30 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, Tulk byłoby Thor/Hulk, a Iulk Iron Man/Hulk.
Wydaje mi się, że to raczej wzięło się z tego, że pan Stan za dzieciaka mieszkał w Wiedniu. Ktoś najwyraźniej połączył aktora, miasto, kiełbasę i żołnierza i wyszło :D
Uhu. Aż mi się przypomniał tumblr z dosłownym porno Stucky. Ale fakt, barwy na miejscu. 
A więc błędnie założyłam, że Tulk to Tony/Hulk. I zapomniałaś o tym: klik.
Widziałam tego bloga, to było straszne. Chociaż jest też podobny blog nawiązujący to Hydra Trash Party. To było jeszcze straszniejsze. Mówiłam już, że ten fandom momentami mnie przeraża? Jeśli nie, mówię to teraz.
James, jak ja uwielbiam, jak ktoś nie wie co powiedzieć. Ale nie, dwuznaczność nie była zamierzona. Choć jak teraz czytam to faktycznie tak brzmi.
Pełnoletność pełnoletnością. Bardziej się dziwię, jakim cudem zdołałeś się urodzić i przy tym nie połamać sobie kości. No chyba że ów talent rozwinął się później.
To nie, tego nie chcę. Coś śmiesznego. Masz pewnie pełno historyjek. Nawet myślę, że z czasów Lewiatana by się coś znalazło.
A, no i jeszcze. Jak już tę nagrodę próbuję odebrać, to mi w końcu powiedz, czym, u diabła, graliście w ruletkę. Dziękuję.
A więc w tym mniej dwuznacznym sensie to tak, zregenerował się. Zapomnij o tamtym "nie".
Może i byłem przy własnym porodzie, ale nie bardzo go pamiętam i bardzo się tego faktu cieszę, więc nie mam pewności, że niczego sobie nie połamałem. Mogłem też się dusić, zostać upuszczony na posadzkę albo uderzony zbyt mocno. Wszystko jest możliwe.
Jeśli coś jest śmieszne, to raczej nie byłoby jakoś bardzo upokarzające. Ciężko znaleźć mi jakąś zabawną dla mnie historyjkę z tego okresu. Może to, że kiedyś próbowałem odbezpieczyć jabłko, bo nie miałem pojęcia co to jest, a skoro mi to dawali, to stwierdziłem, że musiało być jakąś bronią. Patrzyli wtedy na mnie jak na kompletnego idiotę. Raz zmienili mi leki- czy jakkolwiek można to nazwać, i nie mogłem przestać płakać przez dobre pół dnia. Nie mieli wtedy pojęcia, co mają ze mną zrobić, bo zazwyczaj sam nastawiałem sobie kości i szedłem dalej jak gdyby nigdy nic, a tu zacząłem ryczeć bez żadnego powodu. Raz zdarzyło mi się też zbyt dosłownie zrozumieć "a potem wepchnij mu to do gardła".
Ym... nie. Nie ma za co.

Astrid Löfgren

N, czekam, aż będzie coś ciekawego z Hulkiem. Naprawdę czekam. Taki Sulk, Bulk, Tulk albo Iulk lub Lulk. Chyba zabiorę się za takie dzieło, czuję się zainspirowana.
Emh... Cóż... Wyobraźnia. A ci drudzy są genialni. Uwielbiam ich.
Jaki okrąglutki <3 Jednak to nie to samo :(
Loki/Hulk i Tony/Hulk już spotkałam, więc niestety nie byłabyś pierwsza. I nie rozgryzłam skrótu "Iulk". Oświeciłabyś mnie :P?
Na Wiener Soldiera nawet nie zwróciłabym uwagi, gdyby był to pojedynczy przypadek, ale spotkałam z tym już wiele artów i ff. Zwyczajnie ciekawiło mnie, skąd się to wzięło. Bo taki Winter Boo Bear wziął się stąd, że tego przezwiska ponoć użył kiedyś pan Evans, więc może Wiener Soldier też był wynikiem przejęzyczenia. 
Lepszej wizualizacji niestety nie znalazłam :( Chociaż po wpisaniu w google słów "Bucky" i "striptiz", pojawiło mi się to (Gall, nie otwieraj :P). Jaki dobór wzoru^^
James, a jak powiem, że facet ma mózg gdzie indziej to też będziesz się tak bronić? Już chyba trochę się zregenerował, czyż nie?
"Wypominasz mi pierdołowatość" - jeszcze raz to powtórz, a nie dam ci żyć. I ty się dziwisz, że wciąż mam to na uwadze. Nie da się nie śmiać, przepraszam. Strasznie mi koliduje bycie genialnym snajperem i gościem potykającym o własne nogi w jednym. Nic na to nie poradzę.
Idźmy dalej: najbardziej upokarzająca sytuacja. Masz jakąś? Oprócz tych wymienionych najgłupszych.
Nie, nie. Już i tak wystarczająco nisko upadłam. Nie chcesz, bo tak.
Zasadnicze pytanie- tutaj dwuznaczność była zamierzona, tak? Bo przyznaję, że choć na usta ciśnie mi się "nie", to nie bardzo wiem, jak miałbym odpowiedzieć. 
Jestem bardzo oryginalnym człowiekiem, masz jakieś wątpliwości? Zdaje sobie sprawę z tego, ze jestem chodzącym paradoksem i nie mam zielonego pojęcia, jak udało mi się dożyć pełnoletności, a co dopiero nie zabić się, gdy trzymałem broń w rękach. 
Upokarzających sytuacji jest od groma, ale raczej nie będą one już tak zabawne. Mogę zacząć od świecenia gołym tyłkiem przed połową organizacji, przejść przez bycie obmacywanym i nazywanym "kochaniem"i  "skarbeńkiem", a skończyć na jeszcze kilku mniej przyjemnych rzeczach, o których mówić nie mam ochoty.
Dobrze, zrozumiałem. Nie chcę, bo nie chcę. 

Astrid Löfgren

N, filmy to genialna inspiracja, nie ma się co oszukiwać. Obok komiksów oczywiście. Tylko właśnie wielka szkoda, że jak już ucichnie wszystko wokół danej produkcji, autorzy niemalże automatycznie rezygnują. Zupełnie tak, jakby ich historia to było jedynie to, co jest w danym filmie czy komiksie. Znaczne ograniczenie i czasem wręcz brak wyobraźni.
Fandom brody kojarzy mi się z fandomem brwi Lee Pace'a. Ludzie są dziwni :D 
Kiedyś była moda na Pottera i roiło się od ff do HP. Potem przyszedł Tłajlait i pełno było ff o sparklących wampirach. Ale moda przemijała i ff było coraz mniej, To samo z MCU- modny był Stark, potem przyszedł Loki i zaczęła się moda na nieszczęsnego FrosIrona. Potem wyszedł CA:WS i niektórzy z Loczka przerzucili się na Bucky'ego, a z FrostIrona na Stucky. Teraz zauważyłam, że rozpoczyna się era shipu Clint/ Pietro. Bo tak. 
Sama uważam, że komiksy są o wiele lepszym materiałem wyjściowym, bo MCU jest bardzo ograniczone i nie wszystkie historie da się tam sensownie przestawić. Na samym początku Marvel tworzył jak najrealniejsze uniwersum, w którym wszystko starano się wytłumaczyć (pseudo)nauką, a teraz robi się jeden wielki miszmasz. Mandaryn nie mógł dostać pierścieni, bo magia nie pasowała do MCU, a potem wprowadzają sobie Scarlet Witch z dupnym orginem i Doktora Strengtha. Bo tak.

Plus N ma małą prośbę. Wytłumaczy mi ktoś, skąd wzięło się to i to w takich ilościach? Chociaż przyznaję, że oni są genialni :P

I proszę, masz Bucky'ego na rurze, napatrz się:
James, i tak twierdzę, że to kwestia różnicy płci. Jednak mamy inne mózgi, nieważne czy sprawne, czy uszkodzone. Co poradzisz, taka natura.
Jakaś historyjka to by było coś zbyt banalnego, ale pozwolę sobie poszerzyć zakres nagrody i na początek poproszę o najgłupszą rzecz jaką kiedykolwiek zrobiłeś. Nieważne, w którym życiu. A potem to i się może pokuszę jednak o ten striptiz, no. Zdjęcie z walącym po oczach fleszem jest kuszące i to twoja wina.
Och, nie chcesz słuchać dalej, nie chcesz... Uwierz mi na słowo. Jak już coś wymyślę, to mogę od razu kopać sobie grób. I potem samodzielnie się w nim zakopać.
Mój mózg jest tak popieprzony i tyle razy w nim grzebano, że chyba ciężko patrzeć na mnie przez takie kryterium. Wiem, że niektórych rzeczy nie postrzegam tak, jak postrzegać je powinienem i tak też nie reaguję. Ale przestałem się tym przejmować, bo nic na to nie poradzę.
Najgłupszą rzeczą jaką zrobiłem, było powiedzenie słów: "Pójdę za kurduplem z Brooklynu, który nigdy nie nauczył się uciekać." Nie masz pojęcia, ile razy plułem sobie za to w głowę.
Ale ta całkiem serio, robiłem naprawdę wiele głupich rzeczy. Szczególnie, gdy nie wylewałem za kołnierz. Stawiałem się gościom, którzy jednym ciosem mogli wgnieść mnie w ziemię. Próbowałem podrywać zajęte kobiety i często kończyło się to niezbyt miło- patrz punkt poprzedni. Niemal złamałem sobie kark, gdy próbowałem zaimponować dziewczynie. Uderzyłem jedną łokciem w twarz, a potem walnąłem ją raz jeszcze, bo chciałem pomóc. Zapaliłem papierosa w środku nocy, przysnąłem i prawie spaliłem namiot. Prawie odstrzeliłem sobie twarzy, gdy czyściłem broń. Byłem zalany w trupa i obrzygałem buty pułkownika Phillipsa. Próbowałem namawiać agentkę Carter do... bardziej dogłębnego poznania się ze Steve'm. Tak mi przywaliła, że momentalnie wytrzeźwiałem. I ledwo ruszałem szczęką przez tydzień.  Jest tego całkiem sporo i ciężko wybrać mi ten najgorszy moment. 
Dlaczego nie chcę słuchać? Bardzo otwarty ze mnie człowiek i może się czegoś nauczę.

