się zachowałem, ale to więcej się nie powtórzy. Usiądziemy wtedy na kanapie i szczerze porozmawiamy o naszych uczuciach. A potem kupimy sobie domek z białym płotkiem i zaadoptujemy psa, którego nazwiemy Bob. Tak właśnie będzie.

Alexa Mariani

Zastanawia mnie James'ie co powiesz na to ze gdy zdarzy sie taki moment ze sie zakochasz w kims i bedziesz chciał byc z ta osoba... No wlasnie co wtedy? Dalej bedzies nie ufny i sprawiał wrazenie ze to Ty decydujesz o tym co kto ma ile wiedziec?
Czy ja wyglądam ci na kogoś, kto szuka partnerki? Partnera też nie szukam, żeby nie było. 
Ale dobra, gdyby jakimś cudem coś takiego się zdarzyło, starałbym się znaleźć od tej osoby tak daleko jak tylko się da, a nie bawiłbym się w "bycie z kimś". A zasada ograniczonego zaufania to zawsze dobra zasada.

N: Imię "James" odmienia się bez apostrofu- James, Jamesowi, Jamesem itd. :) 

19 września 2015

Astrid Löfgren

Ale chyba robisz to kiedy już musisz, prawda? Jeśli atakujesz to nie dlatego, że ci się tak podoba i ogólnie bo tak, tylko w obronie własnej (ta, ja się w ogóle dziwię, że te chojraki się nie boją do ciebie podejść).
Chyba się domyślam z jakich względów gorzej, więc pozostawię już ten temat w spokoju.
E tam, gorzej by było gdyby jakimś cudem wróciła ci pamięć z żywota plemnika. To dopiero byłoby dziwaczne.
Uwielbiam takie historie. Można się rozpłynąć. Prawda wyszła na jaw czy cieszyłeś się wspomnieniem ciasta dłużej?
Między "robię, bo muszę" i "robię, bo to zajebiste i mnie kręci" jest jednak znaczna różnica, prawda? Dlatego mówię, że jest ze mną aż tak źle, bo nie czerpię z tego satysfakcji. W większości przypadków, bo zawsze są wyjątki od reguły. Ale w znacznej większości nie czerpię.
Cóż, znając moje popieprzone szczęście, nie zdziwiłbym się, gdyby tak się stało. Jak sobie przypominać, to sobie przypominać, nie?
Jemu i tak nikt by nie uwierzył, bo wtedy było jeszcze ze mnie przecież takie grzeczne, urocze dziecko, a Becca by mnie nie wsypała. A do tego moja bobe była naprawdę dobrą kucharką. Pamiętam, że w Chanukę zawsze robiła bliny, a jej cymes był prawdziwym mistrzostwem.

Astrid Löfgren

A uważasz, że co jest bardziej prawdopodobne z tych dwóch potencjalnych przyczyn?
Mnie nie dziwi. Nie wiem jak innych, ale pewnie także nie.
Tylko pięć? Rozszalałam się z tym kilkanaście. Jejciu, to jak tę pieluchę ci zdjęli na dobre to już nie mogłeś mieć wszystkiego gdzieś? Biedactwo. Mogłoby być dziwne, ale też trochę zabawne. Przynajmniej z mojej perspektywy. Ale jak już przy tym jesteśmy to jakie jest twoje najwcześniejsze wspomnienie, którego jesteś absolutnie pewien, że było od A do Z takie, jakie teraz pamiętasz?
Wolę wierzyć, że opcja numer jeden. Jasne, takie choćby noże same w sobie są "fajne", a niektóre ostrza to wręcz majstersztyk, nie powiem, że nie, ale jednak wolałbym je zbierać, a nie wbijać komuś w oczodół. Więc chyba nie jest ze mną aż tak źle.
Pięć albo sześć. Nie jestem pewien. Wiem tylko, że wtedy miałem tylko jedną siostrę, Becce, i że nie mieszkaliśmy jeszcze na Brooklynie. Nie pamiętam tego, kiedy dokładnie się przeprowadziliśmy i dlaczego, ale wiem, że jakiś czas później urodziła się Kim i zaczęło być coraz gorzej. 
Naprawdę wolałbym, by moja wracająca pamięć się nie zagalopowała i nie sprawiła, że zacznę pamiętać zmienianie pieluch i karmienie piersią. Podziękuję za to, bo to wcale nie byłoby zabawne.
Wspomnienie z dzieciństwa, którego jestem pewien w 100%.... Miałem wtedy jakieś siedem albo osiem lat i byłem z ma i Beccą w Shelbyville. Wiem też, że była tam jej siostra... nie pamiętam jej imienia, ale to nie jest teraz najważniejsze. Miała syna, który był ode mnie starszy. Ciągnął Becce za warkocze, więc postanowiłem zachować się jak na starszego brata przystało i go odepchnąłem. Wkurzył się i tak niefortunnie mi przyłożył, że podbił mi oko. Pamiętam, że Becca pobiegła naskarżyć o tym ma, ale pominęła fakt, że to ja zacząłem. On więc dostał po tyłku, a ja większy kawałek  ciasta.