Astrid Löfgren

N, mimo zmian to przecie wciąż Stevi i Bakuniu! Chociaż sama lubię zmiany, bo ciężko mi się stosować do tego, co już zostało wykreowane, to jakoś mnie też rażą totalne zmiany. Jeśli treść jest dobra i ciekawa to jeszcze ujdzie, ale jak dostaje się marmoladkę zamiast porywającej historii, to już powstaje niestety tragedia. Zgadzam się, że to trochę jechanie na popularności. Pytanie tylko czy na popularności postaci komiksowych czy filmowych, bo niestety aktorzy urodą grzeszą strasznie. Zwłaszcza Krysiek i jego broda.
Przed wyjściem CA:TFA ff o np. takim Bucky'm policzyć można było na palcach jednej ręki (i to dosłownie), potem można było zauważyć pewien wzrost i było ich już kilkadziesiąt. Po ogłoszeniu CA:WS ich liczba zaczęła wzrastać i było ich już kilkaset. Po wyjściu CA:WS było już ich kilkanaście tysięcy. Po ogłoszeniu CA:CW na samym AoOO jest ich ponad dwadzieścia tysięcy. Łatwo można więc stwierdzić, że to wszystko zależy od popularności danego filmu. W polskim fanodmie też można to zauważyć- blogi powstają, gdy dany film jest na fali, a potem znaczna część zostaje porzucona albo zawieszona. 
Broda pana Evansa ma własny fandom i wcale się temu nie dziwię ^^
James, nie widzisz, bo jesteś facetem. Ja wymyślę jeszcze milion dwuznaczności, a dla ciebie to będzie wciąż jedno i to samo. Hormonie.
Nie powiedziałam, że nie wiem, czego chcę, tylko że nie chce mi się myśleć, co bym chciała. Ty masz wiedzieć co chcesz powiedzieć, bo ja przyjmę wszystko. Serio wszystko. No może oprócz sam wiesz czego.
Nie tylko ty masz ten talent, więc tak, mimo wszystko zabawne.
Jedyny raz byłeś pod nim, ale ile razy byłeś na nim? Co najmniej dwie sytuacje potrafię przytoczyć, a kto wie, co się kiedyś działo. Huhu.
Nie zawsze wszystko jest dla mnie wciąż jednym i tym samym. Zwyczajnie nadal prosty ze mnie człowiek i czasem wolniej coś załapię. Każdemu się zdarza.
Może i mam wiedzieć, ale jednak nie wiem. Zgłoś się, gdy jednak znajdziesz chęci na zastanowienie się nad tym, czego chcesz.
Pomijając dziwność tej rozmowy, wydało się, że wyobrażasz mnie sobie w... wielu bardzo ciekawych sytuacjach. Słucham więc dalej.

Gall Anonim

Ten zły wrócił. Cześć N. Co u Ciebie?
Laptop odmówił mi współpracy, więc 3/4 moich gifów i początek pisanego w bólach rozdziału czwartego (chociaż może to i dobrze) poszły się radośnie kochać. Od dobrego tygodnia nie mogę też doprosić bety o odesłanie mi rozdziału, więc już mogę zapomnieć o dotrzymaniu terminów. Ale poza tym: 

Astrid Löfgren

N, nieeeee, niech tendencja nie spada!
Jak masz Bakunia i Steve'a tugeder, to automatycznie wzrasta poziom kreatywności, a co za tym idzie - lepiej się pisze. Taką mam teorię.
Co zrobisz? Nic nie zrobisz.
Bakuniu + Stevunio = lof foreva <3 
Nie będę przeczyć temu, że gdyby naszą super-parkę łączyło coś więcej niż przyjaźń, to można by stworzyć z tego historię powalającą Titanica na kolana. Mam jednak małe problemy z pojęciem tego, że bierze się tych dwóch, zmienia im wiek, historię, wygląd, płeć, obdziera z charakteru, zmienia zawód i co jeszcze tylko zmienić się da, a z samych postaci pozostają tylko imiona i równie dobrze mogliby się nazywać Staszek i Zdzisiek. Wydaje się to być zwykłym jechaniem na popularności postaci.
Coulson, aha, czyli oferujecie usługi szpiegowskie. Ile minimum trzeba wpłacić zielonych, żebyście podjęli współpracę?
Jak sama pani mówiła, panno Löfgren, jesteśmy niewypłacalni. Więc zapłacić trzeba całkiem sporo.
James, hormony :(
Ciekawsze? Ale że co? :D Wiesz, czasami coś podobne do czołgu z większą ilością pocisków może się dziwnie... skojarzyć. Tak to jest jak baba zostaje sama na parę dni.
Chociażby z tego względu, że mogłabym poprosić o coś, czego byś nie chciał spełnić, a trudno byłoby mi zgadnąć, na co byłbyś gotów, a na co nie. A że nie chcę, naprawdę nie chcę robić żadnych przykrości czy perfidnie na złość, to możesz dać mi nagrodę taką, jaką sam zechcesz dać, żeby mi przypadkiem nie przepadła. Cokolwiek. O. Wystarczająco dobre wyjaśnienie?
O ile byś na scenę zdołał wejść... Przed tobą byłyby jeszcze schody i, o zgrozo!, podłoga.
Ja tam mam teorię, że to działo się naprawdę. Tylko coś nie wyszło i nie pamiętacie. Śliczna z was parka, musisz przyznać. I jeszcze te obrazeczki z kucyczkami. Miodek.
Nadal nie widzę w tym dwuznaczności. Coś mi się widocznie poprzestawiało. Wiesz, hormony.
Nie, nie wystarczające, bo teraz się poplątałem. Nie wiesz czego chcesz, bo nie chcesz robić mi perfidnie na złość i dlatego to ja mam widzieć, czego chcesz? Wystarczy powiedzieć, najwyżej powiem nie. Żadna filozofia.
Tak, potrafiłem przewrócić się na prostej drodze. Bardzo zabawne.

Choć z bólem przyznaję, że wyjaśniałoby to wiele z jego... specyficznych zachować, z lataniem za mną po całym świecie włącznie, to wolę jednak żyć w słodki przekonaniu, że jedyny raz, gdy byłem pod Steve'm to ten, gdy wgniatał mnie w błoto.
I oczywiście, że śliczna byłaby z nas para. Nadrabiałby urokiem za nas dwóch.

29 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, haha, a ja właśnie rozkminiałam, co to się stało, bo jakiś dziwny ten Bakuś się zrobił :D 
Dziwność Bucky'ego przedstawić można na tym wykresie:
Niebieska kropka to punkt, w którym był na początku bloga.
Żółta to moment odejścia od Sama i ruszenie w świat za Leo.
Zielona to czas, w którym wszyscy mieli go serdecznie dosyć, bo wygadywał dziwne bzdury.
Fioletowa zaczęła się, gdy Clint wpakował mu strzałę w czoło i puścił wolno. 
Okres od pomarańczowej do czerwonej to wszystkie opowiadane przez niego historie i nie działanie wszystkim na nerwy.
Teraz jesteśmy w kropce czerwonej :P

+ Wszystkie arty z tego bloga są świetne. Tylko czemu wszystkie dobre ff albo arty są ze Stucky? Chyba nie ma przebacz, trza zostać fanem.
Coulson, jakie są to korzyści? Finansowe chyba nie bardzo, bo skoro nie jesteście wypłacalni, to żadne to korzyści.
Jesteśmy agencją szpiegowską. Korzyści z naszych usług jest naprawdę wiele. A przynajmniej było.
James, no to kuźwa czym? Samą ręką? Czymś, hm... innym? Bo mi tu zaraz zbereźne myśli wkroczą. Nie denerwuj mnie.
Nie muszę się zakładać, żeby coś wygrać. Nie bardzo mam ochotę zapoznawać się z twoim roznegliżowanym ciałem, więc to i tak odpada. Także w trosce o twoje zdrowie tego nie wymagam, chociaż wiem, jak bardzo chcesz zrobić mały striptiz. No weź mnie czymś uracz, nie chce mi się myśleć co bym chciała.
Wyjdź z tych internetów, bo cię Stucky zabije. Tak, całkiem złośliwie ci to przypominam.
Skąd te nerwy? Pamiętaj, że złość piękności szkodzi, więc weź głęboki oddech i się nie denerwuj. I tak nie odpowiem, bo przyznaję, że twoje teorie robią się coraz ciekawsze. 
Skoro ty nie wiesz czego chcesz, to skąd ja mam to wiedzieć? Przecież nawet nie wiem czego sam chcę.
O tak, zawsze marzyłem o pracy striptizera, ale nigdy nie miałem ku temu okazji. Włożyłbym mundur i klubie dla fetyszystów zgarnąłbym fortunę. Choć nie, przepraszam, jeszcze przypadkiem spadłbym ze sceny. 
Przypomnienie mi o tym to cios poniżej pasa. Nabrałem się raz i to wcale nie było zabawne. Uwierz, że naprawdę, ale to naprawdę wolałbym tego nie widzieć i nie znać tej oświeconej, ukrywanej przez historyków prawdy o moim gorącym związku z Rogersem. I to mnie nazywają dziwnym.

Astrid Löfgren

Coulson, a tych sponsorów sami wybieracie i proponujecie współpracę, czy to oni się zgłaszają?
Niektórzy zgłaszają się do nas sami i robią to z wielu różnych celów i wynikających dla nich z tej współpracy korzyści. Innych staramy się pozyskać sami. Nie jesteśmy jednak Hydrą i staramy się robić to w sposób pokojowy. 
James, tobą grali. Zgadłam? Wygrałam coś?
Oj wcale ci nie wypominam. Nie przesadzaj. I bez pierdołowatości mogłoby tak być.
Chyba?
Mówię chyba, bo raczej łatwo zauważyć i policzyć swoje palce, ale z ranami wewnętrznymi jest już trochę trudniej i wiem tyle, ile przeczytam w archiwach. Wydaje mi się jednak, że jest całe.

Nie do końca zgadłaś, ale byłaś na tyle blisko, że mogę to uznać. 
A zakładaliśmy się o coś? Ale dobrze, wybierz sobie, co chcesz. Tylko zaznaczam, że niczego z siebie nie ściągnę i żadnych zdjęć nie przyślę. Jeszcze zrobiłbym sobie krzywdę przy rozbieraniu. Albo oślepiłbym się fleszem i nieszczęście gotowe. I tak, odkrywam dziwne rzeczy w internecie.

N tak paczy na tego arta i paczy, i nie może nadziwić się temu, jak dobrze obrazuje on to, co robi teraz mój Buckyś. Tylko kota obok brak.

Astrid Löfgren

Coulson, historie może ciekawe, ale papierzyska nudne.
Skąd więc bierzecie fundusze? Jeśli to nie tajemnica.
Kiedyś byliśmy oficjalną agencją rządową, ale teraz pozostali nam ci mniej oficjalni i często także legalni sponsorzy. Nie zmienia to jednak faktu, że odbudowywanie SHIELD od zera do studnia niemal bez dna.
James, mam 45, możemy pograć? Znam tylko zmodyfikowaną wersję z alkoholem, której nie polecam, a to ciekawe, czym wy graliście.
Z której strony są super? Już fajniejsze są takie malusie pistoleciki, które spokojnie zmieszczą się w torebce.
Nie, poprawka. Zobaczyłbyś kolec i zszedłbyś na zawał.
Jest jakiś narząd, który masz w całości?
Co tam do rękawa, wbiję w skórę, może szybciej zapamiętam. Za każdym razem, kiedy zapomnę, wbiję sobie takie coś. Na pewno za którymś razem się uda.
Chyba na moim pogrzebie będziemy świętować.
Alkohol też był. I nóż. I broń palna. Będziesz mieć więc zagadkę- czym mogli grać w rosyjską ruletkę zalani w trupa , przygłupi agenci KGB?  
Ty masz ulubiony lakier do paznokci, ja mam ulubiony rodzaj broni. Ludzie maja różne dziwactwa.
Biorąc pod uwagę moją wrodzoną pierdołowatość, którą tak lubisz mi wypominać, najpewniej doznałbym wstrząśnienia mózgu przy upadku.
Ym... chyba serce mam w całości. I z jedną nerkę też. Mówiłem, że jestem z lekka wybrakowany. To wszystko jest tak popieprzone.

Astrid Löfgren

Coulson, liczy się, liczy.
Żeby tylko koło wzajemnej adoracji nie powstało z tego połączenia.
No to co niebanalnego może być w tej papierkowej robocie?
Oj tam, oj tam. Nalałoby się. Od święta. 
W czasach, w których kamera, podsłuch lub bomba może przyjmować wszelkie wielkości i kształty, zdarzyć może się naprawdę wiele. W SHIELD zdarzyło się już kilkukrotnie.
Czeku ze swoją wypłatą nie widziałem już tak dawno, że ciężko byłoby o jakiekolwiek dolewki.
James, wyrzutnia jakaś? Bo karabin zbyt nudny i nie za bardzo bliski czołgowi, więc raczej nie to.
Nie wiem zupełnie dlaczego histeryzowałeś. Przecież to spotyka każdego. Masz rację, za cienki jesteś w te klocki. Zdecydowanie.
A były takie sytuacje, że prawie zszedłeś? Nie uwierzę, że się zatroszczyli.
No patrz, przelałeś na mnie możliwość posiadania luk pamięciowych. Ale chyba tak, tak mogło być, że mi się nie podobało, bo nie klnę zbyt często.
Wychowywanie też w sumie by pasowało, bo już ci mówiłam, że taki trochę dzieciaczek jesteś, który się wszystkiego uczy. No trochę podrosłeś już, przyznaję. Fakt, temperowanie jednak lepiej brzmi. Bardzo zatem przepraszam za brak docenienia. Musiało ci się zrobić bardzo przykro. Ojej.
Pomińmy ten temat, ponieważ jest to gra nieodpowiednia dla graczy z ilorazem inteligencji powyżej pięćdziesięciu. 
I karabiny nie są nudne. Karabiny są super. 
Czas więc znaleźć dla siebie nowe powołanie. Zostałbym florystą, ale jeszcze przypadkowo ukłułbym się kolcem w palec i co wtedy? Atak paniki murowany.
Pamiętam, że raz tuż koło mnie wybuchł granat. Tak mnie wtedy poharatało, że ledwo poskładali mnie do kupy i straciłem wtedy ładny kawał jelita i kawałek wątroby.
Fiszki. Mówię ci, że fiszki pomogą na wszystko. Skoro mnie możesz przyczepić ich magnesem, przypnij je agrafką do rękawa.
Sam widzę, że podrosłem albo dojrzałem, jak zwał tak zwał. Od samego początku, że najbardziej potrzebuję czasu. I cóż, jeszcze kilkadziesiąt lat i będziemy świętować moją mentalną pełnoletność.

Astrid Löfgren

N, właśnie efekt jest najbardziej ciekawy, bo o to czy spieprzą czy nie, aż tak się nie martwię.
To jest bardzo szeroko otwarta furtka. Jeszcze widziałam na forach, że pojawiają się głosy, jakoby sam miał się zgłosić grzecznie do więzienia, ale to wydaje mi się trochę naciągane. 
Może i trochę naciągane, ale nie nierealne. W komiksach Bucky dobrowolnie przyjął wyrok i udał się na odsiadkę- najpierw do więzienia, potem do gułagu, bo zwyczajnie uważał, że na nią zasługuje. Przez cały czas czuł się winny i gryzło go sumienie, o czym mówił nawet Ventolin (tej jego kosmicznej królowej). Wcale nie zdziwiłabym się, gdyby Bucky dobrowolnie oddał się w ręce władz, bo poczucie winy i wspomnienia go przegniotły.
Coulson, jest ktoś, kto Fury'ego chociaż trochę lubi? Facet chyba wszystkim działa na nerwy.
A myślałam, że papierkowa robota jest nudna.
Masz jakieś sposoby na zniwelowanie napięcia związanego z tym natłokiem wszystkiego?
Za brak podwyżek nienawidzą najbardziej!
On i senator Pierce byli całkiem dobrymi przyjaciółmi. Ale wątpię, by to się liczyło.
Taka już rola dyrektora. Może i ludzie go nie cierpią, ale przynajmniej łączą się w tym uczuciu. A to na sam początek całkiem dobre spoiwo zespołu.
W SHIELD nawet papierkowa robota nie bywa nudna, bo nigdy nie wiadomo, co może się zdarzyć.
Napięcie to nieodłączny dodatek pracy w SHIELD, więc całkiem dobrze zdążyłem się do niego przyzwyczaić. I nie, raczej nie mam żadnego konkretnego sposobu.
Powołując się na pewne przysłowie- z pustego i Salomon nie naleje.
James, o, ciekawe. To co zamiast pistoletu? Czołg?
Ty zawsze histeryzujesz. Jeszcze o tym nie wiesz? Miał rację.
Coraz bardziej nie rozumiem tej organizacji. Idee owszem, ale traktowanie to po prostu... Nie wiem. Z dupy wyjęte.
A wszelkie naprawy ręki, czyli używanie do tego jakichś urządzeń, również były bolesne?
Gdyby to było na zasadzie przyjemnego masażu twarzy z super olejkami i maseczkami to bym była cała w skowronkach, ale jednak to pewnie nie było to, więc nie, nie doceniałabym, masz rację.
Nie pamiętam czy przypadły czy nie. Mów sobie jak chcesz, nie jestem od wychowywania, czyż nie?
Może nie do końca czołg, ale blisko. Naboi też znacznie więcej.
Żebyś dopiero widziała, jak raz histeryzowałem, gdy odzyskałem przytomność, a moja ręka leżała sobie kilka metrów dalej. Albo wtedy, gdy zamiast ręki przyczepiony miałem kawał żelastwa. Tak, zdecydowanie nie nadaję się do tego zawodu, zbyt miękki jestem.
Wiedzieli, że i tak łatwo nie da się mnie popsuć i póki nie było opcji, że zaraz zejdę, to się nie cackali. Ot, taka ich logika.
Zależy od tego kto i jak to robił. Czasem bolało jak jasna cholera, a czasem nie czułem niczego. Trzeba po prostu wiedzieć, jak się do tego zabrać.
Nie nazwałbym tego wychowaniem, a raczej... utemperowaniem. I nie bardzo podobały ci się te określenia pochodzące od synów kobiet lekkich obyczajów i pewnego organu, przeplatane kilkoma miłymi epitetami. A i tak się hamowałem. Zdecydowanie mnie nie doceniasz, a wiesz jak delikatny jestem.