Astrid Löfgren

Nie chodziło mi o to, czy to lubisz, ale jak sam mówiłeś nie ma tematu, z którego byś nie zboczył na te cholernie popieprzone - no niech będzie, chociaż trochę zbyt ogólne jest to określenie, skoro dotyczy wszystkiego. Nie sądzę, że sprawia to przyjemność, ale te zbaczanie z czegoś musi wynikać. Zaraz powiesz, że tylko na tym się znasz, ale to chyba nie wszystko.
Można podejrzewać, że przez to, że twoje życie u Rosjan czy hydrowiczów było jeszcze wyraźniejszym schematem niż te normalne, prowadzone przez zwyczajnych ludzi. Stąd też mogłoby się brać tak krytyczne podejście w aspektach wolności, któremu właściwie nie mam prawa się dziwić.
No nie przesadzaj, nie całe. Kilkanaście lat mniej popieprzonych na pewno by się znalazło. Zawsze coś.
Tak naprawdę fantazjuję o tym przez cały czas i tylko czekam na jakikolwiek punkt zaczepienia, który pozwoli zmienić mi temat. Masz mnie. Ale teraz mówiąc już całkiem serio, bo dziś poziom mojego humoru boli nawet mnie- nie robię tego celowo. To nie tak, że ja chcę schodzić na tego typu tematy. To samo jakoś tak wychodzi i nie wiem skąd się to bierze. Może z tego, że na tym najbardziej się znam, a może z tego, że tak naprawdę mnie to kręci, a ja tylko próbuję wmówić sobie, że to nie prawda. Nie wiem tego tak samo jak wielu innych rzeczy.
Cóż, raczej fakt, że mam o tym takie, nie inne poglądy naprawdę nikogo nie powinien dziwić. Raczej nikt chyba się nie spodziewał, że zacznę wygłaszać poemy o tym, jakie to piękne i wolne jest nasze społeczeństwo?
O tak, pierwsze pięć lat było całkiem znośne. Mój szczególnie ulubiony okres życia to ten, w którym robiłem w pieluchę i mogłem mieć wszystko gdzieś. Znaczy, byłyby ulubiony, gdybym go pamiętał. Choć pamiętanie tego mogłoby być dość dziwne.