Astrid Löfgren

N, nie dziwi, bo mnie też to bardziej interesuje. Nie wiem co bardziej: czy kostium, czy kwestia wyjaśnienia śmierci jej matki.
Z Winnim to o tyle śmiesznie, że jednak sporo ludzi myślało, że sobie będzie hasał po świecie aż go Cap nie znajdzie. Ale przynajmniej poniekąd tajemnica zdechłego bobra na połowie twarzy wyjaśniona.
I pamiętam, pamiętam.
Marvel pokazał, że naprawdę świetnie potrafi dostosowywać i urealniać komiksowe kostiumy (taki Falocn np.), więc o to chyba nie trzeba się martwić. Choć nie przeczę, że jestem ciekawa efektów. 
Pohasać sobie pewnie zdążył, bo Zemo (czy ktokolwiek) inny nie trzymałby sobie uwięzionego Winter Soldiera przez tak długi czas. Zawsze Winniego mógł dorwać Black Panther.
Coulson, a obecnie o Fury'm jakie masz zdanie?
Codzienność, ale chyba nie monotonna, prawda? Lepiej być agentem czy dyrektorem według ciebie?
W większości nadal takie samo, jak przed otrzymaniem tego awansu. Jak mówiłem, mieliśmy kilka spięć, które jednak sobie wyjaśniliśmy. Przynajmniej w większości.
Monotonia to raczej nie jest czymś, co może się w tej pracy przydarzyć. Nawet przy przysłowiowej pracy za biurkiem.
Zdecydowanie agentem. Objęcie stanowiska dyrektora w wielkim stopniu wpływa na wszystkie sfery życia. Zmienia wszystko. Z dania na dzień ilość tajemnic i kłamstw staje się powoli nie do udźwignięcia, podejmowane decyzje ważą o losie wielu ludzi, a dawni współpracownicy powoli zaczynają cię nienawidzić. Taka specyfika zawodu.
James, więc o czymś gawędziłeś z podpitymi Rosjanami i postanowili to wypróbować?
A co to było 40 procent krwi. Nawet pewnie nie zauważyłeś, teraz tylko się rozdrabniasz. Chyba można powiedzieć, że Rosjanie bardziej dbali o twój stan fizyczny, nie? Bo Hydra to tak trochę nie za bardzo się przejmowała, że ich superbroń ledwo na kolanach stanie, a co dopiero o równych nogach mówić.
No to trochę odwrotnie wręcz. Okres bycia w śpiączce był taką czystą kartą, nie wybudzenie. Tak, odwrotnie.
Głowa ała, tyle powiem w kwestii pęknięcia.
Tą samą przyczepili? A próbowałeś kiedyś zepsuć? Nie wiem, coś wbić w nią albo coś innego. Tak na złość.
Oj, pewnie chciał cię pochwalić, a ty narzekasz. Nie no, Lukin to raczej żałosny człek. Obślizgły to nawet zbyt ładnie powiedziane moim zdaniem.
Można powiedzieć, że stworzyliśmy... urozmaiconą wersję rosyjskiej ruletki. 
O tak, wykrwawianie się na śmierć to zwykła drobnostka, a ja głupi znowu zwyczajnie histeryzuje. Dugan widocznie miał rację, za delikatny jestem.
Rosjanie o wiele bardziej o to dbali. Wystarczyło zgłosić najmniejszą nieprawidłowość i już skakali wokół, by to naprawić. Rosjanie też tak bardzo nie nadużywali krzesła i korzystali z niego najczęściej tylko po wyciągnięciu mnie z lodu. Hydra olewała wszystko i składała mnie dopiero, gdy wsadzano mnie z powrotem do krio. 
Na początku naprawdę wiele rzeczy robiłem im na złość, bo ciężko było o inną rozrywkę. Pierwsze prototypy protezy były znacznie łatwiejsze do zepsucia od tej, którą mam teraz, ale i tak nie było to zbyt proste. Najłatwiej było ją uszkodzić, wbijając nóż miedzy łuski. Jednak jest przyłączona bezpośrednio do moich nerwów, wiec nie było to zbyt miłe uczucie.
Jeśli ktoś macałby cię po twarzy, też nie doceniałabyś jego starań. 
Staram się być kulturalny, bo moje określenia Zoli raczej niezbyt przypadły ci do gustu, czyż nie?

Astrid Löfgren

Czy N słyszała o scenach po napisach w Ant-Manie? Co sądzi, jeśli słyszała? 
Słyszała, słyszała. Dziwi mnie to, że obie sceny mają być tak znaczące, bo po shawarmie, całusku Thora z Jane i Kaczorze Howardzie spodziewałam się kolejnej głupotki, nie wprowadzenia do CW.
I może cię to zdziwi, ale bardziej ciekawi mnie scena z Wasp, niż ta z Winniem, bo raczej każdy spodziewał się, że skoro ściga go pół świata to wpadnie wcześniej czy później. Najprawdopodobniej złapał go Baron Zemo, bo gość już nie raz porywał przyjaciół Capa, by ściągnąć go w zasadzkę. 
Wolę mówić tak, jak pan zechce, agencie Coulson.
Dlaczego wściekłość? Przez to właśnie, że to niezbyt przyjemna robota? A obecnie funkcjonuje duma czy już coś innego? 
Ja i dyrektor Fury mieliśmy... kilka zatrać, które sprawiły, że moje odczucia były takie, nie inne. Zbyt wiele tajemnic, niedopowiedzenia i za dużo kłamstw, które stworzyły mieszankę wybuchową.  
Zapewne duma też gdzieś jeszcze jest, ale coraz bardziej przykrywają ją emocje dnia codziennego. Jeśli można to wszystko nazwać codziennością, oczywiście. To bardzo stresująca i szargająca nerwy posada.
James, no zawsze mogłeś porozmawiać o tym nieszczęsnym skręcaniu karku na milion sposobów. A tak poważnie to co więcej mogłeś mówić? Że np. coś cię w danym momencie boli? Albo że ci się coś podoba albo nie podoba?
"Nasza Zima", jakie to urocze. Jeszcze mogli się pokusić o "Nasz Śnieżynek". Sądzę, Jamesie, sądzę. Te "nasza" wydaje się być trochę kluczem, bo to już w jakimś stopniu wskazuje na przywiązanie. Chociaż to może zbyt duże słowo.
Trudno to opisać. Wybudzanie ze śpiączki to taki jakby... nagły natłok myśli. Sny, marzenia, wspomnienia. Zlepek tego wszystkiego, który tworzy naprawdę dziwne uczucie. Takie nagłe pierdolnięcie, że się tak brzydko wyrażę. Chyba to twoje pęknięcie można do tego porównać.
I co, pewnie popsułeś rąsię? Takie cacko zepsuć, no wiesz co. Już nie pytam jaką "nagrodę" za to dostałeś.
Lepiej nie rozmawiać z ostro podpitymi Rosjanami o miłonie sposobów na skręcenie karku, bo jeszcze zachce im się spróbować. Wiem, co mówię. 
Zależało od tego, z kim miałem do czynienia. Gdy moim dowódcą był Isayev, mogłem zwyczajnie powiedzieć mu w prostych słowach, że jego plan jest kompletnie do niczego, i że zrobimy to inaczej, czyli po mojemu. Potem, po... zmianie dowództwa, musiałem bardziej się pilnować i uważać na słowa, ale nadal mogłem zgłaszać obiekcje. Wolę nawet nie wiedzieć, jak coś takiego skończyłoby się w Hydrze. Bez problemu mogłem też powiedzieć, że mam kontuzję i chcę chwilę na regenerację. U Hydry pozwolono mi przysiąść na chwilę, gdy straciłem grubo ponad czterdzieści procent krwi. Lekka różnica, prawda?
Może nie do końca przywiązanie, ale na pewno pewien respekt. Byłem ich najlepszym żołnierzem i największą bronią, szkoliłem ich agentów i potrafiłem robić rzeczy, które z łatwością zabiłby zwykłego człowieka. Niektórzy to podziwiali, inni się tego bali. Zdarzały się jednostki podobne do tych w Hydrze, ale były w zdecydowanej mniejszości. I nikomu nawet do pustego łba nie przyszły żadne durne zabawy.
Wybudzanie się z krio to jednak zupełnie inna sprawa. Wtedy czujesz ból fizyczny, ale umysł jest kompletnie pusty. Nie wiesz kim jesteś, gdzie jesteś, ani co się dzieję. Pusto. Czysta kartka. 
Pęknięcie w programowaniu boli jak kilka diabelnie mocnych migren i wstrząsów mózgu jednocześnie, więc ta, pewnie można by porównać. 
Gdzie tam popsułem, przyczepili ją z powrotem i chyba nawet nie pomyśleli o porządnej dezynfekcji, bo rana ostro się potem pieprzyła. Ale to był Lukin i nawet nie zdziwiłbym się,gdyby zrobił to specjalnie. Zawsze miał w sobie coś... obślizgłego*. I o wiele zbyt często klepał mnie po głowie.
* pamiętasz pewnego naukowca i to jego "my little one" i "sweetheart"?

Astrid Löfgren

Phil, jak do ciebie się zwracać? Per Phil, Coulson czy pan?
Co czułeś, gdy zacząłeś grać pierwsze skrzypce w SHIELD?
Agencie Coulson. Coulson. Jest wiele opcji.
Dumę. Na pewno zaskoczenie. Wściekłość. W pewnym sensie także strach, bo nie jest to łatwa i prosta praca.
Rozumiem, że u Rosjan mogłeś sobie z kimś pogawędzić i to nie tylko z Isayewem, tak?
Nie wiem, pewnie masz rację i o tym właśnie bym marzyła. Mam jednak wspomnienie z wybudzania ze śpiączki i trochę (naprawdę trochę) mi to przypomina całe te uczucie z komory, które opisujesz, dlatego pomyślałam o samobójstwie właśnie. Chyba znacznie prościej by było, gdyby takie zamrażanie dotyczyło każdej sfery, zarówno fizycznej jak i psychicznej. No ale przynajmniej, o zgrozo, masz się za co mścić.
Pogawędką raczej bym tego nie nazwał, bo jednak o czym można było ze mną rozmawiać? Jednak sam fakt, że mogłem powiedzieć do dowództwa coś więcej niż "tak, sir", "nie, sir", 'misja wykonana" i recytowania strat czy obrażeń, znaczył naprawdę wiele. Przepaść między "nasza Zima" i "to" jest jednak znacząca, nie sądzisz? 
Narkoza czy cokolwiek w tym stylu na mnie nie działała, więc nie wiem, jak czuje się ktoś wybudzany ze śpiączki. Może jest to podobne, może nie. Nie zmienia to jednak faktu, że gdy ma się wyprany mózg, nie myśli się o samobójstwie. Myśli przychodzą dopiero, gdy programowanie zaczyna pękać i robią to z taką mocą, że jest to nie do wytrzymania. Raczej to, że próbowałem zrobić to nie raz, nie będzie wielkim szokiem. Raz, jeszcze na samym początku, próbowałem gołymi rękami... chociaż powinienem powiedzieć, ze raczej gołą ręką oderwać protezę. Bolało jak cholera i doszedłem ledwo do połowy. Blizny od tego mam do teraz. Byli wtedy nieźle wkur...zeni.

28 czerwca 2015

Astrid Löfgren

Na czym amerykański brak luzu dokładnie polegał? To było bycie cały czas pod kluczem, z obstawą i czym tam jeszcze?
No dlatego mówię, że hydrowicze to debile. Zupełne bezmózgowce. O Lewiatanie nie wiem dużo, ale wydaje się równie paskudny co Hydra.
A ja narzekam na dwie dobry bez snu. W takiej komorze to chyba bym wewnętrznie ryczała i próbowała zabić się myśleniem. Fakt, niedoskonałe narzędzie.
Amerykanie trzymali mnie poza komorą przez znacznie krótszy czas. Właściwie odmrażali mnie tuż przed misją i zamrażali zaraz po niej, gdy już nie byłem potrzebny. Nie było też żadnej mowy o jakichkolwiek kontaktach, czy choćby durnej rozmowie. Rosjanie mieli znacznie więcej luzu i można powiedzieć, że traktowali mnie bardziej jak żołnierza, mieli choć odrobinę szacunku,który wynikał i ze strachu i z tego, że byłem ich Zimą. Amerykanie widzieli tylko broń i trofeum swojej wygranej nad Ruskimi.
Nie miałabyś czasu na jakiekolwiek myślenie. Wyobraź sobie, że zamykasz oczy i za kilka sekund je otwierasz. To jak mgnienie oka. Połączone z cholerną agonią, ale nadal mgnienie. I bardziej od myślenia o samobójstwie, marzysz o powybijaniu ich wszystkich.

Rozpoczęcie tygodnia Phila Coulsona!

W dniach 28.06-03.07 będzie możliwość kierowania pytań również do Phila Coulsona!

27 czerwca 2015

Astrid Löfgren

Mówię o ogóle, nie o samym Isayewie.
Wybieram dwie opcje. Jedno nie wyklucza drugiego i vice versa.
Od początku mówiłam, że hydrowicze to zgraja debili na pseudonaukowych podwalinach. A się utwierdziłam jeszcze bardziej w tym przekonaniu, jak powiedziałeś o tych nieszczęsnych żołnierzach/agentach biegających za tobą w mundurach. Oni są parodią własnej parodii.
Ta, wiem co to za trudność. No, fajne porównanie. Trochę piękny akt narodzin, a trochę bardziej ból nie do zniesienia. Ile czasu mijało?
I pomyśleć, że mnóstwo ludzi na świecie marzy o zamrożeniu - tyle że po śmierci - by w takiej komorze doczekać nieśmiertelności.
Nie próbuję sobie nawet tego wyobrażać.
Gdyby nie Isayev, wszystko wyglądałoby zapewne zupełnie inaczej. Potem znacznie skrócili mi smycz, ale i tak nadal dawali znacznie więcej luzu niż Amerykanie. 
Rosjanie nie do końca byli Hydrą. Po wojnie Hydra i Lewiatan niejednokrotnie się przenikały i współpracowały, miały też ze sobą wiele wspólnego, ale mimo wszystko nadal były oddzielnymi organizacjami. I chyba w Lewiatanie ludzie potrafi używać czegoś takiego jak mózg. A przynajmniej stwarzali takie pozory. 
Ustaliliśmy już, że moje porównania raz bywają lepsze a raz gorsze. 
Dokładanie nie wiem, ale według sprawozdań, średnio po jakiś dwóch godzinach byłem już w stanie wstać i dać zawlec się pod natrysk i na krzesło, a moje bełkotanie powoli zaczynało przypominać artykułowaną mowę. Czas raz bywał krótszy a raz dłuży, zależy od tego, jak mnie rozmrażano. Jeśli za bardzo się śpieszyli to na ironię, czas mojego powrotu do stanu używalności się wydłużał.
Kriokomora to cholernie bolesna rzeczy. Kiedy tam przebywasz, nie śpisz. Czujesz przeszywający ból w całym ciele, jakbyś zamarzała na śmierć, zamykasz oczy na kilka sekund, a potem znowu czujesz tysiące igieł wbijających się w ciało, a ból jest jeszcze gorszy i znacznie dłuższy. Następnie ciągły pośpiech, ciągła walka bez chwili zatrzymania, bez odpoczynku, a potem proces się powtarzał. Można więc powiedzieć, że nie spałem przez całe dekady.

26 czerwca 2015

Astrid Löfgren

Ot tak sobie dawali ci luzy? No, to nawet ludzkie. Chyba choć trochę Ruscy darzyli cię zaufaniem.
Właśnie o twoje wędrówki mi chodziło. Czułeś, że masz akurat w tym kierunku zmierzać? Znaczy w kierunku domu, ale pewnie działo się to jakoś tak instynktownie.
Przy tym całym programowaniu nawet szlaki nigrostriatalne czy tuberoinfundibularne nie brzmią skomplikowanie. Chyba zaprzestanę próbom zrozumienia tego czegoś. To nie na moje nerwy.
Cholernie mnie jednak ciekawi co by było, gdyby tak te draństwo wywalić i jakimś cudem byś przeżył.
No w sumie racja, co nie zmienia faktu, że te zabawy były bez sensu. Tak zdroworozsądkowo na to patrząc.
Cóż, kto by wstydu nie czuł wśród obcych ludzi. Do tego wtedy, kiedy się boi i właściwie nie ogarnia za bardzo, co się dzieje. Upokorzenie. Chyba się rozumiemy.
Ale jak już ten nagi i przerażony człowiek stanął na nogi to kuźwa no, strach się bać samego bania się.
Już chyba nie raz mówiłem, że czas, w którym to Isayev był moim dowódcą, można było nazwać... nie aż tak złym. Może i tym, że traktował mnie niemal jak zwykłego żołnierza, próbował zagłuszyć swoje sumienie, a może nie. Ważne, że dawał normalne jedzenie, próbował mnie upić, dawał wolne chwile i uczył grać w karty. Co i dlaczego mało mnie tak w sumie obchodzi.
I cóż, Ruscy nie zauważyli, że przez ładny kawał czasu wymykałem się na schadzki z Romanową, więc albo dawali mi luz, albo byli kompletnymi kretynami. Wybierz, co wolisz.
Chyba podświadomie coś mnie tam ciągnęło. To było w 53 albo 54, więc wtedy ich techniki były dalekie od doskonałości i mogły zdarzać się dziury w programowaniu. Wiedziałem, że mam jechać na Brooklyn, ale nie wiedziałem po co i gdzie konkretnie.
Albo jakimś cudem by się to udało i programowanie by usunięto, albo skończyłbym jako niekontaktujące warzywko. Kończenie jako warzywko nie bardzo mi się widzi, więc wolałbym mieć choć minimalną pewność, że może się udać, zanim spróbuję.
Sens, zdrowy rozsądek, logika i Hydra to słowa które raczej się ze sobą nie łączą. Przykład? Hydra czekała sobie aż znajdą Steve'a, rozmrożą go, wypuszczą w świat i pozwolą dowodzić grupą herosów. Zamiast zwyczajnie pozbyć się go, albo zgarnąć go i mieć dwóch super żołnierzy, gdy był w lodzie. Wystarczający przykład?
To stawanie na nogi wcale nie było takie proste. Kriokomora to nadal cholernie niedoskonały sprzęt. Wyciąganie z komory można by porównać... choćby i do porodu. Wyciągają cie nagiego, nie wiesz, co się dzieje ani gdzie jesteś, chcesz wrócić z powrotem tam, skąd przyszedłeś, nie potrafisz powiedzieć słowa czy ustań na nogach, masz ochotę płakać i jesteś cały brudny od klejącej się mazi. Zanim moje ciało przypominało sobie, jak się chodzi i mówi, to mijało jednak trochę czasu. Byłem też zawsze diabelnie zmęczony, bo w krio się nie spało. To był jeden wielki bieg bez chwili odpoczynku. A do tego odmarzanie za każdym razem bolało jak cholera.