Alphear F

Chyba masz rację :) Co nie zmienia faktu, że bardzo mnie teraz zainteresowałaś. Wychodzi na to, że Bucky musiał być naprawdę bardzo sympatycznym facetem, skoro dorobił się tylu przyjaciół i sojuszników. Tak właściwie, to jakich on miał "kanonicznych" przeciwników?
Wiem, że Johnson jest ciekawą postacią! Bardzo ją lubię w komiksach, dlatego to było dla mnie spore zaskoczenie, gdy dowiedziałam się, że jest nią Skye.
Mam takie samo zdanie co do Jane. Wątpię jednak, że w ogóle wystąpi w ostatniej części Thora. Słyszałam, że Portman chciała zupełnie zrezygnować z roli i rzucić ją już po drugiej części; tak samo, jak odleciał odtwórca roli Red Skulla. Tym bardziej, że Thorem interesuje się już ktoś inny ;)
Oj tak, święta racja. Lepiej nie tykać tych kobiecych postaci. Feministki czuwają. Ostatnio na przykład odkryłam, że wszystkie dotychczasowe filmy z MCU zostały poddane testowi Bechdel i taki WS na przykład go nie zdał, a to mój ulubiony film z tej fazy.
Haha, no teraz to ja się mogę tylko domyślać, która to córka xD Rzeczywiście, jak Bóg rozdawał urodę to musiały znajdować się po ciemnej stronie księżyca. Zgaduję, że dziewczynka to ta najbardziej na prawo. Choć pewności nie mam. Może tu jej akurat nie ma? Na tamtym obrazku wydawała się ładniejsza xD
"Tylu" znaczy sześciu w porywach do siedmiu :P? Steve, Sam, Fury, Jasper Sitwell, Clint. No i może jeszcze Natasha i Vebtolin. Ewntualnie Quake, ale ich relacja nadal się rozwija i ciężko ich jeszcze nazwać przyjaciółmi. Miał znajomych i współpracowników, ale raczej nie były to żadne bliższe relacje. Oczywiście mówię tutaj o postWS!Bucky'm. A wrogów miał głównie tych samych co Cap. Do tej grupki doliczyć można jednak jeszcze Skadi, Urse, Red Ghosta, Novokova, Lucię von Bardas. A ostatnio ściera się głównie z Crossbonesem i Lokim, (seria Bucky Barnes: Winter Soldier).
Downey Jr. też chciał już zrezygnować z roli nie raz, ale Marvel zawsze znajdował jednak dobre argumenty, które go przekonywały ;) I doszło do takiej sytuacji, że za CA:CW Evans (który gra przecież tytułowego bohatera) zarobi ponad połowę mniej niż RDJ. Mam jednak nadzieję, że pani Portman nie da się przekonać i Jane zniknie z ekranu. A Thor w końcu otworzy oczy i zobaczy Sif, która jest o wiele lepszą kandydatką na królową Asgardu niż kolejna pani doktor. 
Znalazłam coś takiego "Z drugiej strony Marvelowi i tak idzie lepiej niż kiedyś, bo choć np. pierwszy „Iron Man” i pierwszy „Kapitan Ameryka” testu nie zdały, to kolejne części obu serii już tak. " Czyli WS w końcu zdał ten test? Osobiście nie robi mi to jakiejś wielkiej różnicy, bo nie wpływa to przecież na jakość filmu. No chyba, że ktoś na siłę wciskał by takie sceny- wtedy by wpływało.
A teraz spójrzmy na komiksy i nie, nie chodzi mi teraz o te wszystkie bojowe bikini, a o coś innego. Taka np. Carol Danvers przedstawiona jest zawsze jako wysoka i umięśniona, silna babka z kaloryferem na brzuchu. I ta umięśniona, silna babka z kaloryferem na brzuchu waży ponoć niecałe 45 kg przy niemal 180 cm wzrostu. Czyli powinna wyglądać gorzej niż taka Ania Rubik. Zawsze śmieszyło mnie to zaniżanie wagi w przypadku kobiet i podwyższanie jej w przypadku mężczyzn- taki Bucky ma tyle samo wzrostu co Carol, ale waży ok. 120 kg (po odjęciu wagi ramienia i tak wychodzi ok. 100 kg) :P
Przeczytaj raz jeszcze- "(...)urody po tatusiu nie odziedziczyły." i "No bo spójrz na niego." To chyba rozwikłuje zagadkę, dlaczego nie widzisz córki :) Tak po prostu wygląda Bucky w serii, w której te dzieci ma. Pokazałam go, by podeprzeć stwierdzenie, że nie mają urody po tatusiu. Dzieciaki nie podobne, tatuś ponoć bezpłodny- Ventolin chyba powinna się porządnie wytłumaczyć ^^