Astrid Löfgren

Wycieczki krajoznawcze, jak to ładnie brzmi. Ile najdłużej byłeś poza bazą bez nadzoru?
Czyli co usłyszałeś?
Zmodyfikowanej, bo przekręciłam łańcuch na plastikowy zlepek różowych kółek, które łatwo można rozdzielić, o ile dobrze pamiętam.
No właśnie, zawsze jest może, ale nie jestem pewna czy warto się rozdrabniać nad tym, co mogło być.
Ok, czyli gdybyś wrócił do wersji - jak to strasznie brzmi, przepraszam - Bucka, to dalej musiałbyś mieć te wszystkie kody, czy mógłbyś bez tego funkcjonować? Z ciebie specjalista żaden, a ze mnie jeszcze bardziej żaden, więc wiesz... muszę się dopytać. Chyba kiedyś mówiłam, że lubię rozumieć.
W sumie to nie wiadomo. Może i by stracili, ale równie dużo tracili zabawiając się twoim kosztem, co także większego sensu nie miało, a jednak to robili.
Nawet gdybyś był w ubraniach wyglądałoby to żałośnie. Nikt, kto ledwo kontaktuje, nie wygląda dobrze. Nagość może potęgować poczucie beznadziei, ale nie wiem czy wtedy dbałeś o takie szczegóły.
Wierzę. Może nie tak samo złe, ale w podobnym stopniu, bo jednak w którejś ze stron można znaleźć więcej pozytywów. Przynajmniej tak myślę, ale może się mylę.
Jeśli chodzi o brak bezpośredniego nadzoru podczas misji, to Rosjanom zdarzało się spuszczać mnie ze smyczy nawet na czterdzieści osiem godzin i dawać mi tylko dokładne namiary na miejsce meldunku. Za to Amerykanie najchętniej nie odstępowaliby mnie na krok.
Jeśli chodzi o moje, można by powiedzieć, że nienadzorowane wędrówki, to najdłużej udało mi się wybyć na prawie trzy tygodnie. Przejechałem wtedy przez Dallas, Chicago i Nowy Jork. I prawie udało mi się trafić do... do domu. 
Nie pamiętam dokładnie tego, co mówili, ale wiem, że miało to coś wspólnego ze Stevem. Chyba wtedy go znaleźli. 
To wszystko brzmi strasznie i dziwnie jak cholera. Wydaje mi się, że gdyby zupełnie mnie zresetowano i wgrano nowe programowanie, to nie, kody raczej już by nie działały. Tak przynajmniej mi się wydało, bo specem w tym nie jestem.
To akurat chyba dwie różne sytuacje, bo zabawiali się, gdy misja była już wykonana, a te "problemy" wystąpiły, zanim mnie na nią w ogóle wysłano. Do byle bzdury mnie nie wybudzano, więc wątpię w to, by byli tak głupi, żeby tyle ryzykować.
To, że nie wiedziałem, że wstyd odczuwam, nie oznacza, że go nie czułem. Choćby i podświadomie. Może nie do końca o to dbałem, ale gdzieś tam jednak to siedziało. 
Poza tym, jak "Pieść Hydry" kuli się nago w kącie i nie potrafi zrobić nawet jednego kroku to wręcz strach się bać. Nawet ja wiem, że byłem żałosny jak diabli.

Rachel

N: Którego ze złoczyńców z filmow Marvela uważasz za najlepszego?
Kiedyś odpowiedziałam, że Red Skull, ale zastanowiłam się nad tym raz jeszcze i zmieniłam zdanie. Uważam, że najlepszym złolem MCU jest Aleksander Pierce. Dlaczego? Bo jest najbardziej prawdziwy. To nie żaden kosmicznym bóg, nie żaden Mroczny Elf, super żołnierz czy wyposażony w masę bajerów robot. To na pierwszy rzut oka dobry mąż, świetny ojciec i dziadek, wspaniały sąsiad i szef. Pierce nie daje ponosić się emocją jak Loki czy Ultron i przez cały czas działa z tym samym chłodnym wyrachowaniem. To ktoś, kto naprawdę może istnieć i żyć wśród nas, a my zorientujemy się dopiero, gdy będzie za późno. 
Bucky: Opiszesz siebie w trzech slowach?
Dupek do kwadratu? Wrzód na tyłku?  Mogę tak długo.

Astrid Löfgren

I to pewnie dosłownie wybili. Jak się sprzeciwiałeś to w jaki sposób? Uciekając czy zwyczajnie odmawiając?
Dobrze pamiętam tę opowiastkę i nawet przekazałam ją dalej swojej mamuni, ale jakoś nie była niestety zachwycona. Dalej trzymam się zmodyfikowanej wersji, ale jest jakaś słuszność w tym, że się poddałeś. To chyba było coś na kształt wybrania mniejszego zła. Kto by się nie poddał po tylu karach, że tak powiem.
Działa to na zasadzie kilku programów, które można wklepać do głowy czy program jest jeden, a zmieniają się tylko konfiguracje, algorytmy, jak zwał tak zwał?
Przypadkiem zaszaleli na pewno.
W sumie nie wiem, co gorsze. Być złym i przypominać sobie siebie dobrego, czy być dobrym i przypominać sobie tego złego.
Zależało od sytuacji. Czasem zwyczajnie bez słowa rzucałem broń, za co kara, można by powiedzieć, że była najlżejsza, bo często uznawano to za błąd w programowaniu i pędem na krzesło. Czasem robiłem sobie wycieczki krajoznawcze i to podobało im się odrobinę mniej. A raz to wybiłem cały przydzielony mi zespół i kilku techników. Usłyszałem coś, czego słyszeć nie powinienem i zapaliła mi się czerwona lampka, że coś jest nie tak, i że taki stan rzeczy nie jest normalny. No i... trochę  się zirytowałem. Jak można się domyślić, Hydra też się trochę zdenerwowała.
Zmodyfikowanej wersji? 
Może nie byłem wystarczająco silny, może powinienem starać się bardziej. Może ktoś inny wytrzymałby dłużej. Może. 
Specjalista od programowania to ze mnie żaden, ale z tego co wiem, jest kilka głównych programów, a zmieniają się tylko części zawierające te całe kody, konfiguracje czy tam algorytmy. Jak mówisz- jak zwał tak zwał. Ustala się też hasła aktywacyjne, dezaktywacyjne i całą resztę tego szajsu.
Nie widzę powodu, by robili to specjalnie, bo niczego tym nie osiągnęli, a mogli tylko stracić. Jeśli chcieli sobie popatrzeć na to, jak bełkoczę i słaniam się na nogach, to mieli ku temu wiele okazji. Rozmrażanie było żmudne i czasochłonne, więc przez większość czasu ledwo wtedy kontaktowałem. A biorąc pod uwagę to, że byłem wtedy nagi, był to raczej żałosny widok.
Uwierz, że nie można wybrać tutaj lepszej opcji ani mniejszego zła. Oba scenariusze są tak samo złe.
 

Astrid Löfgren

James, ta, o prostocie rzeczy teoretycznie możliwych coś wiem. W sumie gdybym chciała kogoś torturować to też bym postawiła na ciebie. Tak szczerze. Była kiedyś jakaś sytuacja, w której się sprzeciwiłeś i nie zabrałeś się za robienie tego co tam ci kazali?
Te pola, poza które nie wyjdziesz, to np. jakie oprócz jakichś umiejętności społecznych? Bo to już wiem, że ci średnio wychodzi.
Do tego co było, czyli masz na myśli bycie tamtym Barnesem? A gdybyś tak znów był Buckym, to nie pamiętałbyś swojego żywota pod tytułem "Winter Soldier"? Niby siedzę dość głęboko w funkcjonowaniu mózgu, ale za cholerę nie pojmę działania krzesła. A bardzo próbuję ten mechanizm ogarnąć. Chyba za głupia na to jestem.
Na samym początku takie sytuacje zdarzały się nagminnie, ale z czasem wyrywałem się coraz rzadziej.  Pamiętasz opowiastkę o słoniu, prawda? Zwyczajnie z czasem dotarło do mnie, że niczego tym nie osiągnę, a tylko pogarszam tym sytuację. Zdarzyło mi się to potem jeszcze kilka razy, gdy trafiłem do Amerykanów, ale można powiedzieć, że wybili mi to z głowy.
Miałem na myśli Żołnierza, nie Barnesa.
Wszystko zależy od tego jak bardzo by mnie... wyczyścili. Raz zaszaleli tam bardzo, że nie mogłem wykrztusić słowa, miałem problemy z najprostszymi czynnościami i ledwo potrafiłem ustać na nogach. Tak zresztą zawsze było, gdy wyciągali mnie z lodu, ale my nie o tym. Sądzę, że tak, zapewne bym tego nie pamiętał, ale byłoby to krótkotrwałe. Mój mózg zawsze prędzej czy później się zregeneruje i wspomnienia zaczną wracać. A wolałbym tego nie przechodzić ponownie jeśli nie jest to konieczne, bo jednak nie jest to miłe doświadczenie.

25 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, no nie mów, że masz jakiś trop... :D
Niestety nie znalazłam :( Ale zawsze na pocieszenie możesz sobie popatrzeć na to straszne, wygenerowane komputerowo super-dziecko ze Zmierzchu. 
James, będę ci wypominać, że nazwałeś siebie kreatywnym, więc mi tu nie pitol, że to takie trudne. Może ci się tylko tak wydaje. I tak już bardzo - mam wrażenie - wylazłeś poza schemat.
Bo ty wszystko musisz robić odwrotnie, żeby nie były kiepskie. Zechcesz iść w lewo, to idź w prawo. A nuż się uda.
No właśnie. I to jest trochę straszne, że jest ta szansa, chce się po nią sięgnąć (bo na pewno jakimś stopniu chcesz), ale ma się świadomość, że konsekwencje mogą być cholernie złe.
To, że coś jest możliwe, wcale nie musi oznaczać, że jest też proste. Udało mi się wyjść poza schemat, fakt. Bywam kreatywny, też fakt. Tylko, że w dziedzinach, w których chcieli bym taki był. Niemałe znaczenie ma też to, że wykorzystywali mnie do torturowania jeńców i to nie jednokrotnie. Ze mną też się nie cackali, więc w pewnym sensie można powiedzieć, że całkiem spore pojęcie o tym mam. Ale są też pola, na których poza ten cały schemat nie wyjdę, nie ważne jak bardzo będę się starał.
To raczej oczywiste, że chciałbym pozbyć się tego z mojej głowy. To całkowicie zmieniłoby postać rzeczy. Ale sama myśl o powrocie do tego co było jest wystarczającym argumentem przeciw.

24 czerwca 2015

Astrid Löfgren

N, jakie te bitwy wydawnictw są śmieszne :D
Dzięki za poświęcenie! Martwi mnie jednak, że się takie nie znajdą :(
Czasem tak śmieszne, że aż żałosne.
A mnie martwi, że jednak się znajdą :P
James, no to musisz wynaleźć sobie jakiś nowy sposób działania. Chyba że całe te programowanie uniemożliwia ci rozwinięcie jakichś nowych sposobów.
A kto by nie miał oporów. To jednak jakaś szansa, ale jednocześnie na pewno nie jest to decyzja, którą można podjąć pochopnie.
Programowanie wyłączyło moją wyobraźnie tylko na niektórych, według nich niepotrzebnych, polach. Dlatego mam takie problemy z fikcją. Mogę wymyślić nowe manewry, ale jednak ciężko będzie wyjść poza schematy, którymi kazali mi się kierować. To trudne, ale nie niemożliwe.
Wszyscy wiemy, że podejmowane przeze mnie wybory są zazwyczaj... kiepskie, delikatnie mówiąc. Błędny wybór kosztowałby jednak zbyt wiele, bym mógł sobie od tak ryzykować. Tutaj trzeba czasu, trzeźwego spojrzenia i przede wszystkim czystego umysłu.

Astrid Löfgren

N, a za kogo się szanowny Danny przebiera? Za autostradę? Flex Mentallo skradł jednak moje serduszko.
O ile dobrze kojarzę to Doom Patrol nie jest Marvela tylko DC, co nie? Jakoś mi lżej! :D
Ale i tak pójdę się zadźgać...
Tak, to parodia X Menów w wykonaniu DC. Marvelowi parodiowanie DC jednak idzie lepiej :P
Danny przebiera się za kobietę, zmieniając wystawy w sklepowych witrynach. Nie pytaj
Nigdzie nie znalazłam (jeszcze!) plemników superbohaterów, ale nie trać nadziei, ciągle szukam!
James, a te słówka-kody dalej by funkcjonowały, gdyby np. przeprogramowanie by się powiodło?
Szukasz ich?  
Jeśli programowanie całkowicie by zresetowano i wgrano by nowe to nie, nie działałyby. A przynajmniej nie powinny.
To nie takie proste jak mogłoby się wydawać. Po zabawie, którą urządził sobie Leo, dawnych naukowców Departamentu jeszcze trudniej jest namierzyć. Programowali mnie, więc mogą  choć częściowo przewidzieć moje ruchy, a to wszystko pieprzy.
I trzeba też dodać, że jakoś mam opory przed tym, by dobrowolnie dać sobie ponownie grzebać w głowie.

Astrid Löfgren

N, okej, idę się zadźgać. W sumie śmiesznie to wygląda, no nie tak źle jak mogłabym przypuszczać. Jak już są niemowlaki, to zatem czekam na noworodki, a wkrótce na plemniki. 
Nie, poczekaj, N chce dobić cię jeszcze bardziej!
Czas byś poznała członków Doom Patrol:
Crazy Jane- chorą psychicznie ofiarę przemocy, która 64 różne osobowości, z których każda dysponuje innym zestawem supermocy. 
Rebisa- mówiącą o sobie "hirself" dwu rasową hybrydę- hemafrodytę czarnoskórej kobiety i białego mężczyzny, którzy została połączona przez radioaktywny astralny byt.
Dorothy Spinner- dziewczynkę o twarzy małpy, która wolny czas spędza na wymyślaniu wyimaginowanych przyjaciół i urzeczywistnianiu ich.
Flexa Mentallo- który potrafi naginać rzeczywistość za pomocą swoich mięśni.
I mój ulubieniec- Danny the Street. Żyjąca, samoświadoma ulica, która jest transwestytą. Ulica.
Teraz już możesz iść :P
James, regres do czego? Do stanu początkowego?
W sumie to jak to z tym programowaniem jest? To są jakieś gotowe algorytmy, które wklepuje się w głowę, czy jak? Przeprogramowywanie wiąże się tylko z tym, że masz być zły i bezwzględny, robić to i tamto, reagować na to i na to, czy istnieje też jakiś program - nie wiem jak to nazwać - że zachowujesz się i żyjesz w zasadzie jak normalny człowiek?
Wiesz już czy istnieje taki ktoś? Pewnie nie.
No bzdurnie, ale co poradzisz. Nie wiem jak mógłbyś to inaczej przedstawić. Proste słowa najlepsze.
Regres do kukły. Do pustki i wiążących sznurków.
Mogą wklepać mi do głowy co tylko zechcą. Mogą powtórnie zrobić ze mnie marionetkę. Mogą zrobić ze mnie zwykłą roślinkę. Mogą wmówić mi, że jestem zupełnie innym człowiekiem i z własnej woli pracuję w Hydrze. Mogliby nawet zrobić ze mnie Bucky'ego Barnesa, którym kiedyś byłem. To dla nich żaden problem. Zola był cholernie popieprzony, ale był też przerażająco genialny. 
Są ludzie, którzy się tym zajmowali. Większość już dawno jest martwa z mniej lub bardziej naturalnych powodów, ale garstka gdzieś się zachowała. Trzeba ich tylko znaleźć.

Astrid Löfgren

N, nie chcesz wiedzieć :D
Teraz ja czynię facepalm roku.
Jak mi powiesz, że takie niemowlaczki walczyły na prawdziwej wojnie, to chyba się zadźgam. 
Marvel podejmował wiele naprawdę, ale to naprawdę durnych decyzji fabularnych (i nie tylko), ale ostatnio to przechodzi samego siebie.
Dobrze, nie powiem. Pokaże: klik :P
Hunter, chodząca psychoza? Co w tej grupie jest zabawnego?
Ale przynajmniej jest ciekawie. Praca w SHIELD to jak dla zwykłego szarego, zlęknionego obywatela skok na bungee. Cholernie ryzykowny skok.
Hydra ma tak zakrzywioną oceną własnych spostrzeżeń i działań, a ich sposób myślenia pozostawia sporo do życzenia, więc inaczej określić ich się nie da. I powiedziałem, że są barwni, nie zabawni.
Żaden zwykły obywatel nie jest na tyle szurnięty, by dać SHIELD się zwerbować. I tak wiem, powołanie i te sprawy, ale skoro już jestem jednym z nich, mogę stwierdzić, że trzeba mieć coś z głową, by się na to zgodzić.
James, ta, niezła abstrakcja. Skoro jesteś takim komputerkiem, to da się cię przeprogramować. Tak to sobie wyobrażam i na pewno jest to cholernie uproszczone myślenie, no ale inaczej nie potrafię, bo się na tym szajsie nie znam. Możliwe jest przeprogramowanie? Wiesz coś o tym? Bo coś mi się kojarzy, że mówiłeś, że tego całkiem wywalić się nie da.
Nie da się go całkowicie usunąć, ale można je złamać lub przeprogramować. To pierwsze jest diabelnie trudne i nigdy nie ma gwarancji, że nie nastąpi ten cały regres. To drugie ma większą szansę powodzenia, ale jest za to cholernie bolesne i wiąże się z kilkoma dłuższymi wizytami na krześle. I oczywiście trzeba by znaleźć kogoś, kto się na tym zna. A ciężko o kogoś, kto jest z tym zaznajomiony i jednocześnie nie chce mnie znowu zresetować. 
Jak to cholernie bzdurnie brzmi.

Astrid Löfgren

N, jednak nie butelka, ale jaki efekt! http://www.kobietkowo.pl/images/items/28777932f13b69671fb75e791657c623.jpeg
Sama marzę o takich usteczkach.
Czy to tylko cień czy dalej make-up a'la panda? :D Muszą przestać brać to co biorą, bo to przestaje śmieszyć, a zaczyna żenować. Niech jeszcze zrobią z któregoś superbohatera niemowlaka. Bobas z giwerą to by było coś!
Chcę wiedzieć co to jest? Wydaje mi się, że chyba wolę nie wiedzieć :P
Dalej make up a'la panda lub szop. A chłopak zrobił już takie postępy i robił się z niego przystojniak :/ Będzie wręcz świetnie wyglądać w duecie ze Stevem i jego Tyranozaurem.
Takie niemowlaki: klik :P? To już dawno przestało być zabawne. Mnie przestało śmieszyć w momencie zrobienia Capa z Sharon Carter.
A to w Hydrze są jacyś inni niż psychopaci? No ale teraz się rozumiemy.
Skye to przyciąga chyba same nieszczęścia. 
Zależy od tego, jak definiować będziemy psychopatę. Na pewno są tam tacy, którzy wydają się być tylko lekko szurnięci, ale są też tacy, których nie da się określić inaczej niż chodząca psychoza. To bardzo barwna grupka.
Musi być jakaś zależność pomiędzy dołączeniem do SHIELD i staniem się magnesem na nieszczęścia. Musi.
James, grzech pierworodny można rozpatrywać na tyle sposobów, rozkładać na części i się nim bawić, że aż chyba mi się nie chce o nim myśleć w kategoriach prawdy. No ale rację ci przyznaję.
A ja głupich opinii czy wierszyków nie pamiętam. Jak to możliwe, że jesteś w stanie to recytować? To coś związanego z programowaniem? Bo jeśli nie, to wydaje się to niemożliwe zważając na fakt, że twoja pamięć uległa pogorszeniu. I to znacznemu.
Całkowicie różne, naprawdę? No nie powiedziałabym.
Jeśli niemal identyczne, to ja się bardzo dziwię, że w ogóle sensownie mówisz i się jakoś specjalnie nie gubisz w terenie. Bo chyba nie gubisz, skoro dotarłeś i do Rosji i na Ukrainę? Ale tak, to mogłoby być ciekawe.
Zdolność artykułowanej mowy i orientacja w terenie to też elementy programowania. Wykasowali mi wszystko do zera i wsadzili do głowy tylko to, co uważali za słuszne i przydatne. Dlatego nie będę w stanie opanować niektórych czynności, które są wręcz oczywiste dla innych ludzi. I dlatego też pamiętam raport zdawany po misji z 22 listopada '63, a często nie mogę przypomnieć sobie tego, co robiłem wczoraj rano. Pamiętam kody używane na misji dwadzieścia lat temu, a mam problemy z zapamiętaniem własnego imienia. Może ja nie jestem już w Hydrze, ale nie znaczy to, że Hydra nie jest we mnie. I tak, wiem, że brzmi to abstrakcyjnie jak cholera, ale nic na to nie poradzę.

Astrid Löfgren

N, a to nie ten nowy sposób "na butelkę"? Czy jak to tam się zwie. Zasysa się usteczka w otworku a później ma się cudny efekt glonojada. I tak mu nie przetłumaczę, za cienki w te klocki jest :D
Och, pudelek... Siedzę teraz na zwolnieniu i nie ma dnia, żebym nie zajrzała. Ale przynajmniej można się czasem pośmiać, a śmiech to zdrowie. I zabicie nudy. Mało wyszukane, ale jakże dobrze działające. Polecam także papilota, który jak żaden inny portal trafnie określi, jaki typ mężczyzny do ciebie pasuje, a za których nie powinnaś się brać, no i oczywiście dowiesz się, jaka będzie twoja przyszłość, a to bardzo cenne wieści.
Prawdziwa rodzina zrzędów. Przydałaby mi się babcia Barnes, bo być może miała jakieś swoje sposoby na przetrwanie i mogła by się takowymi podzielić. 
Widocznie nie jestem na bieżąco, bo o sposobie na butelkę nie słyszałam. Biegnę spróbować, na pewno zadziała.
O tak, papilot i te jego bardzo prawdziwe i bardzo przekonujące listy do redakcji :D Kozaczek też prezentuje podobny poziom.

I N zrobiła dzisiaj bardzo głośnego facepalma, bo dotarło do niej, że w komiksach zamiast tego będzie teraz to. Nastoletni Winter Soldier. Nie WS wielka mordercza legenda, a WS uczniak. 
Nastoletni Winter Soldier, Cap jako gladiator, Wolvierne jako kobieta. Co jeszcze?
Niech ci będzie Hunter. Nie lubisz swojego imienia? Już jeden taki był i jest, co to się wcieka jak się powie nie tak jak trzeba :D
A to cwaniak jeden. Coulson jest dziwny na równi z SHIELD.
Pewien psychopata... czy to missing person? Jak ja uwielbiam te tajemnicze klimaty. Nigdy nie wiesz o co chodzi, a potem się okazuje, że chodzi o to, o czym się myślało, że to nie mogło być to.
No co ty mówisz, przecież żarcie jest za darmo. 
Nie przepadam. No bo "Lance"... co to w ogóle za imię? Czy ja wyglądam jak Lance?"
Określenie "zaginiony" tak wiele mi mówi. Jesteśmy tylko taką małą, marną agencyjką szpiegowską i wcale, a wcale nie mam dziesiątek akt takich "zaginionych" na biurku.
Określenie "pewien psychopata" odnosiło się do... no psychopaty z Hydry, który ma obsesje na punkcie Skye i całkiem nie dawno porwał moją byłą-nie całkiem byłą.
James, prawda nie jest grzechem, czyż nie? Bluźnienie owszem, ale jeśli bluźnienie jest prawdą, to jak to rozstrzygnąć? Zgadzam się, religia to świetny manipulacyjny środek. Ludzie jednak chyba potrzebują wierzyć w coś, co może dawać im siłę, co jest lepsze, nieskalane, idealne.
Wszystko to wszystko. Skonkretyzować można to tylko do wszystkiego, co robiłeś. Każdy z dwudziestu sposobów na skręcenie karku bez wstania z krzesła, każde cięcie, każdy kąt przy celowaniu, i te wszystkie inne "każde/y".
Gdybym zaczęła śpiewkę o pociągach nad przepaścią w górach byłbyś pewnie równie miły, prawda? Jakie mam szczęście, że nie wielbisz mnie tak samo jak Nataszkę.
Nie musi, jasne, że nie. Chodzi tu głównie o sferę poznawczą, czyli myślenie, pamięć, szeroko pojętą uwagę. A przy Alzheimerze występują wszystkie deficyty tych komponentów. Powiesz coś, co jakąś reakcję psychosomatyczną może wywołać, a za pięć minut już nie będzie pamiętać, co mówiłeś. Zawsze jest ryzyko. Tylko pytanie czy ten zawał wywołałoby to, co robiłeś, czy to, że w ogóle cię widzi całego i żywego, co też jest bardzo emocjonujące. Nie tylko negatywne aspekty mogą wywołać jakiś wstrząs. Masz rację, nic w tym dziwnego.
Prawda bywa bardzo subiektywna i często jesteśmy tylko karmieni jej pozorami. I owszem, prawda może być grzechem. Choć może powonieniem powiedzieć, że nie sama prawda, a dążenie do niej. Spójrz choćby na ten cały motyw grzechu pierworodnego. 
Nie liczyłbym na to, że ktoś kiedyś wyciągnie ze mnie to "wszystko". Bez mrugnięcia okiem mogę wyrecytować każde sprawozdanie z misji, nawet z najdrobniejszymi szczegółami i bardzo dokładnymi opisami, ale niektórych rzeczy nie wyciągnie się ze mnie nawet na torturach. 
To dwie całkowicie inne sytuacje. Jest różnica między tematem o którym nie lubi się mówić, bo nie czuje się przy tym komfortowo, a  rozmową o wydarzeniu, które zrujnowało czyjeś życie, czyż nie? Nie lubię o tym mówić, zwyczajnie się tego boję i tego faktu nie ukrywam.
Mój umysł uszkodzony jest w podobnym stopniu, a objawy są niemal identyczne, więc cóż... nasza rozmowa wyglądałaby zapewne bardzo interesująco.

Astrid Löfgren

N, dla mojego mężczyzny każde usta, które wykraczają rozmiarem poza takie, na które przyzwyczajony jest patrzeć, są napompowane. I nie przetłumaczysz, że to nie botoks.
]A byłabym na pewno. Wiem, że to całkiem normalne. Kto by ryzykował złością kilku kobiet, a wiadomo, jaka awantura może wyniknąć, jak się zbiorą dwie, a co dopiero cztery :D I babcia na dokładkę!
To nie botoks, to dokładne obrysowanie konturówką! Zobacz jakie taka konturówka daje efekty: klik
I tak, N czytuje pudelka, gdy czeka na przystanku. Bardzo ambitna lektura. 
Pamiętaj, że babcia Barnes wytrzymywała z dziaduniem zrzędą! Zna się więc na narzekaniu.
Lance, a jak mu kąciki lecą w górę to zadowolony czy nie?
Kolejna osoba, która twierdzi, że SHIELD słabo płaci. Świetnie zorganizowana organizacja, nie ma co. No ale nie ma się też czemu dziwić.
Bo on ma kompleks jakiś na pewno. Się rozszalał z tym lotniskowcem, ale chyba się przydaje.
Hunter. Żadnego więcej Lance'a.
Coulson zawsze się uśmiecha. To trochę przerażające, bo nigdy nie wiesz, czy chce dać ci podwyżkę, czy wylać na zbity pysk.
Patrząc na stosunek wynagrodzenia do wykonanej pracy, to SHIELD naprawdę kiepsko płaci. Mogliby się chociaż szarpnąć na premię za uganianie się za kosmicznym miastem, zgrają zmutowanych świrów i pewnym psychopatą. Ale gdzie tam. Masz satysfakcję z pracy. Kupuj żarcie za satysfakcję.
SHIELD jest.... dziwne to mało powiedziane.
James, a ja bym nic nie wolała. Idealnie by było, gdyby każdy świadomie mógł wybrać swoją własną drogę. Czy to religię, czy filozofię życia. A tak to co taki bobas może powiedzieć, jak mu się właśnie coś odcina, a drugiemu leje zimną wodę na głowę. Sztywny islam to sztywny islam i nie ma co gadać o tych fanatykach, bo szkoda śliny.
Nie mogłeś sobie odpuścić dzieciaka, co? Jesteś wredny. Ale masz rację, nie są. Dlatego gdybym wiedziała wszystko, to zmieniłabym pewnie zdanie, co zaznaczyłam. Może niezbyt dobitnie, ale jednak. "Troszeńkę" jest względne.
A gdzie ja cię porównałam z nim? Powiedziałam tylko, że się z nią widuje i że przeżyła jego zmartwychwstanie. Nie miałam nic złego na myśli. Wspólnego mają tyle, że przez bardzo, bardzo, bardzo długi czas obydwaj byliście dla Beccy martwi. Chociażby to. Ale co ja tam wiem.
Nie wiem, jaki jest jej stan, ale Alzheimer mówi samo przez się. Nie sądzę, by zrozumiała coś z twoich opowieści, gdybyś poszedł drogą prawdy.
Idealnie nigdy nie było i nigdy nie będzie, bo ludzie za bardzo pragną władzy, by dopuścić do takiego stanu rzeczy. Dobrze wykorzystana religia to idealny środek do manipulacji tłumem. Zapewne grzeszę w tym momencie, ale taka prawda.
Wiedziała "wszystko" czyli konkretnie niby co? 
I wcale nie jestem wredny. Jestem teraz bardzo miły, a to po prostu był najlepszy przykład.
Alzheimer wcale nie musi przecież oznaczać całkowitej utraty jasności umysłu. Może mieć przebłyski. Mogę trafić w taki przebłysk. I to byłoby złe i to z wielu powodów. Poza tym, wolę by żyła jako siostra bohatera wojennego, a nie jako siostra jednego z najgorszych morderców. Nic w tym chyba dziwnego.